Efekt Google. Internet odebrał nam pamięć
Ile numerów telefonów jesteś w stanie przywołać z pamięci? Pamiętasz numer rejestracyjny swojego samochodu? A PESEL? NIP swojej firmy? Listę zakupów, sporządzoną ubiegłego wieczora? Jeśli czujesz, że coraz częściej nic nie pamiętasz - to prawdopodobnie nie twoja wina. Problemy z pamięcią stały się problemem cywilizacyjnym, za który odpowiedzialny jest Internet.
Gdy jeszcze byłem piękny i młody, wykładowca uczący mnie translacji specjalistycznej w obrębie nauki i medycyny zalecał swoim studentom prostą grę pamięciową, którą sam uprawiał każdego dnia w drodze do pracy - próbę zapamiętania maksymalnej liczby numerów rejestracyjnych mijanych po drodze aut i przywołania ich z pamięci przekraczając próg uczelni. Sam był w stanie zupełnie z głowy przywołać co najmniej sześć numerów rejestracyjnych aut zaparkowanych nieopodal budynku.
Kilka razy próbowałem podjąć wyzwanie, ale nigdy nie udało mi się zapamiętać więcej niż trzech numerów. Pocieszałem się, że potrafię za to odtworzyć z pamięci sekwencje setek utworów muzycznych granych na gitarze czy pianinie, więc to, że moja pamięć krótkotrwała nie jest tak wybitna, jak pamięć najmądrzejszego człowieka, jakiego znam (bo za takiego do dziś uważam wspomnianego wyżej wykładowcę) nie jest powodem do zmartwień. To było 10 lat temu.
Dziś rano przypomniałem sobie o tej grze pamięciowej, mijając sznur zaparkowanych samochodów na osiedlowej drodze. Zwolniłem kroku, zacząłem rejestrować w pamięci kolejne tablice i… po przejściu stu metrów uświadomiłem sobie, że pamiętam co najwyżej jedną, a w zasadzie to nie jestem pewien wszystkich cyferek.
Jako że mam bardzo słabą pamięć do ludzkich twarzy i imion, niegdyś praktykowałem też inną grę pamięciową – próbę przywoływania z pamięci, jak wyglądali i w co byli ubrani przechodnie. Zwykle siadałem w jednej z kawiarni tuż przy witrynie i niczym rasowy stalker obserwowałem mijających lokal ludzi, a następnie próbowałem przywoływać w pamięci kolejnych mężczyzn w jeansowych spodniach i kobiety w czerwonych płaszczach.
Gdy dziś powtórzyłem tę grę wracając z zakupów poszło mi lepiej niż z zapamiętywaniem szeregu liter i cyfr, lecz nadal rezultat był dalece gorszy od pożądanego. Z jednej strony mógłbym zwalić to na słabnące z wiekiem zdolności kognitywne, ale z drugiej – mam lat 30, nie 130, więc według wszelkich prawideł biologii mój mózg powinien być w niemal szczytowej formie (nawet jeśli ciało czasem błaga o litość o poranku).
I nagle podczas zwyczajowej sesji bezmyślnego przewijania Twittera zobaczyłem statystykę, która z jednej strony poprawiła mi humor, a z drugiej ogromnie zasmuciła:
43 proc. amerykańskich przedstawicieli gen Z prędzej zapamięta ostatnią odwiedzaną stronę internetową niż datę urodzin swojego partnera czy partnerki lub numer ubezpieczenia społecznego. Nawet jeśli to naciągany na potrzeby marketingu fakt (na stronie Harris Poll nie udało mi się doszukać rzeczonego badania, toteż nie byłem w stanie potwierdzić prawdziwości danych), to przypomniał mi on, że nasze problemy z pamięcią nie są naszą winą. Tak działa na nas Internet.
Wpływ Internetu na pamięć jest kolosalny. Wiedzieliśmy o tym już dekadę temu.
Ciągle słyszymy frazy takie jak „Internet sprawił, że mamy pamięć złotej rybki”, w kontekście tego, że nasza zdolność do utrzymania uwagi od lat pikuje, w ostatnim czasie dodatkowo dobijana przez popularność krótkich, niewymagających treści (TikTok, Shortsy, etc.). Mało kto jednak zastanawia się nad tym, jaki jest długotrwały wpływ Internetu i mediów społecznościowych na naszą pamięć i zdolności kognitywne.
Już w 2011 r. połączony zespół specjalistów z Uniwersytetu Kolumbia i Harvardu udowodnił, że ludzka zdolność do zapamiętywania spada w sposób drastyczny, gdy korzystamy z komputera lub gdy wiemy, że pozyskane informacje będą zapisane na komputerze. A warto przypomnieć, że 2011 r. to zaledwie początek ery internetu mobilnego i popularności smartfonów. To schyłek szukania informacji w bibliotekach i początek posiadania dostępu do niemal całej wiedzy tego świata na wyciągnięcie ręki, dzięki połączeniu łączności sieciowej i dostępu do wyszukiwarek takich jak Google.
Na przestrzeni ostatnich lat przeprowadzono wiele eksperymentalnych badań, oceniających wpływ tego błyskawicznego dostępu do informacji na nasze zdolności kognitywne. Pod koniec 2020 r. w zasobach Narodowej Biblioteki Medycznej Stanów Zjednoczonych pojawił się artykuł „Exploring the Impact of Internet Use on Memory and Attention Processes”, podejmujący się meta-analizy badań przeprowadzonych w obrębie wpływu internetu na nasze skupienie i pamięć, próbujący wyłuskać z nich jakąś sensowną konkluzję.
Ta niestety nie napawa optymizmem. O ile bowiem (jeszcze) nie znaleziono twardych dowodów na to, że długotrwałe wykorzystywanie Internetu zmienia fizyczną strukturę mózgu, tak stale rośnie liczba badań i publikacji, które potwierdzają, iż wykorzystywanie Internetu w celu pozyskiwania informacji i medialnego multitaskingu ma znaczący wpływ na obszary mózgu odpowiedzialne za pamięć krótko- i długotrwałą.
Dlaczego Internet zabiera nam pamięć?
We wspomnianym wyżej artykule znajdziemy informację, iż rosnąca liczba dowodów wskazuje na fakt, że bezprecedensowy potencjał na odnajdywanie dodatkowych lub alternatywnych informacji drastycznie wpływa na zdolność retencji pozyskanych informacji. Innymi słowy, nasz umysł błyskawicznie zastępuje pozyskaną informację kolejną, a w efekcie nie zapamiętuje niczego.
Badacze dowiedli prawdziwości tej tezy m.in. porównując zdolność przywoływania pozyskanych informacji po pozyskaniu ich przez Internet versus pozyskaniu ich z encyklopedii. To badanie dowiodło, iż podczas wyszukiwania informacji w internecie obszary mózgu odpowiedzialne za pamięć są mniej aktywne niż podczas wyszukiwania informacji w encyklopedii; co więcej, korzystanie z Internetu i ciągłe przełączanie się między źródłami zostało powiązane ze znaczącym obniżeniem aktywności mózgu w obszarach kontroli kognitywnej (poznawczej). Zupełnie jakby korzystanie z Internetowych źródeł informacji obniżało nasze pojmowanie rzeczywistości i zdolność do rozumienia związków przyczynowo-skutkowych, co… wydaje się być wysoce prawdopodobne, zważywszy na to, jak podatni jesteśmy (zwłaszcza w ostatnich latach) na dezinformację i bezmyślne udostępnianie głupot w mediach społecznościowych.
Przytaczane w artykule badania wskazują na jeszcze jeden poważny problem – zmiany natury behawioralnej, wywołane przez natychmiastowy dostęp do informacji. Przyzwyczajenie do błyskawicznego pozyskiwania wiedzy trenuje nasz mózg w kierunku pozyskiwania informacji zamiast ich zapamiętywania, co – zdaniem badaczy - ma wpływ nie tylko na ośrodek pamięci w mózgu, ale także na układ nagrody, czyli obszar w głównej mierze odpowiedzialny za… nałogi. Co może z tego wyniknąć w perspektywie długoterminowej? Tego badania jeszcze nie ustaliły definitywnie. Widać jednak wyraźnie, że nasze zdolności do zapamiętywania i utrzymywania uwagi spadają nie tylko wraz z wiekiem i częstotliwością korzystania z Internetu, ale na poziomie całej cywilizacji zdają się być coraz niższe wraz z kolejnymi generacjami, które nie znają już życia bez wyszukiwarki Google.
Całe opisane wyżej zjawisko doczekało się nawet swojej wymownej nazwy: Efekt Google. Efekt Google’a, zwany też cyfrową amnezją, to – cytując definicję – tendencja do zapominania informacji, które można łatwo znaleźć w Internecie za pomocą wyszukiwarek internetowych. Badania potwierdzają, że to globalny problem, przed którym nie ma już ucieczki.
Czy to naprawdę takie złe?
Pomimo złowieszczego tonu tych odkryć, badacze wskazują również na pozytywny aspekt naszych zmian behawioralnych, wywołanych Efektem Google’a. Jest nim odciążenie poznawcze (ang. cognitive offloading) – dzięki natychmiastowemu dostępowi do informacji możemy niejako odciążyć nasze mózgi z wymagających zadań, co w konsekwencji daje im dość „mocy obliczeniowej” dla innych funkcji kognitywnych. Tymi „bardzo wymagającymi zadaniami” jest m.in. przywoływanie informacji z pamięci semantycznej. I może posuwam się do daleko idących wniosków, ale jeśli Efektowi Google’a zawdzięczamy upośledzenie pamięci semantycznej, to zawdzięczamy mu też tak widoczny w ostatnim czasie zalew podatności na fałszywe informacje.
Pamięć semantyczna odpowiada bowiem za przechowywanie wzorców i reguł, za rozumienie faktów i zjawisk. Przechowujemy w niej informacje o faktach i pojęciach, a jej kryterium prawdziwości jest zgodność społeczna. Dla kontrastu, pamięć epizodyczna, której Google nie upośledza, ocenia prawdziwość przez pryzmat osobistych przekonań. Brzmi znajomo? Nie zaszczepię się, bo uważam, że szczepionkę wyprodukował Bill Gates, by zrealizować tajny plan dominacji reptilian nad światem. To rozumowanie pamięci epizodycznej. Zaszczepię się, bo istnieje naukowy konsensus dotyczący skuteczności szczepień, a do tego znam biologię na poziomie szkoły podstawowej, więc rozumiem, że w szczepionce nie ma abortowanych płodów. To z kolei rozumowanie pamięci semantycznej, którą stopniowo odbiera nam natychmiastowy dostęp do informacji.
Sam fakt, iż Internet i smartfony (prawdopodobnie) odbierają nam fizyczną zdolność do łączenia ze sobą faktów, powinien być dostatecznym powodem ku temu, by próbować przeciwstawić się Efektowi Google’a. Pośrednio to jemu właśnie zawdzięczamy rozpaczliwie niski poziom debaty publicznej i coraz odważniej panoszące się środowiska antynaukowe, oceniające świat „na chłopski rozum”.
Warto jednak walczyć o naszą własną pamięć także z innych, bardziej przyziemnych powodów. Podstawowym jest fakt, że choć mamy możliwość błyskawicznego dostępu do informacji, tak nie mamy go zawsze i wszędzie. Wciąż są miejsca, gdzie zasięgi sieciowy nie sięga. Nie mówiąc o tym, że wciąż są momenty, w których telefon może się rozładować. Są też jeszcze bardziej prozaiczne sytuacje, w których warto mieć sprawną pamięć; np. gdy jesteśmy uczestnikami stłuczki lub wypadku drogowego, a sprawca ucieka z miejsca zdarzenia. Zapamiętanie numeru rejestracyjnego może się okazać niezbędne choćby dla uzyskania odszkodowania. Nie mówiąc o tym, o ile szybciej idzie wystawianie faktury w sklepie, gdy możemy podyktować NIP firmy z pamięci, zamiast sięgać po notatnik w telefonie…
Nie chcę tu oczywiście dyskredytować mocy, jaką daje nam błyskawiczny dostęp do odpowiedzi na niemal każde pytanie – sam dziś naprawiłem uszkodzone okno dzięki tej cudownej możliwości, Google’owi niech będą dzięki. W kryzysowej sytuacji może się jednak okazać, że to zasoby naszej pamięci są krytyczne, a nie to, jak szybko potrafimy wpisać zapytanie w wyszukiwarkę. I mimo tego, że w dzisiejszych czasach mamy wszelkie powody, by zatrzymywać w pamięci jak najmniej informacji, warto regularnie ćwiczyć mózg, by umiał zapamiętać ich jak najwięcej. Żeby tylko jeszcze istniało proste rozwiązanie, które pozwoliłoby odwrócić negatywne skutki Efektu Google’a… niestety, o żadnym nie słyszałem. A póki co wrócę do prób zapamiętywania tablic rejestracyjnych mijanych aut w nadziei, że kiedyś jeszcze uda mi się zapamiętać więcej niż jeden.