TikTok może mieć kłopoty. W USA chcą go zbanować, a w Europie użytkownicy będą wściekli
Nowe problemy TikToka związane będą, jak zwykle, z bezpieczeństwem danych. W USA ponownie pojawiają się informacje mówiące, że chińskie macki mogą sięgać po dane na temat użytkowników i najwyższy czas podjąć radykalne kroki. Problem ten dotyczy także Europy, bowiem zmiana polityki prywatności chińskiego giganta ma oznaczać przekazywanie danych m.in. do Chin.
Zbanowanie TikToka w Stanach Zjednoczonych to pomysł jednego z członków Federalnej Komisji Łączności. W rozmowie z axios.com Brendan Carr przyznał, że blokada to jedyny sposób na to, aby ochronić amerykańskich użytkowników przed ewentualnym przekazywaniem danych na ich temat do Chin.
Latem Carr zwrócił się z prośbą do Apple i Google'a, aby firmy usunęły TikToka ze swoich cyfrowych sklepów. Polityk uznał najwyraźniej, że skoro giganci technologiczni nie mogą wykurzyć TikToka, decyzję trzeba podjąć na szczeblu politycznym.
W Stanach Zjednoczonych strach przed TikTokiem nie jest niczym nowym
Dwa lata temu urzędujący wówczas prezydent Donald Trump przestrzegał, że wzrost popularności aplikacji mobilnych należących do chińskich firm stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, gospodarki i polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Już wówczas Trump przebąkiwał o pomyśle zakazu korzystania z TikToka na terenie USA do czasu, aż aplikacja trafi w inne niż chińskie ręce. Najlepiej w amerykańskie.
Czy Amerykanom faktycznie chodzi o bezpieczeństwo danych? Sylwia Czubkowska zauważyła, że gra toczy się o coś innego: czy to Ameryka, czy Chiny będą kształtować wizję internetu i świata.
- Kluczowa jest oczywiście obawa przed Chinami: zarówno ze względu na potencjalne przekazywanie danych o użytkownikach aplikacji chińskim władzom, jak i z perspektywy roli Chin w kształtowaniu nowych, zglobalizowanych mediów społecznościowych. Realna jest obawa, że TikTok, który kształtuje gusta, styl życia i świadomość najmłodszego pokolenia, zrobi na to na chińską modłę w dłuższej perspektywie – mówiła w rozmowie ze Spider's Web+ Alicja Bachulska, analityczka ds. polityki zagranicznej Chin w Ośrodku Badań Azji Akademii Sztuki Wojennej.
Od grudnia blady strach może paść na bardziej świadomych użytkowników TikToka w Europie
Zmiana w regulaminie, która wejdzie w życie 2 grudnia, oznacza, że dane będą przekazywane poza kontynent. Między innymi do pracowników zlokalizowanych w Brazylii, Kanadzie, Izraelu czy właśnie Chinach. Przedstawiciele TikToka tłumaczą, że chodzi o udoskonalanie algorytmu. Sztuczną inteligencję trzeba bezustannie dokarmiać, aby stawała się coraz mądrzejsza. Niby logiczne, ale rodzi się obawa, czy w Chinach dane wykorzystane będą wyłącznie do trenowania programu.
Obawy są uzasadnione. Przypomnijmy, że niedawno chińska agencja ds. cyberprzestrzeni (CAC) stała się dysponentem opisów 30 algorytmów, na podstawie których największe internetowe platformy takie jak TikTok czy AliExpress dostarczają użytkownikom treści. Eksperci przestrzegali, że przekazywane informacje zawierają elementy, które w świetle zachodniego prawa zostałyby uznane za tajemnice handlowe.
Jeden z rozmówców "Guardiana" uspokaja, że chińskie władze nie potrzebują TikToka, aby móc szpiegować użytkowników z Europy. Pewnie jest w tym sporo racji, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Mimo wszystko trudno uznać za pocieszenie sytuację, w której nasze dane będą pożywką dla chińskich algorytmów uczących się, jak nas rozpracowywać. O to, że Pekin potem skorzysta z tej wiedzy możemy być spokojni. Albo właśnie niespokojni.