REKLAMA

Najlepszy miejski plecak foto do 500 zł. Vanguard Veo Adaptor 46 - recenzja

Kiedyś śmiałem się z damskich torebek, a potem zostałem fotografem. Poszukiwanie torby czy plecaka idealnego to podróż, która nigdy się nie kończy, a do tego nie istnieje jedna opcja nadająca się na każdą okazję. Vanguard Veo Adaptor 46 zbliżył się jednak do tego miana tak blisko, jak żaden plecak w tej klasie.

Vanguard Veo Adaptor 46 - recenzja świetnego plecaka foto
REKLAMA

Z plecakami fotograficznymi jest jeden zasadniczy problem. Te, które dużo mieszczą, są fizycznie za duże, a te, które są fizycznie niewielkie, mieszczą za mało. Tak, wiem, co ty nie powiesz, Sherclocku. A jednak to święta prawda, która sprawia, że od lat żongluję plecakami i torbami, dopasowując wielkość zestawu zależnie od okazji. Mam jeden wspaniały plecak „terenowy” – mieści dosłownie wszystko: dwa korpusy z kompletem szkieł, laptopa i jeszcze zapas ciuchów na dwa dni. Sęk w tym, że gdy raz pojechałem z nim na targi, to niechcący znokautowałem bogu ducha winną hostessę, bo tak bardzo plecak odstawał od mojego tułowia.

REKLAMA

Na co dzień zaś zwykle zadowalam się ukochaną torbą Thule, która mieści korpus aparatu i dwa szkła, a do tego na upartego można do niej wcisnąć 13-calowego laptopa. To rozwiązanie przestało jednak wystarczać, gdy kilka lat temu zamieniłem 13-calowy laptop na 16-calowego MacBooka Pro, a potem 15-calowego laptopa z Windowsem. Wypady na krótsze eventy czy wyjście do kawiarni, by popracować z dala od biurka, nagle znów zaczęły wymagać plecaka.

Szukając plecaka, który jednocześnie pomieści wszystkie moje niezbędne graty, a jednocześnie nie będzie stwarzał zagrożenia dla przechodniów swoimi gabarytami (i nie wyglądał jak skorupa żółwia na moich plecach…), natrafiłem oczywiście na takie konstrukcje jak Peak Design Everyday Backpack czy Lowepro Freeline (tego pierwszego nawet kupiłem), ale to wszystko bardzo drogie konstrukcje, na które nie każdy może sobie pozwolić (choć Lowepro ostatnio znacznie potaniał).

Vanguard Veo Adaptor 46, którego miałem przyjemność ostatnio testować, jakimś cudem spełnia wszystkie moje kryteria gabrytowo-pojemnościowe, a mimo to można go nabyć za mniej niż 500 zł. Gdzie tkwi haczyk?

Vanguard Veo Adaptor 46 to najlepszy plecak miejski do 500 zł, jaki kiedykolwiek testowałem.

Jeśli istnieje lepszy miejsko-eventowy plecak fotograficzny do 500 zł, to nigdy go nie widziałem, a na pewno nie testowałem. Łączy w sobie nienachalną estetykę, poręczne gabaryty i funkcjonalność, jaką na tej półce cenowej ze świecą szukać. I to chyba właśnie wyróżnia go najbardziej, bo może i da się kupić plecaki podobnej wielkości od konkurencji, ale nie spotkałem jeszcze takiego, który byłby równie użyteczny, co Adaptor. Zwłaszcza w rozmiarze 46, który mieści się idealnie między ciutkę za małym na mój gust Adaptorem 41, a ciutkę za dużym wariantem 48.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028301"
Vanguard Veo Adaptor 46

Vanguard Veo Adaptor 46 na papierze ma raptem 18l pojemności, czyli naprawdę mało, ale w praktyce mieści znacznie więcej, niż wskazuje na to specyfikacja. Jeśli chodzi o rzeczy najważniejsze, czyli aparat i szkła, przy odpowiedniej zabawie insertami można do niego pomieścić jeden korpus Sony z zapiętym obiektywem i dwa dodatkowe szkła ułożone jedno na drugim, lub jedno duże, profesjonalne szkło ułożone wszerz głównej komory plecaka. Udało mi się też zmieścić obok siebie Sony A7rIII z Sigmą 24-70 mm f/2.8 oraz Canona EOS R6 z Sigmą 50 mm f/1.4 na adapterze. Niestety nie da się wcisnąć korpusu z założonym obiektywem 70-200 mm f/2.8, chyba że mówimy o kompaktowej wersji pod bagnet Canon RF – on powinien się zmieścić. Reszta musi leżeć samodzielnie i raczej nic obok nich nie wciśniemy.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028328"
Vanguard Veo Adaptor 46

Dla mnie to jednak w sam raz – zwykle potrzebuję tylko jednego korpusu z zapiętym szkłem i jednego dodatkowego obiektywu. Do tego dostęp do głównej komory jest błyskawiczny i bardzo wygodny, za sprawą klap odpinanych z obydwu stron plecaka. Wewnątrz klap mamy też mnóstwo miejsca na drobne akcesoria, takie jak karty pamięci, notesy, przewody, płytki do statywów, etc. Mamy tu oczywiście typowy patent Vanguarda, czyli dwie kieszonki oznaczone zieloną i czerwoną ikoną – miejsca na puste i zapełnione karty pamięci.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028337"
Vanguard Veo Adaptor 46

Na zewnętrznej części klapy mamy zaś miejsce na parasol lub butelkę z wodą, na zewnątrz głównej komory znalazło się też miejsce na pasek do przymocowania statywu.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028340"
Vanguard Veo Adaptor 46

Sporo mieści się też w górnej komorze, do której zwykle wrzucam ładowarkę do laptopa, zestaw do czyszczenia aparatu i – czasem – smartfon, który aktualnie testuję. W tej komorze znajdziemy też zintegrowany przewód, do którego możemy podłączyć powerbank i wygodnie ładować telefon, wypuszczając kabel z plecaka dedykowanym przepustem. To dość standardowe rozwiązanie w plecakach miejskich, ale niemniej mile widziane, tym bardziej że większość nowoczesnych aparatów można ładować przez USB-C, co przydaje się zwłaszcza podczas długotrwałego kręcenia wideo.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028325"
Vanguard Veo Adaptor 46

Jedno „ale” jakie mam do pojemności tego plecaka w wersji 46, to rzeczywista pojemność przegrody na laptop. Vanguard zapewnia, że wejdzie do niej 16-calowy MacBook Pro, ale zapomina dodać, że trzeba go dopychać nogą. 15-calowego ZenBooka ProDuo nie udało mi się wcisnąć, pomimo usilnych starań. Realistycznie trzeba założyć, że maksimum, jakie można bezpiecznie zmieścić do tego wariantu Adaptora, to laptopy 14-calowe (MacBook Pro 14 rzeczywiście pasował idealnie). Do większych laptopów trzeba sięgnąć po plecak w wersji 48.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028313"
Vanguard Veo Adaptor 46

Chciałbym się przyczepić, ale nie bardzo mam do czego.

Używałem tego plecaka przez ponad miesiąc, w każdych warunkach, w przeróżnych sytuacjach; od wypadu do kawiarni, poprzez komercyjne sesje zdjęciowe, aż po wyjazd na zlecenie. Ani razu mnie nie zawiódł. I nie wiem, jak spece z Vanguarda to zrobili, ale nawet przy pełnym obciążeniu Adaptor 46 jest wygodniejszy i bardziej przewiewny na plecach od dwukrotnie droższego Peak Designa, a to nie lada pochwała.

Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028331"
Vanguard Veo Adaptor 46

Gdybym miał się do czegoś przyczepić, ale tak już naprawdę na siłę, to może tylko do jego nieomylnie fotograficznej estetyki. Dzięki swoim gabarytom jest to fantastyczna opcja dla eventowców czy streetowców, ale jeśli jednocześnie chcemy być z aparatem incognito, to ten plecak się do tego nie nada – on z daleka woła do złodziei „patrzcie, tutaj, tutaj jest sprzęt za kilkanaście tysięcy złotych!”. Z drugiej jednak strony wygląda tak dlatego, że oferuje bardzo rozbudowane możliwości jak na swoją półkę cenową, więc osobiście jestem w stanie przełknąć taki kompromis.

REKLAMA
Vanguard Veo Adaptor 46 class="wp-image-2028307"
Vanguard Veo Adaptor 46

Poza tym jednak, jeśli chodzi o czepialstwo, nie mam nic. Vanguard Veo Adaptor 46 to znakomity plecak, w górnej granicy budżetu, który większość fotografów uzna za „racjonalny”. Mieści podstawowy zestaw fotograficzny, laptopa i niezbędne drobiazgi – wszystko, czego potrzeba zarówno na co dzień, jak i podczas zlecenia. I jeśli zniesie upływ czasu tak dobrze, jak inne plecaki Vanguarda, z którymi miałem okazję obcować, to nie mam ani jednego powodu, żeby go nie polecić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA