REKLAMA

Jeden powód, przez który nie usunę Spotify, choć bardzo bym chciał

Jako konsumenci mamy relatywnie niewielki wpływ na działania cyfrowych gigantów, taka jest prawda. Jedyne, co możemy zrobić, to aktywnie „głosować portfelem” i wybierać te firmy, z których działaniami jako-tako się zgadzamy. Co jednak zrobić, gdy dana usługa jest tak dobra, że nie ma dokąd uciec? Ten problem mam ostatnio ze Spotify.

spotify wyszukiwarka teksty piosenek lyrics
REKLAMA

Przez ostatni rok myśl o porzuceniu Spotify chodzi mi po głowie regularnie. Mówiąc zupełnie wprost – obiektywnie nie mam ani jednego powodu, by dalej korzystać z tego streamingu (może nie licząc innych członków rodziny w planie familijnym, ale to też jest do przeskoczenia). Apple Music, z którego również korzystam:

REKLAMA
  • Jest tańsze (zwłaszcza w pakiecie Apple One).
  • Ma nieporównywalnie wyższą jakość dźwięku od Spotify.
  • Ma miejscami bogatszy katalog muzyki (w tych gatunkach, które mnie interesują).

Podcastów słucham w aplikacji Pocket Casts, więc ten aspekt Spotify kompletnie mnie nie interesuje, zaś Spotify Connect, który do niedawna był dla mnie szalenie istotny, nieco stracił na wartości, odkąd używam sprzętów wyposażonych w łączność AirPlay.

Spotify w ostatnich miesiącach robi wszystko, by do siebie zniechęcić.

Na początku ubiegłego roku serwis obiecał start usługi HiFi – to nadal się nie wydarzyło. Z miesiąca na miesiąc w aplikacji pojawiają się też nowe, niekoniecznie przydatne funkcje, a po ostatnim redesignie aplikacja jest tak nieczytelna, że nawigowanie po bibliotece stało się ergonomicznym koszmarem. A teraz jeszcze, jako wisienka na torcie, Spotify staje po stronie podcastera dopuszczającego do głosu foliarzy, zamiast stanąć po stronie muzyków, którzy stanowią fundament platformy.

Ostatnimi czasy Spotify naprawdę trudno jest lubić, zwłaszcza że alternatywa jest prosta, tania i bezbolesna. Jest jednak jeden powód, dla którego nadal aktywnie korzystam ze Spotify i pewnie nieprędko się to zmieni.

Spotify to najlepsze narzędzie do odkrywania nowej muzyki.

Nie mam pojęcia, jak działają algorytmy Spotify ani dlaczego są tak bardzo lepsze od konkurencyjnego Apple Music czy nawet YouTube’a, ale pozostaje faktem, że odkrywanie muzyki na Spotify to proces dalece przyjemniejszy niż w jakiejkolwiek innej usłudze.

Apple Music regularnie mnie w tym zakresie rozczarowuje, na zmianę podsuwając mi utwory, które już znam, utwory, które kompletnie nie pasują do mojego gustu lub utwory, które nie mają najmniejszych szans mnie zainteresować, ale należą do mainstreamowej papki, więc trzeba je promować.

Ok, może gust muzyczny mam przedziwny i algorytmy Apple Music po prostu nie nadążają; to mieszanka klasycznego metalu, soundtracków z gier i filmów, alternatywnego prog-rock i sporej dozy muzyki niezależnej, zwłaszcza tzw. nerdcore’u. Tym niemniej Spotify jakoś sobie radzi z tym misz-maszem, regularnie podsuwając mi rzeczy, które naprawdę mają szansę mi się spodobać. I wcale nie mówię tu o playliście „odkryj w tym tygodniu”, ale całej otoczce – codziennych playlistach, polecanych albumach czy kompilacjach. I w tych „polecajkach” zwykle nie ma samych najnowszych, najbardziej gorących premier, lecz zawsze jest mieszanka nowości z klasyką, której mogę jeszcze nie znać, a wszystko to przeplatane utworami, które już znam i uwielbiam.

Nie jestem typem słuchacza, który lubi codziennie odkrywać nowe brzmienia i ciągle poszukuje nowych singli, o których zapomina po jednym przesłuchaniu. Wprost przeciwnie; trudno mnie zadowolić, więc gdy znajdę muzykę, która mi się podoba, katuję ją miesiącami i wracam do niej po wielokroć na przestrzeni lat. Tym niemniej lubię też czasem odkryć coś nowego i poszerzyć ten wąski katalog muzyki, do której regularnie wracam. Apple Music czy jakikolwiek inny serwis streamingowy nie potrafi znaleźć balansu między tym, co znam, a tym, co nowe. Spotify jakimś cudem to potrafi.

Co prowadzi mnie też do drugiej strony tego samego medalu, przez który nie potrafię porzucić Spotify.

Spotify to najlepsza platforma dla artystów. Tak, dobrze przeczytaliście.

Spotify od samego początku swego istnienia zbiera srogie baty za to, jak mało płaci artystom za odtworzenie. To w sumie prawda – kwota 0,003 dol. za jeden stream wydaje się komicznie niska, zwłaszcza w zestawieniu z 0,99 dol. za piosenkę na iTunes, czy nawet 0,007 dol. za odtworzenie w Apple Music. Spotify płaci artystom dwukrotnie mniej od swojego najbliższego rywala i to zdecydowanie powinno ulec zmianie. Skoro serwis stać 100-milionowy deal z podcasterem, powinno być go również stać na godziwe wynagradzanie artystów.

Trzeba jednak zaznaczyć, że Spotify nie płaci artystom aż tak źle, jak zarysowują to największe gwiazdy, które – przypomnijmy – oddają znakomitą większość swoich zarobków reprezentującej ich wytwórni muzycznej. Dla mniejszych artystów lub artystów niezależnych Spotify nadal pozostaje najlepszym źródłem dochodu, bo choć płaci mniej per odtworzenie, to po pierwsze ma ponad dwukrotnie większą bazę użytkowników od dowolnego rywala, a po drugie oferuje wspomniane przeze mnie wyżej algorytmy polecające, dzięki którym np. 30-latek z Polski mógł dziś rano odkryć nowy singiel niezależnego artysty z Japonii, na którego w innym wypadku nigdy by nie trafił.

Ten aspekt był zresztą bardzo widoczny podczas ostatniej afery z Joe Roganem, gdy w ramach akcji #deletespotify użytkownicy opuszczali serwis i namawiali do tego swoich ulubionych artystów. Osobiście obserwuję wielu niezależnych muzyków, zwłaszcza youtuberów i ich odpowiedź na te wezwania była jednogłośna: sorry, nie możemy tego zrobić, to byłaby dla nas ekonomiczna katastrofa. I – jak doskonale tłumaczy popularny youtuber na poniższym wideo – wcale nie jest tak, że największe wsparcie oferujemy artystom, kupując ich albumy czy single jednorazowo, kupując ich winyle czy kupując ich koszulki lub kubeczki. Nie – największe wsparcie, jakie możemy dziś zaoferować muzykom (zwłaszcza niezależnym), to katowanie ich piosenek na Spotify do porzygu.

REKLAMA

Korzystam, ale się nie cieszę.

Czy chciałbym porzucić Spotify? Zdecydowanie. Kierunek rozwoju tego serwisu absolutnie do mnie nie przemawia i naprawdę trudno mi przełknąć tak niską jakość dźwięku, podczas gdy tańszy abonament Apple Music gwarantuje mi cały katalog w jakości co najmniej bezstratnej, a często i wyższej. Jednak dzięki temu, że regularnie znajduję tam nową muzykę, która naprawdę trafia w mój gust (nawet jeśli jest to muzyka kompletnie niszowa), nieprędko usunę zieloną ikonkę z pulpitu mojego smartfona.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA