REKLAMA

6 sprzętów tak dobrych, że musiałem je sobie kupić po testach

Niektóre sprzęty po testach pakuję ładnie do pudełka, odsyłam i szybko o nich zapominam. O innych z kolei nie jestem w stanie zapomnieć, bo są na tyle dobre, że po prostu muszę je mieć. A że trochę już się tego przez lata nazbierało, przygotowałem krótką listę sprzętów, które polecałem w recenzjach, kupiłem je sobie i… po latach dalej polecam.

6 gadżetów tak dobrych, że musiałem je sobie kupić po testach
REKLAMA

Jeśli miałbym wskazać jeden gadżet z tej całej listy, który faktycznie zmienił moje życie - to to właśnie on. Przed jego zakupem niemal panicznie bałem się jeździć po drogach. Po jego zakupie zrobiłem już natomiast po asfalcie ponad 20 000 km i okazało się, że wcale nie musi być tak strasznie. Wystarczy z wyprzedzeniem wiedzieć, że coś za nami jedzie i już jest w porządku.

Co najważniejsze - ten radar po prostu działa. Chyba nigdy jeszcze nie miałem fałszywego powiadomienia, że droga za mną jest czysta. Czasem zdarzają się pojedyncze nieprawdziwe alarmy o tym, że ktoś za mną jest, podczas gdy tak naprawdę jest pusto, ale jestem w stanie z tym żyć.

Jedyna wada? Czas pracy na jednym ładowaniu. Te maksymalnie kilkanaście godzin (a w przypadku mojego modelu - 10) jest po prostu uciążliwe, bo często oznacza, że muszę go ładować częściej niż raz na tydzień, albo ryzykować, że rozładuje się w trakcie jazdy. A to jest bardzo nieprzyjemne - szczególnie jak już się przyzwyczaimy, że ogarnianiem tyłów zajmuje się właśnie radar, a my mu tylko pomagamy.

Mały, skutecznie działający, z wygodnym zamykaniem z wnętrza domu po naciśnięciu przycisku (w sensie: nie trzeba kręcić, chociaż można). Do tego łatwo go zainstalować i od czasu publikacji mojej recenzji wprowadzono chociażby obsługę HomeKita.

Chociaż i bez HomeKita był to po prostu bardzo dobry i kompaktowy smart-zamek.

Jasne, to nie są najpiękniej na świecie grające głośniki, ale absolutnie od nich tego nie wymagam. Po prostu lubię usiąść, wygodnie - z poziomu telefonu - włączyć ulubione utwory i tak sobie siedzieć i słuchać. I w takim zastosowaniu półkowe Symfoniski spisują się świetnie - dołączając do tego świetną integrację z ekosystemem Sonosa, banalną konfigurację i automatyczną kalibrację pod pomieszczenie i ustawienie głośników. Jednocześnie wciąż pozostają wyraźnie tańsze niż (lepszy, przyznaję) Sonos One SL.

Dodatkowy komplet Symfonisków postawiłem przy okazji w salonie i podpiąłem - razem z Sonos Beam - do telewizora. Tutaj też spisują się wspaniale i cały czas łapię się na tym, że te kroki, które słyszę gdzieś obok siebie, to jednak z filmu, nie z mojego domu.

PS Symfoniski radzę kupować parami - pojedynczo nie robią takiego dobrego wrażenia.

Niedługo (ok, trochę naginam rzeczywistość) miną 3 lata od momentu, kiedy zdecydowałem się trochę przyspieszyć mojego iMaca z nieszczęsnym Fusion Drive, bez bawienia się w rozkręcanie komputera.

Mimo początkowych obaw o to, że dysk lubi się nagrzewać, nie wpłynęło to w żaden widoczny sposób na jego wydajność po dłuższym użytkowaniu. Drobne chrupnięcia widać chyba wyłącznie wtedy, kiedy w pomieszczeniu jest naprawdę gorąco, a i X5 dostanie jakieś trudniejsze zadania.

Poza tym - bez zarzutu. A komputer u mnie jest włączony niemal całą dobę i niestety spędzam przy nim też po kilka albo nawet kilkanaście godzin każdego dnia.

To będzie trochę skomplikowane, bo kupiłem go po przygotowaniu testu, ale nie 945, a 245, który był tak dobry, że zdecydowałem się zmienić swojego Fenixa 3, ale chciałem mieć zegarek z mapami. Padło więc na 945.

Jak 945 spisuje się po ponad 2 latach? Doskonale - przez ten czas, przy dość intensywnym użytkowaniu, miałem z nim problem tylko raz, na samym początku, kiedy zresetował się w trakcie użytkowania, na szczęście zachowując dane dotyczące aktywności. Od tego czasu taka sytuacja nie powtórzyła się już ani razu, a kilka dużych aktualizacji przyniosło sporo nowych funkcji, rozbudowując już i tak całkiem potężne możliwości tego zegarka. Sam wprawdzie po jakimś czasie - głównie z nudów - przesiadłem się na Fenixa 6X Pro, ale 945 dalej dzielnie służy mojej żonie.

Jedyne, za co 945 przeklinam, to nieszczęsne przyciski, które po miesiącach trudnych warunków zrobiły się lepkie. Dalej działają, ale o jakimś satysfakcjonującym kliknięciu trudno tutaj mówić. Zalałem też po drodze ekran jakąś zbyt agresywną chemią rowerową, co sprawiło, że pojawiły się na niej drobne niebieskie plamki. Nie przeszkadzają w użytkowaniu i wspominam o nich tylko dlatego, że wsparcie Garmina w odpowiedzi na ten problem zaproponowało mi wymianę mojego egzemplarza na nowy w bardzo atrakcyjnej cenie. Nie skorzystałem, bo żona powiedziała, że jej to w ogóle nie przeszkadza.

REKLAMA

Chyba najdłużej przeze mnie roztrząsany zakup, bo w końcu prawie 1000 zł za uchwyt samochodowy na rower to jednak wydatek z kategorii tych średnio satysfakcjonujących, ale czasem tak trzeba.

Szczególnie wtedy, kiedy innej opcji nie ma - łapanie za ramę kategorycznie odpada, wrzucanie luzem do ciasnego bagażnika też. Zostaje więc chwytanie za widelec - i tu wiele więcej napisać nie mogę: to po prostu działa jak trzeba. Plus nie przeraża mnie już cień bujającego się na dachu roweru, jak miało to miejsce w przypadku uchwytów trzymających za ramę.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA