REKLAMA

Polacy chcą się czuć bezpiecznie, więc rzucili się po broń. Tak bardzo, że brakuje nawet amunicji

Wzrost zainteresowaniem posiadaniem broni odnotowywany był jeszcze przed wojną. Ostatnie wydarzenia w Ukrainie sprawiły jednak, że coraz więcej osób myśli o takiej formie ochrony. Zainteresowanie jest tak duże, że sklepy specjalistyczne mówią wprost o brakach.

25.03.2022 11.19
broń
REKLAMA

– Rzeczywiście w tym roku zgłasza się więcej osób zainteresowanych uzyskaniem pozwoleniem na broń, głównie kolekcjonerską, sportową i do celów łowieckich – przyznał w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" kom. Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy policji w Lublinie.

REKLAMA

Danych od policji jeszcze nie ma, ale wzrost widzą w Lubelskim Związku Strzelectwa Sportowego. To właśnie ten organ pozwala uzyskać pozwolenie na broń. W styczniu wolnych było 69 miejsc na egzaminie strzeleckim, wykorzystano 50. W sobotę udział weźmie 80 ochotników.

Klub Strzelecki "Snajper" z Lublina z kolei chwali się, że całym w ubiegłym roku przyjął 60 nowych członków. Tyle samo osób zapisało się tylko w tym miesiącu.

Moda na strzelanie sprawiła, że coraz trudniej kupić nie tylko broń, ale nawet amunicję.

– Kupić można raczej nie to, co nam się podoba, ale to, co jest na stanie, bo są bardzo duże braki na rynku – mówi Jan Staniszewski, sprzedawca z lubelskiego sklepu specjalistycznego.

Olbrzymi popyt wpłynął na ceny amunicji, którą skupują strzelnice. Nabój do AK-47 jeszcze rok temu kosztował 1,2-1,3 zł, teraz trzeba zapłacić już 3 zł za sztukę. Dlatego też zajęcia są droższe niż wcześniej.

Polacy chcą strzelać też w wojsku

Jak na początku marca poinformował minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, tylko w ostatnim tygodniu lutego deklarację wstąpienia do wojska złożyło 2200 chętnych. Wcześniej było to ok. 400 osób na tydzień. Wzrasta także zainteresowanie służbą w Wojskach Obrony Terytorialnej. Atak Rosji na Ukrainę sprawił, że Polacy chcą być gotowi, by w razie czego móc bronić ojczyzny.

Ale też trzeba pamiętać, że chęć posiadania broni nie jest w Polsce niczym nowym. Potwierdzają to policyjne dane. Na przykład w 2020 wydano 15 330 pozwoleń na broń. W 2019 15 222, a w 2016 – "tylko" 13 832. Z kolei w 2014 policja zaakceptowała zaledwie 7 110 dokumentów.

REKLAMA

Ciekawie prezentują się też statystyki na temat liczby egzemplarzy broni
zarejestrowanych przez posiadaczy pozwolenia na broń. W 2014 wynosiła ona 381 588, natomiast w 2020 - 587 853. Różnica kolosalna. Rzecz jasna jedna osoba może posiadać kilka różnych sprzętów, ale wciąż: broni w Polsce jest coraz więcej.

Wojna w Ukrainie to zaś kolejny pretekst, żeby dowiedzieć się, jak korzystać z broni, by ewentualnie móc bronić siebie, bliskich i po prostu ojczyznę. Choć jak powiedział wczoraj prezydent Andrzej Duda, straszenia Rosji nie należy się póki co obawiać, to jednak to, co dzieje się za naszą granicą, zapewne każe zrewidować poglądy na temat obronności i roli wojska we współczesnym, wcale nie bezpiecznym świecie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA