Sensacja, śnieg spadnie w styczniu! Tak oszukujemy się, że z klimatem jest wszystko w porządku
Już w 2024 roku możemy przekroczyć klimatyczny Rubikon. Zamiast tego patrzymy na przerażające newsy o powrocie zimy i wmawiamy sobie, że jest wszystko w porządku.
Sobota nie była aż tak ciepła jak początek roku, ale można było poczuć wiosnę. Wieczorny chłodny wiatr nie przeszkadzał grupce znajomych w dyskusji na balkonie. Z uchylonych, a nawet otwartych na oścież okien balkonowych dochodził gwar, jakby to był środek lata, a nie połowa stycznia. Sielanka ma się jednak skończyć. Media już informują o tym, że zima "pokaże pazurki".
"Atak zimy", "powrót zimy", śnieżyce, a nawet mróz
Nagłówki są sensacyjne. Już nie pamięta się o kultowym "jest zima, więc musi być zimno". Pogorszenie się pogody w styczniu jest wręcz anomalią. Czy to nie najlepszy opis tego, czym dzisiaj jest globalne ocieplenie, skoro nawrót zimy w styczniu jest z taką pompą ogłaszany i z niepokojem zwiastowany?
Jeszcze ciekawsze moim zdaniem jest to, przed czym się straszy. Otóż to "pokazywanie pazurków" to od 10 do 40 cm śniegu i mróz w okolicach -10 stopni. Maksymalnie. Nocą. W drugiej połowie stycznia. Załóżmy jednak, że zima będzie bardziej surowa i faktycznie napada tyle śniegu, że poruszanie się po mieście będzie uciążliwe. Wciąż trudno oceniać to w kategoriach katastrofy. Bardziej adekwatną reakcją byłoby bicie na alarm: ludzie, ta zima to jakaś popierdółka! Zobaczcie, co się dzieje! Pierwsza połowa stycznia była jak wczesna wiosna, a śnieg nawet jeśli spadnie, to gdzież mu do tego, co było dawniej!
Francuski filozof Bruno Latour zauważał, że "Przemianę" Kafki można dziś interpretować w kontekście katastrofy klimatycznej i tym, jak podchodzi do problemu ludzkość. Właśnie z powodu tej myśli wróciłem do wybitnego dzieła pisarza i uderzyło mnie jeszcze mocniej. Przerażająca jest scena, w której siostra zamienionego w robaka Gregora Samsy wchodzi do jego pokoju wraz z matką. Kobiety mają przemeblować pokój tak, by mężczyźnie łatwiej było poruszać się po pomieszczeniu w nowym ciele. Trzeba więc wynieść niektóre obiekty utrudniające np. wspinaczkę po ścianach. Matka upiera się jednak, że zmiany wymażą dawne życie syna. Potwierdzą, że nie ma powrotu do dawnej rzeczywistości. Lepiej więc łudzić się, że meble jeszcze się przydadzą, że cała ta sytuacja to chwilowy kryzys, kwestia kilku dni i wszystko w końcu wróci do normy. Bierność zamiast reakcji.
Czy nie brzmi to znajomo? Czy właśnie nie tak reagujemy na to, co się dzieje z planetą?
Opady śniegu i zapowiedź mrozu są racjonalizowaniem katastrofy klimatycznej. Uspokajaniem się: śnieg pada, znowu jest straszna zima, wszystko po staremu. Zapomina się o tym, że wiosenna aura na początku roku to coś niepokojącego i świadczącego o poważnych zachodzących zmianach, czemu nie zaprzeczają nawet ewentualne obfite opady śniegu. Wolimy udawać, że jest jak było. Ludzkość faktycznie przypomina matkę Gregora Samsy – jest ślepa na problem.