REKLAMA

Garmin zabrał mnie aż do Holandii, żeby pokazać mi smart rower. Teraz mogę o nim opowiedzieć...

... tym bardziej że w sumie na ten wyjazd zabrałem swój rower - prawie identyczny. Więc może nawet łatwiej będzie ten temat omówić na przykładzie mojego roweru.

Rower smart. Garmin i jego radar, pomiar mocy, komputer i inne
REKLAMA

Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.

REKLAMA

Przyznaję się - mam słabość do wszystkiego, co ma w nazwie smart. Może to jakaś forma próby rekompensaty własnych niedoskonałości, a może po prostu zamiłowanie do gadżetów, które zaprowadziły mnie prosto do redakcji Spider's Web. Tyle tylko, że w przypadku jazdy na rowerze te gadżety nie do końca są gadżetami w negatywnym tego słowa znaczeniu. Część z nich zmieniła całkowicie to, jak jeżdżę. Część natomiast na tyle uprzyjemnia mi jazdę, że nie wyobrażam sobie rezygnowania z nich.

Jeszcze innym z kolei przydałoby się kilka poprawek, a najlepiej nowa generacja. Ale o tym też będzie.

Jak w sumie wygląda połączony smart rower Garmina?

 class="wp-image-2260449"
Tak to wyglądało w wersji prasowej. Zdjęcie: LAVFotografie-Video

Fizyczna i mechaniczna część roweru jest tutaj oczywiście dość standardowa i chodzi oczywiście o nasz rower. Tego elementu zestawu u Garmina nie kupimy.

To, co czyni go smart, a może raczej połączonym, to akcesoria, które można do niego zamontować i które sprawiają, że to, co robimy na rowerze, może być lepsze, szybsze, mocniejsze, bezpieczniejsze albo... bardziej cyfrowe.

Ale zamiast polegać na prasowej grafice i suchym omówieniu poszczególnych elementów, rzućmy okiem na mój rower - tym bardziej, że ma piękny kolor przez lata udało mi się stopniowo skompletować właściwie wszystko, co widać na powyższym obrazku. Tak, bidon też, ale on niestety nie ma nawet Bluetooth.

Jak to więc wygląda w moim przypadku? Mniej więcej tak:

 class="wp-image-2260191"

Ostatnio nawet próbowałem policzyć, czy mam na rowerze więcej sprzętu Garmina, czy Shimano. Wygrało ostatecznie Shimano, ale przewaga była niewielka.

A teraz szybko - co to dokładnie jest, z czego mógłbym zrezygnować, a bez czego nie wyobrażam sobie jazdy? Zacznijmy od rzeczy najważniejszych i - przynajmniej dla mnie - niedemontowalnych.

Radar Garmin Varia

 class="wp-image-2222556"
Najnowsza wersja doczekała się dodatku w postaci kamery. Podobno już od premiery pierwszej generacji była to jedna z najbardziej oczekiwanych przez klientów opcji.

Nie będę owijał w bawełnę - gdybym miał wybrać jeden jedyny cyfrowy sprzęt, który zostanie na moim rowerze, to byłby to właśnie radar Varia. To dzięki niemu - po tym dokładnie teście - przekonałem się, że jednak da się jeździć po drogach względnie spokojnie i względnie bezpiecznie. Niedługo po testach kupiłem prywatny radar (511), potem zmieniłem opony w moim rowerze trekkingowym na węższe i gładsze, a ostatecznie skończyłem z rowerem szosowy.

Nie znam przy tym ani jednej osoby, która żałowałaby zakupu radaru Varia. Owszem, na początku wiele osób kręci nosem, że drogo, że w sumie to co im to da, że nie ochroni ich w sytuacji, kiedy ktoś bezpardonowo w nich wjedzie, że... i tak dalej, i tak dalej. A potem kupują i nagle się okazuje, że komfort jazdy w sytuacji, kiedy stale wiemy, co dzieje się za nami, to coś, co jest warte wydanych pieniędzy.

Tak, dalej należy się obracać za siebie i nie wierzyć ślepo elektronice. Ale dzięki radarowi często wiemy kiedy się obrócić - i często wcześniej, niż wiedzielibyśmy o tym w analogowej rzeczywistości bez żadnego wspomagania.

Pomiar mocy Garmin Rally

 class="wp-image-1801618"

Trochę się zastanawiałem, czy dać to na drugie czy trzecie miejsce, ale jednak daję na drugie - chociażby ze względu na to, że teoretycznie i radar Varia, i pomiar mocy da się ogarnąć bez komputera rowerowego, wykorzystując np. smartfona.

Dlaczego pomiar mocy jest dla mnie taki istotny, mimo że nigdzie się nie ścigam, nie trenuję do żadnych zawodów i generalnie jeżdżę rekreacyjnie-hobbystyczno-turystycznie? Bo to chyba najlepszy możliwy sposób do kontrolowania mojego wysiłku - zarówno podczas długich wypadów turystycznych, jak i krótkich przejazdów losowo-treningowych. Jazda na prędkość ma ograniczony sens, jazda na tętno też ma swoje wady. Za to moc to moc - jest, jaka jest i nie da się z nią dyskutować, a i jej zależność od czynników zewnętrznych jest ograniczona.

Kiedy więc postanawiam sobie coś poćwiczyć - wiem, że pomiarem mocy ten trening będzie zawsze taki sam, niezależnie od dnia, godziny, wiatru czy podjazdów (ok, to ostatnie w okolicach Wrocławia nie jest problemem). Kiedy natomiast jadę w dłuższą trasę, wiem mniej więcej, jakich wartości się trzymać, żeby nie odpaść nagle w połowie trasy.

W sumie z Rally mam tylko jeden problem - jest piekielnie drogi. Sam zresztą ograniczyłem się wyłącznie do wersji na jedną stronę (czyli oznaczenie 100), bo funkcje oferowane przez parę były dla mnie już trochę przerostem formy nad treścią.

Co pewnie oznacza, że w końcu i tak kupię brakujący pedał, ale nigdzie nie napiszę, że była to rozsądna decyzja.

Komputer rowerowy Garmin Edge

 class="wp-image-2252703"

Daję dopiero na trzecie miejsce, ale zdecydowanie wolałbym z niego nie rezygnować, tym bardziej że tak naprawdę to jest mózg całego tego połączonego roweru. Owszem, można większość rzeczy zrobić na telefonie, można też z poziomu telefonu np. nawigować. Ale który telefon wytrzyma tyle na jednym ładowaniu, ile jest w stanie wytrzymać którykolwiek z komputerków Edge - tego nie wiem. Pewnie żaden.

Dlaczego poza tym Edge nie schodzi z mojego roweru? Po pierwsze - bo jest bardzo przydatny treningowo, szczególnie biorąc pod uwagę otwartość platformy Garmina na inne usługi dostarczające plany treningowe, a także (wersje Plus i 1040) - własne sugestie treningowe. Nie udało mi się chyba nigdy ukończyć żadnego konkretnego planu treningowego, więc chętnie przygarnę takie codzienne, generowane na podstawie dotychczasowego obciążenia porady. Czy mają one sens i faktycznie coś dają - przekonam się pod koniec sezonu. Ale że podobne adaptacyjne treningi z TrainerRoada przez zimę zdały egzamin - jestem dobrej myśli.

Po drugie - uwielbiam co jakiś czas wsiąść na rower i ruszyć w nieznane. Pod warunkiem że do tego nieznanego mam zaplanowaną dobrą trasę i będę nawigowany zakręt po zakręcie. Edge może i nie jest absolutnie najlepszym na świecie sprzętem do nawigacji rowerowej, bo swoje słabe punkty ma (choć 1040 szczęśliwie masę problemów rozwiązał), ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się kiedykolwiek faktycznie zabłądzić, polegając na jego wskazówkach.

A to już naprawdę coś, co zresztą mogą potwierdzić osoby z redakcji Spider's Web, które samochodem wywożę regularnie nie tam, gdzie początkowo planowaliśmy dojechać...

 class="wp-image-825446"

To jest ten element zestawu połączonego roweru, który moim zdaniem dość pilnie czeka na odświeżenie. Nie tylko dlatego, że akumulator w moim UT800 (również kupionym po teście) po ponad 2 latach intensywnego użytkowania znacząco już niedomaga. Ale zacznijmy od plusów.

Największym plusem jest to, że światła łączące się z komputerem rowerowym przez ANT+... nie wymagają od nas żadnego myślenia. Włączamy komputer albo rozpoczynamy jazdę - zapalają się. Kończymy jazdę - gasną. Drobne ułatwienie i nikt nam nie zabroni w zwykłej i dużo tańszej lampce po prostu wcisnąć przycisku, uzyskując dokładnie ten sam efekt. Ale skoro oświetlenie w samochodzie też może się włączać samo, to dlaczego nie ma się tak dziać i na rowerze?

W przypadku UT800 świetnym rozwiązaniem jest też automatyczne dostosowanie trybu i intensywności oświetlenia do aktualnego poziomu oświetlenia (dane pobierane z komputera Edge). Jasno - miga sobie w trybie dziennym. Wjeżdżamy do ciemnego tunelu - włacza się tryb ciągłego świecenia. Wyjeżdżamy - znowu miga. Ciemno - świeci ciągle. Ciemno i jedziemy szybciej - świeci ciągle i do tego mocniej. Brakuje tylko skrótu do migania długimi, żeby popędzać wolno jadące samochody.

Co więc jest nie tak? Jak dla mnie - dwie rzeczy. Po pierwsze - czas pracy na jednym ładowaniu. 1,5 godziny w najmocniejszym trybie czasem nie starcza mi na to, żeby z komfortowym zapasem wrócić do domu z wieczorno-nocnej przejażdżki i to naprawdę nie jest przyjemne. Wiem, że z akumulatorami nie ma cudów i jak ma starczyć na długo, to musi być spory - i ok, proszoszę może nawet większą lampkę. Albo niech akumulator będzie wymienny na poczekaniu.

Druga sprawa - UT800 to dalej lampka-latarka, nie reflektor, który można łatwo ustawić tak, żeby nikogo nie oślepiał, ale jednocześnie oświetlał odpowiednio dużą część drogi przed nami. Marzy mi się następca zgodny z StVZO, bo jak na razie lampek sterowanych przez ANT+, zgodnych z StVZO i możliwych do zamontowania w uchwycie GoPro (odwróconym) jest chyba równe zero.

A najlepsze jest to, że to w sumie jeszcze nie koniec

Garmin budował ten połączony rower od lat i niektóre sprzęty doczekały się już n-tej generacji. Na prezentacji pokazano nam zresztą grafikę z dawnych lat, którą udało mi się znaleźć również w odmętach internetu. Wyglądała tak:

 class="wp-image-2260644"

Kilka sprzętów z tej listy zdążyło już nawet zniknąć. Serię Vector zastąpiło Rally, a kamer Virb już właściwie nie ma - szkoda, bo oferowały kilka ciekawych rozwiązań. Edge oczywiście też jest nowy, czujniki tętna też zmieniały się już kilka razy (gdzie jest czujnik na ramię, Garminie?).

Idea jednak pozostała ta sama - przenieść jak najwięcej informacji z roweru i tego, co na rowerze robimy, do cyfrowego świata, gdzie z tych danych można zrobić użytek - również w czasie rzeczywistym, co potwierdzają wszystkie Staminy, adaptacyjne plany treningowe, systemy planowania wysiłku podczas przejazdu i podobne.

Swoją drogą - trochę trzeba było czekać, zanim te dane przestały być dla przeciętnego rowerzysty po prostu danymi, a stały się gotowymi informacjami. Edge 1000 zadebiutował w końcu aż 5 lat temu, a dopiero dzisiaj widzimy, jak część z tych danych można skutecznie i zjadliwie przetworzyć.

Nie za dużo tych sprzętów doczepionych do roweru?

Nie, szczególnie że części z nich albo właściwie nie trzeba ładować (pomiar mocy - wymienna bateria raz na dłuuuugo) albo trzeba ładować bardzo rzadko (Edge 1040 Solar). Natomiast absolutnie nie miałbym nic przeciwko, gdyby pod względem czasu pracy na jednym ładowaniu oświetlenie zaczęło gonić reszte tego zestawu - choć tutaj akurat prawa fizyki są raczej nieubłagane i najwyżej da się zrobić trochę lepiej.

Wbrew jednak temu, co wiele osób twierdziło - nawet takie obładowanie roweru sprzętem nie zabiło radości z jeżdżenia. Czy to czysto spontanicznego, czy jakiegoś bardziej ukierunkowanego.

REKLAMA

Żałuję właściwie tylko jednego - że z listy akcesoriów rowerowych wypadła nakładka na okulary w postaci Varia Vision, i z tego, co wiem, to wsparcie dla tego urządzenia jest stopniowo wycinane z nowszych urządzeń, więc nawet nie ma co polować na jakieś cudownie zachowane egzemplarze. Ale kto wie - może kiedyś pojawi się następca? Trzymam kciuki, choć nie robię sobie na to większych nadziei.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA