REKLAMA

Na orbicie zbudują elektrownię słoneczną. Dostarczy na Ziemię 2 gigawaty energii

Wyobraźcie sobie, że na orbicie okołoziemskiej znajduje się satelita z potężnymi panelami słonecznymi, których głównym zadaniem jest zbieranie energii słonecznej i generowanie energii elektrycznej. Potem energię wystarczy przesłać na Ziemię i problem braku energii mamy rozwiązany.

04.04.2022 16.16
ziemia
REKLAMA

Zaraz, zaraz, a w jaki sposób można przesłać energię elektryczną z satelity na Ziemię. Naukowcy wskazują na fale radiowej wysokiej częstotliwości, które kierowane są z satelity bezpośrednio do anteny naziemnej, która zbiera owe fale radiowe i generuje z nich energię elektryczną.

REKLAMA

Taki system ma jedną zasadniczą zaletę. Panele słoneczne na orbicie mogą być oświetlane przez 24 godziny na dobę, żadne chmury ich nie przesłonią. Dzięki temu, w przeciwieństwie do naziemnych elektrowni słonecznych, mogą stanowić stabilne źródło energii.

Czy to w ogóle realne?

Tak, ale niesamowicie trudne. Jeżeli ludzkość chciałaby generować w ten sposób znaczące ilości energii, to sama elektrownia słoneczna na orbicie powinna być pokaźnych rozmiarów.

Wystarczy sobie przypomnieć jak skomplikowane było wysłanie kilka miesięcy temu Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Sześciometrowej średnicy zwierciadło teleskopu musiało zostać najpierw precyzyjnie złożone, aby zmieściło się do zasobnika na szczycie rakiety, a następnie precyzyjnie rozłożone, gdy ładunek dotrze już na orbitę. Mówimy tutaj jednak o zwierciadle o średnicy sześciu metrów.

W przypadku elektrowni słonecznej na orbicie mówimy o zupełnie innym poziomie trudności. Przede wszystkim, niczym w przypadku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, panele słoneczne trzeba by było wysyłać na orbitę w częściach. Po dotarciu na miejsce, przystosowane do tego roboty musiałyby mozolnie składać panele słoneczne w całość tworząc odpowiednio dużą konstrukcję.

REKLAMA

Wystarczy rzucić tu okiem na przywołany przez autorów artykułu na ten temat w magazynie The Conversation brytyjski projekt stworzenia orbitalnej elektrowni słonecznej. Według autorów projektu panele słoneczne tworzyłyby czaszę o średnicy zawrotnych 1,7 km. Przy założeniu, że do jej stworzenia inżynierowie wykorzystaliby ultralekkie panele słoneczne, to i tak cała konstrukcja miałaby masę 2000 ton. Co ciekawe, jeszcze większym wyzwaniem byłoby stworzenie anteny odbiorczej na powierzchni Ziemi. Mowa bowiem o urządzeniu o wymiarach 7 × 13 km. Taki duet czysto teoretycznie mógłby dostarczać na Ziemię moc 2 GW. Niby dużo, ale wszystkie inne elektrownie generują w Wielkiej Brytanii niemal czterdzieści razy więcej energii.

Naukowcy przekonują, że pierwsze testowe komponenty takiej elektrowni na orbicie mogłyby trafić na orbitę na początku lat czterdziestych. Czy zatem to się opłaca? Zależy jak na to spojrzeć. Koszt budowy takiej instalacji z pewnością będzie ogromny. Aktualnie szacuje się, że będzie to ok. 17 mld funtów. Co więcej, przygotowanie i budowa elektrowni będzie też istotnym obciążeniem dla środowiska. Z drugiej jednak strony, czysta energia z kosmosu z pewnością pomogłaby Wielkiej Brytanii przynajmniej w jakimś stopniu zbliżyć się do neutralności klimatycznej. Zważając na to jak zmiany klimatu skutecznie niszczą ekosystemy na całej Ziemi, może mimo wszystko warto?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA