Starlinki Elona Muska minęły o włos chińską stację kosmiczną. Omal nie doszło do katastrofy
Kiedyś o śmieciach kosmicznych pisało się raz na kilka miesięcy. W ostatnich latach jednak, a szczególnie w ostatnich miesiącach można pisać już co miesiąc. Liczba incydentów na orbicie rośnie w zastraszającym tempie. Mimo to wciąż nikt się nie zabrał do regulowania ruchu na orbicie okołoziemskiej.
Zaledwie dekadę tempu na orbicie było około 2500 satelitów. Teraz 2000 posiada Elon Musk, a co chwilę dołączają do nich kolejne. W ciągu najbliższej dekady liczba wszystkich satelitów na orbicie wzrośnie do kilkudziesięciu tysięcy. Mimo tego, że przestrzeń dokoła Ziemi jest rozległa, to jednak na niskiej orbicie okołoziemskiej robi się powoli tłoczno i coraz częściej dochodzi do bliskich spotkań różnych satelitów. Kolejne satelity zbliżają się do innych satelitów, ale także do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a jak się teraz okazuje także do nowej chińskiej stacji kosmicznej Tiangong.
Chiny są poirytowane
Przedstawiciele Chińskiej Republiki Ludowej poinformowali właśnie ONZ o tym, że nowa chińska stacja kosmiczna Tiangong zmuszona była kilka miesięcy temu dwukrotnie wykonać manewry zmiany orbity, aby uniknąć zderzenia z satelitami konstelacji Starlink budowanej przez SpaceX, firmę Elona Muska.
Według informacji przekazanej przez Chiny do sytuacji zagrożenia kolizją doszło 1 lipca oraz 21 października 2021 r.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że zazwyczaj orbity stacji i satelitów Starlink znajdują się na innych wysokościach. Tiangong krąży na wysokości ok. 430 km, a Starlinki znajdują się na wysokości ok. 550 km. Problem jednak pojawił się wtedy gdy satelity Starlink zostały skierowane na niższe orbity w trakcie procesu sprowadzania satelitów w ziemską atmosferę.
Za każdym razem, na pokładzie stacji Tiangong znajdowała się załoga. 1 lipca była to załoga misji Shenzhou-12, a 21 października byli to astronauci misji Shenzhou-13.
Odległość między stacją a Starlinkiem za drugim razem wyniosła zaledwie 3 kilometry.
I to już jest poważny problem. Przy prędkościach orbitalnych odległość 3 km to zaledwie kilka sekund różnicy. Gdyby załoga stacji nie zareagowała odpowiednio szybko, mogło dojść do katastrofy. Jakby nie patrzeć Starlink nie jest mały, a nawet kilkunastocentymetrowych rozmiarów śmieć kosmiczny mógłby doprowadzić do poważnego uszkodzenia stacji kosmicznej.
Jak jednak zauważają eksperci, informacja przekazana na ręce Sekretarza Generalnego ONZ wykracza poza jedynie informację o incydencie, a wzywa adresata do przypomnienia operatorom na całym świecie, że ponoszą odpowiedzialność za aktywność prowadzoną na orbicie zgodnie z zawartymi traktatami. Chińskie media sugerują także, że SpaceX próbował przetestować cierpliwość Chin w przestrzeni kosmicznej.
Pytanie, czy powyższa nota oraz incydenty w końcu sprawią, że ktoś zabierze się za uregulowanie ruchu na niskiej orbicie okołoziemskiej zanim dojdzie do tragedii lub kolizji, która zamknie nam możliwość wysłania czegokolwiek na orbitę ani gdziekolwiek dalej w przestrzeń kosmiczną.