REKLAMA

Niesłychane problemy z dostawami u Apple. Chciałeś kupić Maca? Dostaniesz go pod choinkę

Jeśli chciałeś kupić Maca Studio... cóż, trzeba było zrobić to w chwili premiery. Aktualne czasy oczekiwania na najlepszy komputer Apple’a są tak długie, że wkrótce będzie go można kupić najprędzej jako prezent pod choinkę. Kryzys półprzewodników dogonił nawet największych.

Problemy z dostawami Apple
REKLAMA

Monitoruję dostępność Maca Studio w Polsce od dnia rynkowego debiutu, bo regularnie przemyka mi przez głowę szalony pomysł, żeby go kupić i mieć w końcu święty spokój. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że nawet gdyby rozum w końcu przegrał batalię z sercem i dodałbym Maca Studio do koszyka, to... nie mógłbym go kupić. A przynajmniej nieprędko mógłbym to zrobić, zwłaszcza chcąc kupić komputer Apple’a z innego źródła niż Apple.pl.

REKLAMA

Maców Studio nie ma. Spóźniłeś się po premierze - masz problem.

Dwie najnowsze pozycje w portfolio Apple’a - Mac Studio i Apple Studio Display - od chwili premiery pozostają w permanentnym stanie problemów z dostępnością. Ci, którzy zdążyli je kupić w ciągu kwadransa od rozpoczęcia przedsprzedaży już otrzymali swoje egzemplarze, ale cała reszta musi czekać długie miesiące. Jak długo konkretnie?

"Nie wiemy" - to odpowiedź, jaką uzyskałem u trzech wiodących partnerów Apple’a w Polsce na pytanie, kiedy otrzymałbym Maca Studio, gdybym chciał go dziś zamówić. U żadnego z partnerów nie można go kupić od ręki; wszyscy zastrzegają wydłużony czas realizacji, który może się wydłużyć na czas niekreślony.

Pytając bardziej wnikliwie udało mi się uzyskać informację, że dwie podstawowe konfiguracje - z procesorami M1 Max i M1 Ultra - mogą być dostępne najprędzej w lipcu, ale większość sklepów ma już długą listę oczekujących. Niestandardowe konfiguracje to już loteria; nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie pojawi się dostawa.

Osobiście celowałem w konfigurację z procesorem M1 Max, 64 GB pamięci i 2 TB SSD. Na taką konfigurację, jak dowiedziałem się w jednym ze sklepów, czekałbym co najmniej do września, a może i dłużej.

Nieco lepiej sytuacja wygląda na Apple.pl. Przekopując się przez konfigurator na stronie Apple’a znalazłem dwie konfiguracje dostępne od ręki (M1 Max, 32 GB RAM, 1/8 TB SSD). Na inne warianty z tym samym czipem trzeba czekać od 3 do 6 tygodni. Z kolei od 6 do 12 tygodni trzeba czekać na wersje komputera z czipem M1 Ultra. I warto podkreślić, że są to orientacyjne czasy oczekiwania - doświadczenia innych kupujących uczą, że Apple w ostatnim czasie potrafił niejednokrotnie przesuwać datę dostawy po złożeniu zamówienia, więc wcale nie jest powiedziane, że zamawiając dziś Maca Studio rzeczywiście otrzymamy go w ciągu trzech miesięcy deklarowanych przez Apple’a.

 class="wp-image-2165481"

Równie długo trzeba czekać na nowy monitor Apple Studio Display. Od ręki - i to wyłącznie na Apple.pl - dostępne są tylko najtańsze wersje z podstawką regulującą wyłącznie pochylenie ekranu. Chcą kupić monitor z inną podstawką (lub mocowaniem VESA) czy też ze szkłem nanostrukturalnym, trzeba czekać do 10 tygodni.

Takich problemów z dostępnością Apple nie miał nigdy dotąd.

Ostatnie problemy z dostępnością sprzętów Apple’a, jakie pamiętam, to wydłużony czas dostawy słuchawek AirPods Max, który wynikał raczej z niedoszacowania popytu niż innych problemów. Tymczasem od chwili premiery MacBooków Pro w 2021 r. Apple ma bezprecedensowe trudności z zapewnieniem ciągłości dostaw swoich komputerów.

Bo tak, z MacBookami również jest problem. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż dystrybutor sprzętów priorytetowo traktuje oficjalny sklep Apple’a, więc tam nowego laptopa jest kupić najłatwiej. Mimo to tylko nieliczne konfiguracje są dostępne od ręki; na niestandardowe konfiguracje czekać można nawet do 7-9 tygodni. Tymczasem w sklepach partnerów, które są niżej na liście priorytetów dystrybutora, czasy oczekiwania również mogą sięgać miesięcy, bo tak naprawdę żaden ze sklepów nie wie, kiedy dokładnie otrzyma dostawę sprzętów. Sytuacja zaczyna wyglądać nieco podobnie, jak na rynku motoryzacyjnym - chcesz sprzęt na już? Bierz to, co "stoi na placu" (czyli w tym przypadku to, co jest jeszcze dostępne w sklepowych magazynach). W innym wypadku czekasz.

 class="wp-image-2165478"

Wygląda na to, że mimo wszelkich starań ekipy Tima Cooka, Apple’a w końcu dogonił kryzys dostępności półprzewodników, który paraliżuje branżę od blisko dwóch lat. Nie bez znaczenia pozostają też problemy logistyczne, wynikające z lockdownów w Shenzhen. Skutki opóźnień w łańcuchu dostaw wynikających z zamknięcia zarówno fabryk, jak i łańcuchów dostaw, prawdopodobnie przełożą się niebawem także na dostępność iPhone’ów czy iPadów, które... już dziś momentami trudno kupić w innych źródłach niż w oficjalnym sklepie Apple’a.

Chcesz coś kupić? Kupuj na premierę.

Dotychczasową logiką - całkiem zasadną zresztą - w przypadku kupowania sprzętów elektronicznych było przeczekanie początkowego entuzjazmu do chwili, w której pierwsi recenzenci i konsumenci dokładnie sprawdzą nowe sprzęty i upewnią resztę chętnych, że faktycznie warto wydać na nie pieniądze. Niestety w przypadku sprzętów Apple’a (i nie tylko) ta logika aktualnie nie ma zastosowania; w obliczu paraliżu na rynku elektroniki coraz częściej sytuacja wygląda tak, że jeśli w ogóle chcemy coś kupić, musimy to zrobić albo w chwili premiery, albo tuż po niej. Inaczej czasy oczekiwania mogą wydłużać się do wielu miesięcy, co nie stanowi problemu, jeśli zakup jest zachcianką, ale może stanowić ogromny problem, jeśli mowa o realnych potrzebach.

REKLAMA

Posługując się własnym przykładem - gdyby nie to, że z racji wykonywanego zawodu nigdy nie brakuje mi komputera pod ręką, byłbym w poważnych opałach, nie mogąc zamówić komputera od ręki. Konieczność czekania kilku, a nawet kilkunastu tygodni na nowy sprzęt może skutecznie pogrążyć działalność, jeśli np. zajdzie nagła potrzeba wymiany komputera do pracy na nowy, a specyfika pracy wymaga komputerów z najwyższej półki, takich jak np. MacBooki Pro czy Mac Studio.

Dla ludzi, których praca jest w ogromnej mierze zależna od użytkowanego sprzętu, takie opóźnienia to ogromny problem. Tak sobie jednak myślę, że reszcie z nas może to wyjść nawet na dobre. Kilka dekad dobrobytu przyzwyczaiło nas do tego, że wszystko jest dostępne na pstryk palcami, a to z kolei niejednokrotnie prowadzi do częstych i nieprzemyślanych zakupów, co z kolei napędza też spiralę nadprodukcji sprzętu elektronicznego, który jest - obiektywnie rzecz ujmując - zbędny. Świat nie potrzebuje 15 odmian nowego smartfona Xiaomi co kwartał, ani 10 nowych laptopów jednego producenta rok do roku. Skoro nawet obawa o przyszłość planety nie jest w stanie powstrzymać tego konsumpcjonistycznego szaleństwa, to choć tyle dobrego, że nieco spowolnią je problemy z dostępnością podzespołów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA