Kradną fotopułapki w lesie. Przyrodnikom nie pomaga nawet Apple
Przyrodnicy chcą rejestrować i chronić naturę przy pomocy fotopułapek. Te coraz częściej są dewastowane albo kradzione. Pół biedy, gdy nieświadomy złodziej zabierze je do domu. Wówczas nagrania z dużego pokoju trafiają prosto w ręce policji. Niestety inni są bardziej przebiegli. Aktywistom nie pomaga nawet Apple.
O rzece Małej jeszcze do niedawna mało kto słyszał. Mówiły o niej historyczne źródła, była nawet w pamięci niektórych okolicznych mieszkańców, którzy zapytani wspominali, jak pięćdziesiąt lat temu można było się w niej kąpać czy łowić ryby.
Dziś to niewielka rzeczka, którą łatwo pomylić z kanałem. Jednak właśnie takie miejsca są niezwykle cenne przyrodniczo. Niestety na Małą zapadł wyrok – miała być uregulowana, żeby nie wylewała i nie podmywała okolicznych terenów. Przykry paradoks, bo człowiek pobudował się na zalewowym miejscu i teraz dziwi się, że przyroda próbuje zachowywać jak przez lata.
Na szczęście koparki udało się powstrzymać. Przyrodnik Daniel Petryczkiewicz, który opisał jej losy w magazynie "Pismo", do dziś dogląda rzeki sprawdzając, czy nie jest zanieczyszczana lub czy w jej okolicach nie wyrzuca się śmieci. Innym problemem były quady dewastujące okolicę.
To, co dzieje się w okolicach, pomagały kontrolować trzy fotopułapki. W końcu jednak zostały skradzione.
Zorganizował na portalu zrzutka.pl zbiórkę na zakup nowych urządzeń. 5 tys. zebrane zostało w trzy dni. Suma ma pozwolić na zakup 2 fotopułapek i systemu, który je zabezpieczy.
Jak chroni się przyrodę za pomocą technologii?
W rozmowie ze Spider's Web Daniel Petryczkiewicz przyznaje, że liczył na pomoc AirTagów od Apple. Tyle, że te nie mają GPS-a.
– Żeby AirTag mógł się zlokalizować, musi się połączyć z telefonem. Inaczej wysyła tylko swoją ostatnią lokalizację. Wrzucając go do fotopułapki, złodziej musiałby zaakceptować prośbę AirTaga o połączenie z telefonem – wyjaśnia przyrodnik.
Właśnie to wykorzystują stalkerzy podrzucający znaczniki, licząc na to, że osoba, którą chcą obserwować, zaakceptuje "prośbę". Wprawdzie Apple przygotował przy tym mechanizm, który informuje użytkowników, że ktoś może ich śledzić, jeśli cudzy AirTag długo przebywa w ich okolicy. Zdarzały się jednak sytuacje, że powiadomienia nie było.
W przypadku osób zajmujących się ochroną przyrody, ratunkiem mogą być fotopułapki z GPS-em. Tyle że kosztują one znacznie więcej niż te podstawowe warianty.
Fotopułapka w lesie - jaką kupić?
W lesie nieopodal mojego rodzinnego domu bobry stworzyły własne królestwo. Z ich pracy już korzystają inne zwierzęta. W miniony weekend odwiedziłem nowe rozlewisko. W błocie widać było jeszcze świeże ślady dzików, które pewnie wczesnym rankiem korzystały z wodopoju.
Coraz bardziej kusi mnie, aby zostawić jedną czy dwie fotopułapki w lesie i zobaczyć, jak żyje sobie dzika przyroda. Nie obawiałbym się złodziei, bo akurat mam pewność, że w tym lesie zbyt wielu osób nie ma i raczej nie natknęliby się na dobrze ukryty rejestrator.
- Wg mnie jest tylko jedna fotopułapka warta konkretnej kasy: Bushnell. Cała reszta to chińszczyzna - jedna droga, druga tania, ale zasadniczo dość kiepska. Albo super słaba w wykonaniu – wyjaśnia Daniel Petryczkiewicz.
Najtańszy model od polecanego producenta kosztuje 749 zł. "Zastosowana technologia pozwala na wykonywanie zdjęć z rozdzielczością 24 Mpix oraz nagrywania wideo z dźwiękiem w rozdzielczości 1920 × 1080 i 30 klatkach na sekundę. Zasięg doświetlenia zdjęć i filmów nocnych to aż 18 metrów" – czytamy w opisie.
Na jednym zestawie baterii taka fotopułapka może pracować nawet do roku
Droższy sprzęt, kosztujący 1399 zł, pozwala na rejestrowanie z większą rozdzielczością (30 Mpix) i nagrywanie w 60 klatkach na sekundę. Zasięg doświetlania zdjęć i filmów nocnych to z kolei 24 metry. Na dodatek jest lepiej zamaskowany, a więc trudniej widoczny.
Zobaczyłem jedno z nagrań użytkownika takiej fotopułapki. Możliwość zobaczenia sarny z bliska, posłuchania lasu, gdy nie ma w nim nieproszonych gości, czyli nas - trudno się nie zachwycić. Aż chciałoby się zostawić kilka rejestratorów na łąkach, przy drzewach, gdzieś nad rzeką i potem cieszyć się widokiem natury.
Fotopułapki łapią leśnych przestępców
Zwykle cel fotopułapek jest inny - zarejestrować wykroczenia. I są w tym bardzo skuteczne.
- W 2020 roku dzięki monitoringowi z fotopułapek udało się ustalić ponad pięćdziesięciu sprawców wykroczeń oraz jedenaście przypadków kradzieży drewna. Fotopułapki służą przede wszystkim do wykrywania sprawców szkodnictwa leśnego, jednak bardzo często urządzenia reagują na zwierzęta. Dzięki temu niedawno udało się zaobserwować dwa wilki. To cenne dane przyrodnicze - mówił w rozmowie z trójmiasto.pl Łukasz Plonus, rzecznik Nadleśnictwa Gdańsk.
Leśnicy montują kamery tam, gdzie mieszkańcy zgłaszają miejsca dzikich wysypisk.
Nic więc dziwnego, że fotopułapki są celem dla tych, którzy z lasu chcą zrobić albo wysypisko, albo prywatny plac zabaw. Kradzież nie popłaca, bo policji zdarza się ustalić sprawców. Pomorski oddział chwalił się w sierpniu:
Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży, za który grozi kara do 5 lat pozbawienia wonności.