James Webb znowu ma problemy. Wstrzymane obserwacje
To naprawdę nie jest dobry początek misji planowanej na ponad dekadę. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba znów ma problemy. Jeden z jego najważniejszych instrumentów nie działa tak jak powinien.
- Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba wystartował z Ziemi 25 grudnia 2021 r.
- W lipcu 2022 r. naukowcy przyznali, że zarejestrowali już 7 uderzeń mikrometeoroidów w zwierciadło teleskopu. Jedno z uderzeń spowodowało powstanie nieodwracalnego odkształcenia.
- W sierpniu 2022 r. naukowcy odnotowali nieprawidłową pracę jednego z komponentów kamery MIRI pozwalającej na obserwacje wszechświata w średniej podczerwieni. Trwają prace nad rozwiązaniem anomalii
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba trafił na orbitę na początku 2022 roku. Lot i wejście na orbitę wokół punktu L2, skąd teleskop obserwuje wszechświat, przebiegł na tyle bezproblemowo, że inżynierowie przyznali, że paliwa na pokładzie teleskopu starczy na znacznie więcej niż dekadę obserwacji.
Taka deklaracja była miodem na uszy setek specjalistów i inżynierów, którzy przygotowywali teleskop do pracy przez ostatnie dwie dekady. Paliwa być może faktycznie wystarczy, ale dobrze by było, aby teleskop też działał bezproblemowo, a z tym jest już problem.
Kilka miesięcy po starcie naukowcy poinformowali, że na jednym z osiemnastu segmentów 6,5-metrowego zwierciadła teleskopu pojawiło się nienaprawialne odkształcenie, do którego doszło najprawdopodobniej na skutek uderzenia mikrometeoroidu. Owszem badacze zakładali, że do takich uderzeń może dochodzić w przestrzeni kosmicznej, ale nikt nie spodziewał się, że do pierwszego dojdzie tak szybko.
Przyszłość pokaże dopiero, czy był to niefortunny zbieg okoliczności, czy też w okolicach punktu libracyjnego L2 znajduje się więcej pyłu kosmicznego i mikrometeoroidów potencjalnie zagrażających teleskopowi niż przypuszczano.
Nowy dzień - nowy problem Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba
W środę naukowcy poinformowali, że zmuszeni zostali wstrzymać zaplanowane obserwacje naukowe ze względu na wystąpienie anomalii podczas obsługi schłodzonej do bardzo niskich temperatur kamery MIRI (Mid-Infrared Instrument), obserwującej wszechświat w zakresie podczerwonym.
Kamera wyposażona jest w specjalne koło pozwalające wybrać zakres promieniowania, w którym naukowcy mogą obserwować wszechświat. Koło to wykorzystywane jest do obserwacji spektroskopowych, w których docierające do teleskopu światło z odległych obiektów kosmicznych rozszczepiane jest na poszczególne częstotliwości, co z kolei pozwala na ustalenie składu chemicznego obserwowanych przez teleskop obiektów.
Już pod koniec sierpnia inżynierowie z centrum kontroli misji dostrzegli nienaturalny opór podczas operowania koła. Wtedy to wstrzymano obserwacje spektroskopowe, aby na spokojnie przeanalizować pojawiający się problem i opracować najlepszy możliwy sposób jego rozwiązania.
Taki zapas ostrożności nie powinien jednak nikogo dziwić. Jakby nie patrzeć, teleskop Jamesa Webba nie znajduje się na orbicie okołoziemskiej jak Kosmiczny Teleskop Hubble’a i nie ma absolutnie żadnej możliwości dotarcia do niego z misją serwisową. Punkt libracyjny L2, gdzie znajduje się James Webb oddalony jest od Ziemi o 1,5 mln km, czyli znajduje się cztery razy dalej niż Księżyc, a tym samym cztery razy dalej niż jakikolwiek człowiek kiedykolwiek dotarł.
Dla przypomnienia Kosmiczny Teleskop Hubble’a znajduje się zaledwie 600 km nad powierzchnią Ziemi, a od czasu uziemienia wahadłowców kosmicznych do niego też nie jesteśmy w stanie niczym polecieć. To doskonale wskazuje poziom trudności dotarcia do Jamesa Webba.
Póki co naukowcy chcący obserwować obiekty kosmiczne w trzech pozostałych trybach pracy kamery MIRI nadal wykonują obserwacje zgodnie z harmonogramem.
MIRI to absolutnie wyjątkowy instrument obserwacyjny przeznaczony do obserwacji wszechświata w zakresie średniej podczerwieni. To właśnie ten instrument odpowiada za zdjęcia najodleglejszych galaktyk we wszechświecie, a bliżej także młodych gwiazd dopiero formujących się w zimnych i gęstych obłokach pyłu. Co ciekawe, jest to także najzimniejszy instrument na pokładzie całego teleskopu. Jego detektor chłodzony jest aktywnie do temperatury -266 stopni Celsjusza, czyli zaledwie 7 stopni wyższej od absolutnego zera.
Pozostaje nam trzymać kciuki za przywrócenie prawidłowej pracy instrumentu, aczkolwiek dotychczasowe usterki i problemy teleskopu Jamesa Webba każą się zastanowić czy faktycznie zakończy on swoją pracę w przestrzeni kosmicznej dopiero wtedy, gdy wyczerpią się zapasy jego paliwa.