W polskich rzekach i jeziorach pełno jest leków. Nie tylko się w tym kąpiemy, ale też to pijemy
Choć pogoda za oknem jeszcze na to nie wskazuje, niebawem zaczną się wyjazdy nad wodę. Relaks i odpoczynek? Owszem, ale z możliwymi konsekwencjami, bo polskie wody są coraz bardziej zanieczyszczone. I to nie tylko śmieciami.
Czynne substancje pochodzące z farmaceutyków są obecne w rzekach i stwarzają ryzyko dla środowiska oraz zdrowia człowieka – wynika z badania przeprowadzonego przez naukowców z Państwowego Instytutu Geologicznego - Państwowego Instytutu Badawczego, Wydziału Farmaceutycznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Instytutu Nauk o Morzu i Środowisku Uniwersytetu Szczecińskiego. O wynikach pisze PAP.
Autorzy badania przeanalizowali wodę z 70 różnych miejsc, szukając obecności 130 rodzajów substancji czynnych pochodzących z leków. Jak się okazało, największe stężenia farmaceutyków wykryto w pobliżu punktów odprowadzania oczyszczonych ścieków do rzeki.
Dzieje się tak dlatego, że ludzki organizm nie wchłania całkowicie przyjmowanych leków
Niektóre substancje są wydalane, przez co trafiają do kanalizacji. Ale oczyszczalnie, podobnie jak nasze ciała, przepuszczają co nieco dalej.
I tak wracają znowu do nas, bo jak podkreślają naukowcy, 80 proc. wodociągów w Polsce pobiera wodę z rzek. Mówimy nie tylko o prawdopodobieństwie występowania zagrożenia. Badacze przypominają, że pojawiły się badania, z których wynika, że śladowe stężenia farmaceutyków stwierdzono w wodzie wodociągowej wielu miast Europy.
Leki w wodzie to też konsekwencja rolnictwa
Autorzy publikacji zwracają uwagę, że wykorzystanie obornika jako naturalnego nawozu sprawia, że do wód przedostają się także leki weterynaryjne.
Jak rozwiązać problem? Oczyszczalnie ścieków musiałyby zainwestować w bardziej skuteczne metody filtrowania wody. Być może przyczynią się do tego badania polskich naukowców, które są ponoć najbardziej szczegółowe z dotychczasowych przeprowadzonych w Europie. Dobrze by było, bo choć oczywiście możemy winić szarego Kowalskiego za jego lekomanię – to faktyczny problem, że spożywamy coraz więcej środków, w tym antybiotyków – ale główna wina leży po stronie tych, którzy powinni oczyszczać wodę, a tego jednak nie robią.
Sytuacja jest alarmująca, jednak kiedy przypomnimy sobie, jak chronione są polskie wody, nie będziemy zdziwieni zagrożeniem. Wystarczy wspomnieć o niedawnym przykładzie z okolic Poznania. Zanieczyszczona, brudna woda ostatecznie ląduje w jeziorze, a władze, które mogą coś z tym zrobić, przerzucają się gorącym kartoflem.
Na tym wszystkim traci Bałtyk. To, co ląduje w polskich rzeczkach, siłą rzeczy kończy w morzu. Jak dbamy o nasze morze, tak później z niego korzystamy – więc nie dziwmy się, że urlop psują sinice, będące konsekwencją nie tylko zmian klimatu, ale też śmieciowej działalności człowieka.