Świetny GPS i akumulator, ale kilka rzeczy można poprawić. Amazfit T-Rex 2 - recenzja
Amazfit T-Rex 2 kusi świetnym GPS, bardzo dobrym akumulatorem, pięknym ekranem, terenowym wyglądem i rozsądną ceną. Ale kilka kwestii można było rozegrać przynajmniej odrobinę lepiej.
Czy będą to kwestie decydujące dla kogoś o tym, czy kupić ten zegarek czy nie? Na to pytanie już każdy zainteresowany będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.
Aktualizacja: Dodano informacje na temat nadchodzących nowości w kwestii nawigacji w terenie.
Amazfit T-Rex 2 - co warto wiedzieć na początku?
Że Amazfit T-Rex 2 to spory zegarek, z kopertą o wymiarach 47,7x47,7 mm i grubością 13,5 mm. Co zaskakujące, nie jest przy tym porażająco ciężki, bo masa wynosi 66 g, co można zapewne wytłumaczyć tym, że w większości wykonano go z tworzywa sztucznego. Nie jest ono jakoś przesadnio premium w odbiorze, ale za to - przynajmniej według deklaracji producenta - powinno wytrzymać naprawdę sporo. Sam po kilku tygodniach testów nie jestem w stanie doszukać się na zegarku jakichkolwiek śladów użytkowania, więc faktycznie może być dobrze.
Mimo ograniczonej masy T-Rexa, mam jednak wrażenie, że jest to sprzęt przeznaczony raczej dla osób z większymi nadgarstkami. Tym bardziej, że dość sztywny pasek jest dodatkowo niemal całkowicie sztywny w okolicach łączenia z zegarkiem i na chudszych rękach może to wyglądać dość dziwnie i nie być przy okazji przesadnie wygodne.
Z drugiej strony - to jednak potężny zegarek, więc nie ma co oczekiwać, że będzie pasować na absolutnie każdy nadgarstek.
Na pochwałę zasługuje bez wątpienia wyświetlacz T-Rexa 2
To dotykowy AMOLED o rozdzielczości 454x454 pikseli, przekątnej 1,39", chroniony szkłem (brak widocznych rysek w trakcie tekstu). Wygląda po prostu świetnie i widać, że popracowano nad tym, żeby wyświetlane na nim treści też wyglądały dobrze.
Animacje są na swoim miejscu, interfejs wykorzystuje dostępną powierzchnię, kolory i rozdzielczość tak, jak to tylko możliwe, a całość sprawia przyjemne, smartfonowe wrażenie.
Poprawnie działa też wybudzanie przez podniesienie nadgarstka, a w opcjach możemy włączyć trochę-oszczędny tryb zawsze włączonego wyświetlacza, gdzie przy braku aktywności wyświetlane będzie całkiem sporo informacji poza samą godziną.
Mogę się przyczepić tutaj tylko do dwóch kwestii. Po pierwsze, w trybie zawsze włączonego wyświetlacza dostępny jest automatyczny tryb nocny, w którym Amazfit T-Rex 2 wykrywa, że położyliśmy się spać i wyłącza wtedy podświetlanie ekranu. Brzmi to kusząco, ale w rzeczywistości jest mało wygodne, bo zegarek świeci i podświetla się na długo po tym, jak położymy się do łóżka. Możliwe, że gaśnie, gdy faktycznie zaśniemy, ale to chyba niewielkie pocieszenie. Na szczęście jest i tryb harmonogramu, który kontroluje to w dużo przyjemniejszy sposób.
Drugie zastrzeżenie dotyczy tego, że o ile podświetlenie ekranu jest na tyle intensywne, że nawet w mocnym słońcu przeważnie wszystko jest idealnie czytelne, o tyle zdarzają się sytuacje, kiedy z tą czytelnością są delikatne problemy. Przykładowo w ekstremalnie mocnym świetle, kiedy dodatkowo mamy jeszcze założone okulary, sytuacja robi się trochę gorsza i odbłyski na szklanej osłonie wyświetlacza raczej nie pomagają. Prawdopodobnie nie będzie to nam przeszkadzać przesadnie często, ale trzeba się liczyć z tym, że od czasu do czasu trzeba będzie trochę pokręcić nadgarstkiem.
Poza tym jednak patrzenie na ten ekran przeważnie przyjemnością, tym bardziej, że kąty widzenia są bardzo dobre. Udało mi się wprawdzie znaleźć taki kąt, gdzie biele robią się minimalnie fioletowawe, ale powtórzenie tego na co dzień będzie raczej trudne.
Przy okazji - plus za to, że ekran w Amazfit T-Rex 2 automatycznie blokuje się podczas aktywności. Szczególnie biorąc pod uwagę kolejny punkt.
Potężny plus: T-Rex 2 możemy obsługiwać bez dotykania ekranu.
Właściwie wszystko, co można zrobić na tym zegarku, da się zrobić bez dotykania ekranu dotykowego. Jeśli więc biegamy w rękawiczkach, strasznie pocą nam się ręce albo po prostu uznajemy przyciski za wygodniejsze i bardziej precyzyjne w ruchu - tak, Amazfit T-Rex 2 bardzo daje radę. Cztery fizyczne przyciski pozwolą nam bez trudu przemieszczać się po menu, wybrać aplikacje, tryby aktywności, uruchomić, zapauzować czy zakończyć trening. Dokładnie tak, jak powinno być.
Drobny problem przycisków jest taki, że część z nich jest trochę za bardzo schowana za wybrzuszeniami obudowy. Tak, miło, że są chronione przed uszkodzeniami - szkoda tylko, że przez pierwszych kilka dni regularnie zamiast lewego górnego przycisku wciskałem przeważnie fragment obudowy. Dodatkowo albo mam za małe ręce, albo przyciski po lewej są od siebie trochę zbyt daleko, żeby obsługiwać je wygodnie bez ekstremalnej zmiany ułożenia ręki - a przecież to przyciski góra i dół, czyli teoretycznie takie, których używa się regularnie naprzemiennie.
To jednak prawdopodobnie kwestia przyzwyczajenia, choć nie miałbym nic przeciwko, gdyby te przyciski były ciut bliżej siebie.
Funkcje sportowe
Tych jest sporo - samych trybów sportowych jest ponad 150, przy czym takich, które różnią się od siebie czymś innym niż ikona i nazwa, jest kilkanaście.
W przypadku większości trybów mamy do dyspozycji, poza standardowym "odpal i leć", kilka dodatkowych opcji. Można m.in. ustawić docelowy efekt aerobowy/betlenowy, włączyć i wyłączyć autopauzę oraz autookrązenia, a także zadać podstawowe cele - np. spalone kalorie, czas czy dystans. Możliwe jest też ułożenie prostych treningów interwałowych, chociaż ograniczają się one właściwie to rowerzerwki, interwału i odpoczynku, bez zadawania szczegółowych parametrów dla każdego z etapów.
W przypadku wybranych aktywności można dorzucić jeszcze kilka ustawień. Przykładowo podczas biegania możemy mieć aktywny monitor tempa czy asystenta kadencji.
W większości przypadków całkowicie taki pakiet możliwości wystarczy, przy czym brakuje tutaj trochę bardziej rozbudowanych treningów, o sugestiach treningowych czy planie treningowym nie wspominając. Wprawdzie teoretycznie w aplikacji powinna znaleźć się zakładka z treningami (albo z Trenerem), ale... w moim przypadku nic takiego się nie pojawiło.
GPS w Amazfit T-Rex 2
Tutaj opinia będzie krótka: wielosystemowy, dwuzakresowy system lokalizacji działa bardzo, bardzo dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę, że to urządzenie za około 1000 zł. Może nawet w tym kontekście można uznać, że w tej kwestii Amazfit T-Rex 2 jest szokująco dobry.
Nie udało mi się właściwie znaleźć sytuacji, w której lokalizacja w T-Rex 2 nie dawałaby rady. Ustalanie lokalizacji przed wyruszeniem w trasę - bardzo szybko. Wysokie budynki i drzewa? Bez większych problemów. Jazda na rowerze, bieganie, piesze wędrówki - bez zarzutów.
Zestawiłem przy tym T-Rex 2 z Garminem Forerunnerem 255 i telefonem i doskonale widać, że oba zegarki w trudniejszych warunkach (gęsty las) radzą sobie wyśmienicie i właściwie tak samo, natomiast telefon... zdecydowanie sobie nie radzi.
Tutaj można rzucić okiem na zachowanie w lesie:
FR 255 i T-Rex 2 mają gładkie, ale nie sztucznie gładkie ślady. Z kolei telefon straszliwie błądzi, potencjalnie fałszując nie tylko przebieg trasy, ale przede wszystkim jej dystans.
Tutaj ponownie - FR 255 i T-Rex 2 elegancko mniej więcej w obrysie ścieżki. Telefon - cuda.
Podobnie jest z jazdą na rowerze, przynajmniej na rowerze szosowym. Ślad zapisywany przez dwa zegarki (i Edge 830) jest bardzo, bardzo zbliżony. Przy czym akurat dla jazdy szosowej wielozakresowy GPS uważam w większości przypadków za zdecydowaną przesadę.
Ślad właściwie nie do odróżnienia:
Minimalnie inaczej na rondzie, T-Rex 2 chyba trochę uciekł na wyjeździe, ale na wjeździe mógł być ciut bardziej precyzyjny:
Ciekawostka: tutaj są trzy ślady. Serio.
Mapy i nawigacja
Map niestety nie ma, nawigacji jako takiej - przynajmniej póki co - również. Jest natomiast funkcja powrotu do punktu startowego.
AKTUALIZACJA:
W okolicach końcówki lipca 2022 zegarek powinien otrzymać aktualizację, w ramach której użytkownicy dostaną dostęp m.in. do:
- nawigacji zgodnie z zaimportowaną trasą lub powrotu dotychczasowym śladem,
- nawigacji na żywo wzdłuż zaplanowanej trasy
- importowania tras z poziomu aplikacji Zepp
- wyświetlania profilu wysokościowego trasy z opcją śledzenia zmian wysokości w czasie rzeczywistym i opcją podziału podejść na na mniejsze segmenty
Czujnik tętna
W tym przypadku mam mocno mieszane uczucia, głównie dlatego, że czujnik w Amazfit T-Rex 2 potrafi być naprawdę bardzo dobry i... równocześnie potrafi się bardzo mocno pomylić. Ale przejdźmy od słów do obrazków, może od razu z jakimś mocnym przykładem:
Mamy tutaj cztery dłuższe interwały, a potem jakiś mój radosny chaos nie-treningowy. Początek wygląda całkiem nieźle - T-Rex 2 pokazuje przez jakiś czas dokładnie to samo, co Forerunner 255 i - co nawet ważniejsze - to samo, co mój ulubiony Polar Verity Sense. Różnice są pomijalne, opóźnienie praktycznie nie występuje.
Gorzej robi się w momencie, kiedy pierwszy interwał rozkręca się na dobre. T-Rex 2 ma bowiem tendencję do odczytywania mocno zawyżonego tętna - podczas gdy Garmin i Polar zgadzały się, że są tutaj jakieś 153-154 uderzenia serca na minutę, T-Rex 2 wjechał z okolicami 170 BPM. Dość szybko się zorientował, że w sumie to jednak nie, wrócił do pełnej zgodności z pozostałymi urządzeniami i... w kolejny interwale też zrobił wyraźny pik.
Trzeci interwał był już właściwie idealny, czwarty był poprawny kształtem, ale odrobinę (3-4 BPM) za wysoko. Wciąż akceptowalny wynik. Widać jednak, że dwukrotnie pod koniec znowu postanowił wystrzelić w górę i tutaj już trudno uznać te wystrzały za satysfakcjonujące, jeśli chodzi o jakość danych.
Nie jest to zresztą jedyny przypadek, kiedy T-Rex 2 potrafi pokazać nieproporcjonalnie wysokie tętno. Przykładowo tutaj krótki, prosty, lekki trening niby-siłowy. Mogę zagwarantować, że do okolic 180 BPM nawet się nie zbliżyłem - gdyby tak było, mocno zacząłbym się martwić o swoją kondycję.
W tym przypadku nie mam jednak aż tak wielkich zastrzeżeń - układ rąk/nadgarstka przy tego typu ćwiczeniach potrafi naprawdę sporo namieszać przy optycznym czujniku na nadgarstku i nie jest to pierwszy zegarek, który miał z tym problem.
Natomiast ekscesy przy zwykłych interwałach mogą już trochę martwić. Tym bardziej, że duża część tych interwałów wygląda dobrze, tylko po to, żeby nagle pojawił się kompletnie niepotrzebny i nieprawidłowy pik.
Tyle dobrze, że nie pojawia się on zawsze, a do tego nie zaburza on aż tak bardzo średniego tętna i oceny efektu treningowego, ale zdecydowanie jest to coś, co należałoby poprawić.
Czepiam się tego szczególnie z jeszcze jednego powodu - Amazfit T-Rex 2 nie obsługuje zewnętrznych czujników tętna. Może sam pełnić rolę czujnika tętna, np. dla telefonu, ale już w drugą stronę to nie zadziała. Szkoda, bo nie wszystkim pasują (i poprawnie działają) czujniki tętna w zegarkach, a tak dałoby się wszelkie niedogodności zbyć "wystarczy kupić czujnik tętna i już będzie dobrze".
Po treningu i poza treningiem, czyli aplikacja Zepp
Jeśli chodzi o podstawowe pomiary poza treningiem, to jest tutaj właściwie wszystko. Kroki, tętno (poza aktywnością - interwał najwyżej 1-minutowy), piętra, godziny na stojąco i siedząco, kalorie, saturacja krwi tlenem, pomiar stresu, pomiar snu i... pewnie coś jeszcze przegapiłem. Zliczanie kroków działa w porządku, kalkulacja tętna spoczynkowego też daje satysfakcjonujące rezultaty, natomiast pomiar snu całkiem nieźle radzi sobie z określeniem godziny zasypiania i wstawania, a do tego - nawet jeśli przerwa w śnie trwa dość długo - potrafi ładnie zsumować oba fragmenty.
Dokładności podziału na fazy snu nie jestem w stanie ocenić, ale to, o której zasnęliśmy i o której wstaliśmy, powinno być zliczane całkiem precyzyjnie.
W przypadku podsumowania aktywności informacji jest jeszcze więcej. Przykładowo, tak wygląda ekran podsumowania jazdy na rowerze (uwaga - czujnika mocy nie podłączymy):
Jeśli dla kogoś to wciąż za mało danych, to ma jeszcze te:
Oraz te:
A gdyby to dalej nie wystarczało, to jest jeszcze - podobna do tego od Garmina/FirstBeat, aczkolwiek w trochę uproszczonej wersji:
I tutaj wracamy trochę do problemu z chwilowymi zbyt wysokimi pomiarami tętna. O ile bowiem przy prawidłowo zmierzonych treningach te wyniki końcowe są nawet całkiem zbliżone do tych od Garmina, o tyle przy pikach aplikacja Zepp lubi dodać kilka dziesiątych punktu tu i tam. Przykładowo powyższą aktywność Garmin ocenił dla korzyści beztlenowej jako 1,1, czyli w sumie nic. Zepp/T-Rex 2 przyznały mi 2,1, czyli już coś.
Warto więc, jak zawsze, podchodzić do tych wyników z dystansem, choć jak najbardziej mogą być w przybliżeniu rozsądną wskazówką treningową. Podobnie jak obecne na zegarku kalkulacje VO2max (całkiem rozsądne wyniki), suma obciążenia treningowego czy czas odpoczynku.
Ciekawym rozwiązaniem jest natomiast PAI, czyli ogólny wskaźnik naszej aktywności, przypominający w dużej mierze inne systemy zliczania aktywnych minut i odpowiedniego nagradzania za odpowiednio wysoką aktywność.
System jest przy tym powiązany z naszym wiekiem sprawnościowym (początkowa kalkulacja na podstawie ankiety, więc tak sobie) i sprowadza się w skrócie do tego, że w danym okresie powinniśmy uzyskać odpowiednią liczbę punktów PAI. Aplikacja podpowiada przy tym, ile punktów możemy zyskać za co - choć niestety nie pozwala tego automatycznie przerzucić jako ćwiczenie na zegarek:
Czy ma to sens? Jasne, jak każdy system zachęcający do aktywności. Z drugiej strony - te propozycje są często dość rozstrzelone, a może raczej: zbyt wykalkulowane. Przykładowo potrafią polecić bieganie przez 1 minutę, bo akurat tyle mi brakuje. Albo np. jazdę na rowerze z bardzo dla mnie wysokim tętnem, bo akurat tak się wyliczyło.
Aplikacja i aplikacje w Amazfit T-Rex 2
Tutaj akurat nie ma dużo do omówienia, bo smartwatch'owość T-Rex 2 jest dość ograniczona. Owszem, jest sklep z aplikacjami, ale tych jest niewiele - choć akurat aplikacja do sterowania kamerami GoPro zasługuje na uznanie i jak najbardziej może się przydać.
Poza tym mamy dość standardowy zestaw wbudowanych aplikacji, podobny do tego, który znajdziemy na większości zegarków sportowych - jest kalendarz, są powiadomienia, jest kompas, sterowanie muzyką z telefonu, prognoza pogody, budziki i podobne. Wszystko działa prawidłowo.
Ach, jeśli chodzi o synchronizację z zewnętrznymi usługami - do dyspozycji mamy właściwie tylko systemowe aplikacje zdrowotne oraz Stravę. Co pewnie i tak wystarczy wielu osobom.
Akumulator
Według producenta T-Rex 2 może wytrzymać nawet do 24 dni standardowego użytkowania bez konieczności podłączania go zasilania, natomiast przy intensywnym użytkowaniu powinien wytrzymać do 10 dni.
Jak wygląda to w praktyce? Postanowiłem przetestować wariant ekstremalny - ekran zawsze włączony, włączone wszystkie możliwe pomiary (w tym saturacja krwi) z najwyższą dostępną częstotliwością, do tego 2 godziny z GPS z najwyższą dokładnością i pomiarem tętna. W skrócie - włączyłem absolutnie wszystko, co było możliwe.
Efekt? Przeważnie przy takim użytkowaniu od 5 do 23 znika 20-25 proc. naładowania, czyli tutaj udałoby się uzyskać ok. 4-5 dni. Jeśli ograniczyć dzienną aktywność do 1 godziny, to prawdopodobnie okolice 8-9 dni byłyby realne. Sporo można też zaoszczędzić, jeśli wyłączymy automatyczny pomiar saturacji krwi.
Jeśli natomiast chodzi o zużycie akumulatora w trakcie nocy, to w moim przypadku wynosiło ono średnio 3-4 proc. Ponownie - przy włączeniu wszystkich możliwych opcji.
Czy warto + konkurencja
Jeśli komuś nie przeszkadza spory rozmiar zegarka i jego ogólna terenowość, to za 1200 zł jest to naprawdę ciekawa propozycja, szczególnie ze względu na świetny system lokalizacji, ładny ekran, dobry akumulator, sprawnie działający system i w pełni przyciskową obsługę. Trochę tylko szkoda, że czujnik tętna - przynajmniej w moim przypadku - nie dawał trochę solidniejszych wyników, bo jeśli dane źródłowe do analizy są nawet trochę zakłamane, to i wszystkie rozwiązania korzystającego z tych danych będą podawały średnio wartościowe informacje. Rozwiązałby to wszystko zewnętrzny czujnik tętna, ale tego podłączyć się nie da.
Nie obraziłbym się też, gdyby było trochę więcej opcji tworzenia dokładniejszych, indywidualnych treningów. O synchronizacji treningów z platformami treningowymi nie wspominając.
Alternatywa dla zegarka Amazfit T-Rex 2? Jest Huawei GT Runner, też z ładnym ekranem i napakowany funkcjami sportowymi, ale bez aż tak dobrego GPS i do tego strasznie zamknięty w sobie (jeśli chodzi o zewnętrzne usługi). Jest też Garmin Forerunner 245, ale wygląda mniej bojowo, nie ma dwuzakresowego GPS i ma zdecydowanie brzydszy (za to czytelny w każdych warunkach) wyświetlacz - z kolei wygrywa funkcjami treningowi, Garmin Coachem i otwartością na inne platformy. Kwestię GPS rozwiązuje Forerunner 255, który ma zresztą jeszcze więcej sportowo-treningowych przewag nad T-Rex 2, ale on z kolei kosztuje już co najmniej 1500-1600 zł.
Plusy:
- dobrze, terenowo wygląda,
- bardzo dobrze wyglądający ekran,
- ładne UI, bardzo sprawnie działający system,
- 99,9% zegarka obsłużymy fizycznymi przyciskami, jeśli mamy na to ochotę,
- bardzo dobry GPS,
- multum trybów sportowych,
- synchronizacja ze Stravą,
- długi czas pracy na jednym ładowaniu, nawet przy bardzo intensywnym użytkowaniu.
Minusy:
- przyciski na obudowie mogłyby być ułożone trochę inaczej,
- czujnik tętna miewa swoje humory,
- brak opcji podłączenia zewnętrznego czujnika tętna,
- brak integracji z zewnętrznymi platformami treningowymi,
- duży rozmiar oznacza, że to nie jest zegarek dla każdego.