Apple robi wyszukiwarkę i wciśnie ją wszystkim swoim klientom. Google może się bać? Czy raczej śmiać?
Według niepotwierdzonych informacji, Apple ma niebawem zapowiedzieć usługę konkurencyjną dla Wyszukiwarki Google i Microsoft Bing. Podobno to efekt ogromnych inwestycji finansowych. Ale czy ustawienie tej wyszukiwarki jako domyślnej w najpopularniejszym telefonie świata wystarczy, by ta odniosła sukces?
Robert Scoble, dość znany bloger, ogłosił niedawno na Twitterze, że Apple niedługo zapowie swoją wyszukiwarkę internetową. Twierdzi, że wie to zarówno ze swoich dobrych źródeł wewnątrz firmy, jak i własnej dedukcji. To postać o niezłej reputacji, więc choć nie ma żadnych innych informacji czy nawet śladów po tego rodzaju usłudze - a przecież powinna się w jakiś sposób zmanifestować chociażby indeksując zasoby Internetu - więc plotkę można uznać za wiarygodną. Czyżby Google i Microsoft mieli się czego obawiać?
Odpowiedź na to pytanie jest oczywista i twierdząca. Apple to jedna z największych firm na świecie, a jej produkty i usługi zazwyczaj cieszą się ogromną popularnością i lojalnością wśród konsumentów. Na dziś najważniejszym elektronicznym urządzeniem konsumenckim jest telefon komórkowy, a najpopularniejszym modelem telefonu jest Apple iPhone. Ktoś mógłby założyć, że wystarczy, by system operacyjny Apple’a domyślnie miał ustawioną wyszukiwarkę internetową Apple’a, by ta odniosła spektakularny sukces. Historia niejednokrotnie nas nauczyła o sile domyślnych ustawień i aplikacji, których typowy użytkownik nie fatyguje się, by zmienić, jeśli są dostatecznie dobre. Tym razem może być inaczej.
Czytaj też:
Wyszukiwarka Google kontra Apple iSearch
Wieści o apple’owej wyszukiwarce szczęśliwie dla naszych rozważań zbiegają się z publikacją badania na temat udziałów przeglądarek internetowych na rynku. To badanie zupełnie inne niż większość publikowanych do tej pory, kierujące się precyzyjną metodologią. W efekcie po raz pierwszy od dawna poznać można nie tylko udziały rynkowe poszczególnych przeglądarek, ale też konkretną liczbę ich użytkowników (z pewnym marginesem błędu, ale dopuszczalnym do dalszej analizy tych danych). Badanie pochodzi od Atlas VPN.
Wynika z niego, że Google Chrome (domyślny na Android, Chrome OS) ma niecałe 3,38 mld użytkowników. Na drugim miejscu znajduje się Apple Safari (domyślna na iOS, macOS, iPadOS) z nieco ponad 1 mld użytkowników. Na trzecim miejscu znajduje się Microsoft Edge (domyślny na Windows) z nieco ponad 0,21 mld użytkowników. Według szacunkowych danych na dziś mamy 2,5 mld aktywnych urządzeń z Androidem, około 2 mld urządzeń Apple i około 1,5 mld urządzeń z Windowsem. Widać wyraźnie, że prawo popularności domyślnych aplikacji nie ma tu żadnego zastosowania. Użytkownicy świadomie wybierają przeglądarkę internetową, fatygując się by mieć zawsze ten sam program, niezależnie od używanego urządzenia, systemu i jego wersji. Przy czym najczęściej jest to Chrome.
Mając powyższe dane na uwadze, przyjrzyjmy się temu, jak wygląda rynek wyszukiwarek internetowych. Według danych Statisty (duży, ale wystarczający margines błędu) ze stycznia 2022 r., Google kontrolował 85 proc. rynku, Bing zaś 7,6 proc. Pozornie dane te są bardziej zbieżne z domyślnymi ustawieniami systemów, wyszukiwarek i ich udziałów rynkowych. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że statystyki Binga są sztucznie pompowane przez bardzo popularnego na desktopach Windowsa. I nie chodzi tu o domyślne ustawienie przeglądarki czy systemu, a fakt, że Windows od czasu Windowsa 8 każde zapytanie do systemowej wyszukiwarki wysyła też do Binga, na wypadek jakby użytkownik potrzebował informacji z tego źródła. Rynkiem wyszukiwarek rządzi Google. Bing znajduje się na marginesie. Reszta dostawców jest niemal bez znaczenia. Jak wyszukiwarka, to Google - niezależnie od systemu. Jak przeglądarka, to Chrome - choć z drugiej strony też Safari za sprawą popularności iPhone’a jednak ma się świetnie.
Wysoka popularność Safari nie burzy jednak ogólnego spostrzeżenia. Domyślne aplikacje mają coraz mniejsze i mniejsze znaczenie, bo coraz częściej konsument silniej związany jest z cyfrowymi usługami i aplikacjami, niż z samymi fizycznymi urządzeniami. I oczekują dalszego użytkowania tych usług i aplikacji na nowozakupionym urządzeniu. W razie dalszych wątpliwości, sugeruję przewinąć do góry ten tekst do wykresu z przeglądarkami i zwrócić uwagę na udziały poniekąd bardzo dobrej przeglądarki Samsung Internet, domyślnie zainstalowanej i oferowanej na bardzo popularnych telefonach Samsung Galaxy.
Nie zapominajmy też, że Apple już raz zaatakował Google’a tam, gdzie miało go zaboleć. Co z tego wyniknęło?
Wyszukiwarka to nie jedyna usługa, w której Google zdecydowanie dominuje. Zdecydowanymi liderami w swoich kategoriach są też usługa pocztowa Gmail oraz lokalizacyjna Mapy. Tak się składa, że Apple od dawna ma w swojej ofercie konkurentów. Są to iCloud Poczta i Apple Mapy.
Niestety, nie dysponujemy żadnymi danymi związanymi z popularnością tychże. Analitycy mają jednak dobrze umotywowane analizy i wynika z nich, że pozycja Gmaila jest w zasadzie niezagrożona, a apple’owskie maile w domenie @me.com czy @icloud.com stanowią margines ogółu. Nieco lepiej radzi sobie Apple Maps. Tu ponownie nie ma żadnych w miarę precyzyjnych danych. Jest jednak sporo podpartych solidnymi danymi analiz. Ta wydająca się najtrafniejszą (i przy okazji jest szczególnie łaskawa dla Apple’a) nie pozostawia złudzeń. Mimo że Apple Maps jest całkiem udane i jest domyślne na iPhonie, duża liczba użytkowników woli ręcznie doinstalować Mapy Google.
Co musiałaby zaoferować wyszukiwarka Apple’a, by zmienić świat? I czy naprawdę ów świat zmieniać musi?
Bez wątpienia na rynku wyszukiwarek przydałaby się konkurencja. Google na większości rynków ma pozycję w zasadzie monopolistyczną. Bing, w którego pompowane są miliardy i który jest bardzo przyzwoitą usługą, za którą stoi potężna korporacja IT to margines. Co musiałby zaproponować Apple, by odciągnąć użytkowników od Google’a i zaoferować im coś, czemu trudno będzie odmówić? To pytanie warte miliardy dolarów.
Ktoś mógłby instynktownie połączyć kontrowersyjne praktyki Google’a w kwestii ochrony prywatności i atut Apple’a, jakim jest dążenie do tejże ochrony. Problem w tym, że Apple nie byłby pierwszym dostawcą wyszukiwarki, który dba o prywatność swoich użytkowników. DuckDuckGo to najpopularniejsza prywatna wyszukiwarka. Cieszy się takim wzięciem, że przy niej nawet Bing jest potęgą.
Może jednak Apple Search świata zmieniać nie musi. Znaczy się, światu by się z pewnością przydało przetasowanie na rynku, to nie ulega wątpliwości. Apple może mieć jednak znacznie niższe oczekiwania. iCloud i Apple Maps mają znikomy wpływ na rynek, tym niemniej trudno je nazwać biznesową porażką. To usługi zapewniające Apple’owi i tak gigantyczne wpływy, mimo że żyją w cieniu Google’a. Być może wystarczy, by z wyszukiwarką było podobnie. Nie wszystko musi być rewolucją na miarę iPhone’a czy Apple Watcha.