Google i Meta powinny zapłacić rachunki za internet. Operatorzy domagają pokrycia kosztów
Wiodący operatorzy komórkowi skarżą się, że znaczna część danych przechodzących przez ich infrastrukturę służy sprawnemu działaniu usług Google’a i Mety. Twierdzą, że bez finansowego wsparcia gigantów IT, dalsze inwestycje w rozwój infrastruktury mijają się z celem. Google, jak nietrudno się domyślić, ma inne zdanie.
Jak wynika z informacji zdobytych przez Reutersa, Deutche Telekom, Orange, Telefonica i Vodafone wywierają presję na urzędnikach Unii Europejskiej, by ci nakazali największym firmom IT współudział w kosztach rozbudowy infrastruktury internetowej. Jak argumentują, ponad 70 proc. sieciowego ruchu generują usługi streamingowe, gamingowe i społecznościowe firm Google i Meta.
Czytaj też:
Ów ruch sieciowy jest niezbędny do poprawnego funkcjonowania tych usług, a operatorzy - jak twierdzą - nie są w stanie na popycie na te usługi odpowiednio zarobić. Nie bez zwiększenia cen za dostęp do Internetu, co byłoby niekorzystne, w ich ocenie, dla konsumentów.
„Google i Meta to nie Netflix”.
Operatorzy w swoich skargach twierdzą, że największe firmy IT w żaden sposób nie chcą z nimi negocjować w kwestii partycypacji w kosztach. Wskazują mniejsze firmy VOD (w domyśle: Netflix), które również generują duży ruch, ale też wspólnie z tymi operatorami tworzą techniczne rozwiązania odciążające nieco sieć komórkową od ogromnego obciążenia, jakim jest streaming wideo.
W efekcie, jak podają, maleje motywacja w inwestowanie w rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej. Każda inwestycja powinna się zwrócić w rozsądnym czasie, tymczasem jak twierdzą operatorzy, internetowi giganci w sposób nieproporcjonalny do tychże operatorów zarabiają na tym ruchu sieciowym. W związku z tym dostawcy Internetu obawiają się, że nie będą w stanie spełnić politycznych celów Unii Europejskiej w zakresie cyfryzacji i dostępności usług online dla każdego obywatela.
Google odnosi się do skarg. Płacić nie zamierza, ale twierdzi, że pomaga.
Google zamierza trwać przy swojej polityce, jaką jest brak bezpośredniej współpracy (w sensie współfinansowania infrastruktury) z operatorami komórkowymi. Firma broni się jednak, że działa w szerokim zakresie, by odciążyć ową infrastrukturę. I przedstawia konkretne przykłady.
Najważniejszym jest oczywiście YouTube, który konsumuje ogromne ilości danych. Google, jak twierdzi, nieustannie inwestuje miliardy euro, by przesył danych z tytułu YouTube’a był jak najefektywniejszy. YouTube’owi i innym usługom Google’a towarzyszą inwestycje firmy w lokalne centra danych, podmorskie światłowody i 20 europejskich punktów Big Cache, które pełnią funkcję chmurowej pamięci podręcznej i których jedynym przeznaczeniem jest optymalizacja ruchu sieciowego.
Spór na razie nie jest oficjalnie rozpoznany przez władze unijne w tym znaczeniu, że nie idą za nim żadne formalne procedowania. To jednak może się zmienić w nieodległej przyszłości. Argumenty obu stron brzmią zasadnie, choć na dziś nie istnieje wolnorynkowa gospodarka, w której giganci IT byliby prawnie zobligowani do partycypacji w kosztach rozbudowy infrastruktury. To pozwala przypuszczać, że ostatecznie skargi operatorów nie przyniosą zamierzonego efektu. To jednak na dziś wyłącznie gdybanie.