Ta rakieta gra inżynierom NASA na nerwach. Kolejny nieudany test podniósł im ciśnienie
W czwartek NASA podjęła już trzecią próbę przeprowadzenia testu tankowania silników i przygotowania do startu rakiety Space Launch System. Tym razem budowana od dekady rakieta księżycowa uraczyła nas wyciekiem wodoru.
Mądre ludowe powiedzenie mówi, że "gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść". Jakim cudem jest to wprost idealny opis tego, co się dzieje teraz z rakietą, która docelowo ma już za kilka lat wozić ludzi na Księżyc?
Budowa nowej rakiety księżycowej przez Amerykanów na wiele sposobów przypominała przez ostatnie lata ogólnokrajowy zryw z lat sześćdziesiątych, kiedy to Amerykanie podjęli próbę - z resztą udaną - dostarczenia człowieka na Księżyc w ramach programu Apollo. Także i teraz postanowiono to zrobić siłą całego kraju. W efekcie poszczególne komponenty rakiety SLS powstawały w każdym z 50 stanów. Każdy kongresmen zabiegał o to, aby choć część kontraktów związanych z rakietą zabrać do swoich wyborców i dzięki temu stworzyć choć kilka miejsc pracy. Prace trwały, opóźnienia się pojawiały, ale przynajmniej wszędzie było mnóstwo pracy. Problem pojawił się dopiero teraz, gdy w końcu trzeba było zebrać tysiące komponentów i połączyć je w jedną rakietę. Część komponentów czekała w magazynie gotowa już kilka lat temu, a część dopiero co wyszła z fabryki.
Nic zatem dziwnego, że ostatecznie złożona niedawno w całość rakieta, po wielu latach przygotowań, dopiero teraz zaczyna inżynierom grać na nerwach. W wystawionej na stanowisko startowe na Florydzie rakiecie co i rusz pojawiają się nowe problemy, jak nie awaria zaworu, to znowu wyciek tego czy innego płynu czy gazu. W efekcie inżynierowie, którzy już teraz pracują pod presją czasu, wciąż nie mogą przeprowadzić kluczowego testu, którego pozytywne zakończenie pozwoliłoby w końcu ustalić ostateczną datę pierwszego lotu rakiety i jednocześnie pierwszej misji realizowanej w ramach programu księżycowego Artemis.
Wyciek wodoru podczas testu rakiety SLS
Tym razem, momentalnie po rozpoczęciu tankowania głównego stopnia rakiety, czujniki wykazały niebezpieczny wyciek wodoru. Mimo tego, że wszystkie systemy zostały jeszcze przed testem sprawdzone i nie odnotowano żadnych nieszczelności, ciekły wodór zaczął wyciekać po wypełnieniu zbiorników rakiety w zaledwie 5 procentach. Warto tutaj zauważyć, że ten test już wcześniej miał być znacząco okrojony, bowiem postanowiono nie tankować górnego członu rakiety ze względu na awarię jednego z zaworów helu podczas poprzedniego testu. Zawór będzie wymieniony na nowy po powrocie rakiety do hangaru.
Podchodząc do testu w czwartek inżynierowie wiedzieli już, że tym razem skupią się jedynie na głównym członie rakiety. Jak się okazało i to było za dużo.
Co teraz? Jak na razie nie wiadomo, aczkolwiek czas bardzo szybko ucieka, a wraz z nim ucieka szansa na start misji Artemis 1 w czerwcu. Teraz inżynierowie analizują przyczynę wycieku i w najbliższych godzinach będą musieli podjąć decyzję, czy problem uda się usunąć "na miejscu" i będzie można przeprowadzić jeszcze jeden test, czy też rakieta musi już wrócić do hangaru w celu wprowadzenia modyfikacji i dopiero wtedy wrócić na stanowisko startowe na jeszcze jeden test. Taka decyzja mogłaby opóźnić pierwszy start księżycowej rakiety o kolejne miesiące.
Z drugiej strony nie byłoby to absolutnie nic nowego. Jakby nie patrzeć, pierwotnie człowiek miał wystartować w lot powrotny na Księżyc już w 2024 roku, a już teraz wiadomo, że 2026 rok wydaje się realistyczny tylko dla największych optymistów.