REKLAMA

Rakieta Elona Muska wyląduje przypadkowo na Księżycu. Nikt tego nie planował

Elon Musk od wielu lat w pocie czoła pracuje nad stworzeniem rakiety, która jako pierwsza od 50 lat zawiezie ludzi na powierzchnię Księżyca. Zapewne jeszcze kilka lat na to będziemy musieli poczekać. Preludium do tego wydarzenie będzie miało miejsce już za kilka tygodni. Rakieta Falcon 9 będzie pierwszym produktem SpaceX, który spotka się z Księżycem.

dscovr-start
REKLAMA

Warto jednak tutaj zauważyć, że nie będzie to spotkanie w jakikolwiek sposób kontrolowane lub zaplanowane, a zatem zapewne nie będzie delikatne.

REKLAMA

Już za kilka dni minie dokładnie siedem lat od startu pierwszej w historii SpaceX misji międzyplanetarnej. Choć SpaceX specjalizuje się (jak na razie) w realizacji misji orbitalnych, czyli wysyłaniu astronautów na stację kosmiczną czy też na wysyłanie satelitów na orbitę okołoziemską, to w lutym 2015 r. rakieta Falcon 9 posłużyła do wysłania w kosmos satelity Deep Space Climate Observatory. W przeciwieństwie do wszystkich innych ładunków transportowanych przez SpaceX DSCOVR nie trafił na orbitę okołoziemską, a do punktu libracyjnego oddalonego o 1,5 mln kilometrów od Ziemi.

Wysłanie satelity tak daleko wymagało długiej pracy silnika drugiego stopnia rakiety. Dopiero po dotarciu na orbitę transferową od drugiego stopnia odłączył się satelita, który poleciał do wyznaczonego celu. Niestety w takiej odległości od Ziemi nie można było już uruchomić silnika i strącić drugiego stopnia w ziemską atmosferę, zatem został on skazany na tułaczkę w przestrzeni między Ziemią o orbitą Księżyca.

I co teraz?

Okazuje się, że chaotyczna orbita drugiego stopnia Falcona 9 wkrótce przetnie się z orbitą Księżyca. Szczęściem Księżyc najprawdopodobniej znajdzie się dokładnie w tym samym czasie w punkcie przecięcia się dwóch orbit. Efekt? Latający od siedmiu lat drugi stopień Falcona 9 grzmotnie z pełnym impetem o powierzchnię Księżyca.

Samego wydarzenia, do którego może dojść 4 marca niestety nie będziemy mogli obserwować, bowiem wstępne wyliczenia wskazują, że rakieta uderzy w Księżyc po jego niewidocznej z Ziemi stronie.

Nic straconego! Od czego mamy satelity

REKLAMA

Jak przekonują inżynierowie, jeżeli w ciągu najbliższego miesiąca uda się nieco precyzyjniej ustalić trajektorię lotu rakiety, to będziemy na tyle dobrze znali miejsce, w którym dojdzie do kolizji, że następnie będzie można w ten rejon skierować kamery zainstalowane na pokładach krążących wokół Księżyca satelitów.

Naukowcy są przekonani, że zderzenie doprowadzi do powstania krateru uderzeniowego, który następnie będzie można sfotografować. Przy okazji instrumenty naukowe satelitów będą miały rzadką okazję zbadania składu chemicznego materii dotychczas skrywającej się pod wierzchnią warstwą regolitu księżycowego. Lodu wodnego raczej tam nie znajdziemy, bowiem do zderzenia dojdzie nie w okolicach biegunów a równika księżycowego, ale nigdy nie wiadomo. Jakby nie patrzeć, bardzo często z takich przypadkowych obserwacji uzyskujemy zaskakująco wartościowe dane. No i jakby nie patrzeć, po 4 marca nikt już nie będzie mógł powiedzieć, że SpaceX nie ma technologii, aby dotrzeć na Księżyc.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA