REKLAMA

Polacy potrafią odróżnić kiełbasę od fasolki. Nowe badanie niszczy argumenty branży mięsnej

Zdaniem przedstawicieli polskiej branży mięsnej Polacy to tumany, które nie potrafią odróżnić kiełbasy od jej roślinnego zamiennika, więc postulują o to, by zakazać nazywania roślinnych zamienników nazwami utożsamianymi z produktami odzwierzęcymi. Tymczasem pojawiło się badanie, które wyraźnie pokazuje, że Polacy jednak nie mają problemów z określeniem, co jest szynką, a co fasolką.

Polacy ogarniają produkty wege
REKLAMA

Gwoli przypomnienia - czołowi przedstawiciele polskiej branży mięsnej uważają, że nazywanie roślinnych alternatyw takimi samymi nazwami, jak oryginalne, mięsne produkty, powoduje u konsumentów dezorientację i wprowadza w błąd. Toteż walczą oni o wprowadzenie na terenie całej Unii Europejskiej takiego samego zakazu jak we Francji, by kiełbasa pozostała kiełbasą, a roślinny odpowiednik znalazł sobie swoją własną nazwę.

REKLAMA

Dla przykładu, prezes organizacji producentów trzody chlewnej Polpig. Aleksander Dargiewicz, uważa jak następuje:

Wtóruje mu Andrzej Kowalski, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu JBB Bałdyga:

Innymi słowy panowie próbują powiedzieć, że Polacy to biedne zagubione owieczki (lub po prostu tumany), które nie potrafią odróżnić leżącej na półce kiełbasy od jej roślinnego zamiennika, więc trzeba im koniecznie pokazać, co jest prawdziwym mięsem, a co roślinnym podrabiańcem.

Oczywiście każdy rozsądny człowiek widzi, że ten argument się kupy nie trzyma, zwłaszcza w marketach, gdzie każdy produkt roślinny jest wyraźnie oznaczony i leży w wydzielonej sekcji sklepu. Teraz jednak mamy twarde dane na to, że Polacy wcale nie mają problemu z odróżnieniem mięsa od roślin.

Czy mięsne nazwy roślinnych produktów wprowadzają konsumentów w błąd?

Taki tytuł nosi badanie przeprowadzone w lipcu 2022 r. za pomocą panelu Ariadna przez RoślinnieJemy. Organizacja zapytała ponad 1000 Polek i Polaków, czy kiedykolwiek zdarzyło im się przez pomyłkę kupić produkt roślinny zamiast prawdziwego produktu odzwierzęcego. Jak łatwo się domyślić, w przeważającej większości nikt takiego problemu nie miał, a jeśli już, to rzadko.

 class="wp-image-2277780"

Z rozróżnianiem mięsa i nie-mięsa nie mają problemu ani kobiety, ani mężczyźni. Nie mają problemu ani ludzie doskonale wykształceni, ani ludzie z wykształceniem podstawowym. Nawet emeryci nie mają problemu z odróżnieniem mięsa od roślinnych zamienników - 81 proc. emerytów nigdy nie zdarzyło się kupić przez pomyłkę roślinnego zamiennika mięsa.

 class="wp-image-2277792"

W skali całego badania tylko jedna grupa często miewa problem z rozróżnieniem mięsa od jego alternatywy (3-5 proc.) i są to osoby młode, w wieku 18-34 lat, czyli takie, które wg innych badań RoślinnieJemy najczęściej spożywają produkty roślinne.

Autorzy badania wskazują, że być może wynika to z faktu, iż te osoby prawdopodobnie już są na diecie fleksitariańskiej i po prostu nie zwracają uwagi na etykiety. To jednak niewielki odsetek, blednący wobec 82 proc. badanych, którzy tego typu problemy mieli bardzo rzadko lub nigdy.

 class="wp-image-2277789"

Argumenty branży mięsnej nie mają sensu.

Widać wyraźnie, że rzekoma „dezorientacja” polskiego konsumenta występuje wyłącznie w wyobraźni proponentów zakazu nazywania wege burgerów burgerami. Podobnie zresztą uważają autorzy petycji, która ma zatrzymać zakaz, nim ten wejdzie w życie. Jak czytamy w opisie petycji:

REKLAMA

Osobiście jednak nie mam wątpliwości, że polska branża mięsna przepchnie ten zakaz, jak miało to miejsce we Francji. Branża mięsna jest największym działem przetwórczym przemysłu spożywczego w Polsce (choć przy tym jednym z najmniej rentownych, o ironio), więc nie ma co się oszukiwać, że decydenci postawią jej interes ponad interes konsumenta.

Na szczęście badanie RoślinnieJemy pozwala mieć nadzieję, że tak jak Polacy nie mają problemu z odróżnieniem mięsa od nie-mięsa, tak samo nie będą mieli problemu z zakupem roślinnych zamienników, gdy te zmienią nazwy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA