REKLAMA

Nie - polski rząd nie buduje naszego "Runetu". Tak - wokół ustawy o "operatorze narodowym" trwa lobbingowa walka

450 stron opinii spłynęło do rządu w związku z pomysłem na stworzenie "narodowego operatora sieci 5G" i zbanowanie Huawei z 5G. Przepisy te budzą spore emocje i to nie tylko w Polsce. Ale wbrew temu, czym straszy Gazeta Wyborcza, nie chodzi w nich o zbudowanie w Polsce autorytarnego internetu, którym będzie rządziło państwo na wzór Rosji. A o podział dużych korzyści, ale i kosztów płynących z sieci nowej generacji.

03.12.2021 15.54
Nie - polski rząd nie buduje naszego "Runetu". Tak - wokół ustawy o "operatorze narodowym" trwa lobbingowa walka
REKLAMA

„Nadzorowany przez rząd „operator narodowy" ma przejąć kontrolę nad internetem i telefonią komórkową. Istniejące obecnie sieci GSM będą mogły świadczyć usługi tylko za jego pośrednictwem. Podobne rozwiązania funkcjonują już w Rosji, w Korei Południowej i państwach arabskich.” - pisze Gazeta Wyborcza.

REKLAMA

Niestety GW ma w tym przypadku poważny problem z faktyczną oceną tego, co dzieje się wokół nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa i wyciąga wnioski tyleż medialnie głośne, co najzwyczajniej na świecie przesadzone i niemające wiele wspólnego z faktycznie ciekawymi i ważnymi kulisami nowego prawa.

Prześledźmy tekst GW:

„Sygnały o przygotowywanej zmianie można znaleźć w kolejnych poprawkach do procedowanej od kilku lat rządowej ustawy o cyberbezpieczeństwie”.

Nowelizacja KSC nie jest procedowana od kilku lat, tylko od roku. Jej pierwsza wersja została przedstawiona we wrześniu 2020 r. Od tamtej pory Cyfryzacja KPRM kolejne jej wersje przedstawiała jeszcze dwa razy: w styczniu i w październiku.

Po co ta nowelizacja? Według rządowej wykładni niezbędne jest dostosowanie polskiego prawa do dyrektywy o cyberbezpieczeństwie w kwestii bezpieczeństwa sieci 5G. To brak tych przepisów oficjalnie stał za nagłym anulowaniem poprzedniej aukcji i nocnym przerwaniem kadencji prezesa UKE. Przepisy, których nam najmocniej może brakować, to te dotyczące zabezpieczenia sprzętu używanego do budowy 5G, czyli w wielkim skrócie - oceny dostawców tego sprzętu. W jeszcze większym skrócie: to przepisy, które mogą docelowo zablokować w budowie sieci 5G w Polsce Huawei.

Według naszych źródeł OSSB - nazywany popularnie "operatorem narodowym" -  przygotowywany jest do przejęcia pośrednictwa w dostarczaniu wszystkich częstotliwości, na których prywatne telekomy dziś operują.

We wszystkich trzech wersjach nowelizacji KSC jest też mowa o “operatorze narodowym”.  Nowością w obecnym projekcie jest nazwanie go Operatorem Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa i faktycznie zwiększenie jego kompetencji, ale nie aż tak, jak straszy GW.

OSSB ma świadczyć usługi dla instytucji publicznych na potrzeby realizowania celów związanych z obronnością, bezpieczeństwem państwa oraz bezpieczeństwem i porządkiem publicznym. Ma to być spółka Skarbu Państwa, będąca przedsiębiorcą telekomunikacyjnym z niezbędną infrastrukturą telekomunikacyjną. Wszystkie te warunki spełnia Exatel, który zresztą od dawna szykuje się do pełnienia tej roli i mocno o to zabiega. 

Wystarczy, że operatorom komercyjnym nie zostaną odnowione koncesje na częstotliwości. "Operator narodowy" udostępni im je wtedy jako swoją sieć bazową. Państwo odzyska monopol i kontrolę. Będzie też mogło, dyktując różne warunki cenowe za dostęp do swojej sieci, wpływać na pozycje poszczególnych telekomów na rynku. „Operator narodowy" będzie działał jak hurtownik, który może  sprzedawać towar lub nie.

Nowy OSSB ma przede wszystkim jednak kontrolować nowy podmiot nazwany „Polskie 5G”. Będzie on operatorem ogólnopolskiej hurtowej sieci 5G. Hurtowej, czyli świadczącej usługi innym prywatnym telekomom, które z kolei udostępnią je swoim klientom. Po 26 proc. udziałów w tej spółce obejmą właśnie OSSB oraz Polski Fundusz Rozwoju. Mniejszościowy pakiet 48 proc. trafi zaś do graczy komercyjnych, czyli firmy telekomunikacyjnej lub konsorcjum takich firm.

Zarówno OSSB, jak i Polskie 5G, mają działać w paśmie 700 MHz zwolnionym przez telewizję. UKE dwa bloki z 700 MHz przyzna OSSB, a kolejne dwa – dwukrotnie szersze – trafią na przetarg i właśnie telekomy, które je zdobędą, wejdą do spółki Polskie 5G. To z pieniędzy z tego przetargu (dokładnie z połowy z nich) oraz połowy z dużej, głównej aukcji sieci 5G, ma być sfinansowany nowy fundusz „na rzecz strategicznej sieci bezpieczeństwa”. Jego budżet, jak przewiduje nowe prawo, to co najmniej 1 mld zł.

To bardzo ważna deklaracja, bo pokazuje, że w ciągu dwóch lat od ogłoszenia prac nad pierwszą aukcją mocno zmieniła się filozofia tego, ile państwo zarobi na aukcji 5G. W 2019 r. resort finansów miał już zaplanowane, że dystrybucja pasm pod 5G przyniesie do budżetu 3,5-5 mld zł. UKE owszem, studziło wtedy emocje i mówiło o kwocie zbliżonej raczej do 1 mld zł. Ale jakby nie było, miały być to pieniądze skierowane do budżetu państwa. Teraz jednak duża ich część ma trafić do narodowego operatora.

Czyli owszem, ma być silna pozycja OSSB, ale jednak wciąż nie będzie to operator działający jak hurtownik. Co ważne, oprócz 700 MHz, główna „duża” aukcja ma dotyczyć częstotliwości z tzw. pasma C, czyli zakresu od 3400 MHz do 3800 MHz, którego dotyczyła odwołana w ubiegłym roku aukcja 5G. I to ta sieć 5G będzie dostarczana konsumentom i biznesowi przez operatorów. 

Szczegółowo o tej nowelizacji pialiśmy w tym tekście „5G już się zbliża, już puka do naszych drzwi. Wraz z wykluczeniem Huawei i państwowym operatorem"

System kontrolowanego przez państwo „narodowego operatora" działa już w Rosji pod nazwą Runet. W testach przeprowadzonych latem tego roku pokazał, że jest w stanie odłączyć rosyjskich użytkowników od globalnego internetu.

Runet, czyli budowany w Rosji „suwerenny internet”, to więcej niż narodowy operator. Ustawa, która położyła podwaliny pod jego wdrażanie, weszła w życie niemal dokładnie dwa lata temu i na jej podstawie Roskomnadzorow (czyli Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej) przejęła zarządzanie rosyjską siecią internetową. Czyli w razie konieczności i chęci może zarządzać wirtualnym ruchem. A dzięki głębokiej infiltracji – blokować niepożądane treści lub spowalniać transmisję danych.

To o wiele dalej idące działania niż powstanie spółki, która chce mieć dostęp do sieci związanej z kwestiami bezpieczeństwa i wywalczyła sobie na to spory budżet, na który będą zrzucali się operatorzy. 

To tego finansowego aspektu tak naprawdę w dużej mierze dotyczą kontrowersje wokół powołania OSSB. A te są. Wystarczy spojrzeć na to jak wiele opinii w konsultacjach dotyczących najnowszej wersji KSC spłynęło do Kancelarii Premiera. A wpłynęło aż 81 stanowisk na łącznie ponad 450 stron tekstu.

Wielu z nich (operatorów) w najbliższych latach kończą się dzierżawy częstotliwości, a zarządzający nimi Urząd Komunikacji Elektronicznej nie odpowiada na wnioski o ich przedłużenie. (...) Kluczowe pozwolenia na częstotliwości używane w miastach wygasają w 2022 r. Te poza obszarami zabudowanymi mają dzierżawy do 2025-27 r. Z kolei aukcje na rezerwacje nowych częstotliwości są przewlekane bez rozstrzygnięcia. Tak jest np. z ogłoszoną aukcją na częstotliwości umożliwiające rozwój sieci 5G. Po jej zakończeniu operatorzy mieli mieć gwarancję dzierżawy do 2033 r."

I tu znowu sprawa wcale nie jest taka oczywista. Dlatego wprost spytaliśmy UKE, czy faktycznie nie odpowiada na wnioski o przedłużenie częstotliwości. Oto oficjalna odpowiedź urzędu “w najbliższych dwóch latach upływa termin obowiązywania 9 ogólnopolskich rezerwacji częstotliwości z pasm 900, 1800 i 2100 MHz. Aktualnie wpłynęły jedynie dwa wnioski o dokonanie przedłużenia dla pasma 2100 MHz. Postępowania zostały wszczęte, wydanie decyzji w tej sprawie przewidywane jest w 2022 r. po zakończeniu planowanego w tym paśmie tzw. reshufflingu częstotliwości. Jest to stricte techniczna czynność, która będzie skutkowała zwiększeniem szerokości bloku przydzielonego każdemu z czterech operatorów z 14,8 do 15 MHz. Jest to proces oczekiwany i postulowany przez telekomy”.

Czyli to, co wyglądać może jak szantaż, jest po prostu urzędową procedurą. Co więcej, aukcja 5G, o której też wspomina GW, to właśnie ta aukcja, do której przygotowania i ogłoszenia potrzebna jest ustawa, o której jest mowa. 

Więc o co chodzi w nowelizacji KSC? 

Od razu trzeba jasno powiedzieć: tak ta ustawa budzi sporo rynkowych obaw i kontrowersji. Po pierwsze wciąż nie jest jasne, jak będzie wyglądała sytuacja z ewentualnym banem dla Huawei. A to i konkretne koszty dla operatorów, i brak stabilności w zapadaniu decyzji inwestycyjnych. 

Dużo o tym, jak wygląda lobbingowa walka na tym polu - sięgająca Kongresu USA - pisaliśmy w magazynie SW+ w tekście Stany chcą dać grosza Polsce. Za wykluczenie Huawei z 5G”. 

Dodatkowo operatorzy nie są zachwyceni pomysłem z OSSB. Ich argumenty przytacza m.in. Krakowa Izba Komunikacji Elektronicznej, która podkreśla, że problematyczny jest pomysł dania operatorowi narodowemu prawa pierwokupu sieci telekomunikacyjnych, będących własnością m.in. jednostek samorządu terytorialnego. „W ocenie KIKE nie ma obiektywnych przyczyny, dla których Operator strategicznej sieci bezpieczeństwa miałby mieć pierwszeństwo w nabyciu takich sieci. KIKE wyraża dużą obawę, czy po wprowadzeniu tego rozwiązania kolejna nowelizacja nie rozszerzy tego katalogu i nie będzie zastrzegać pierwokupu sieci będących własnością podmiotów prywatnych”. Negatywnie oceniono również punkt dotyczący zasilenia Funduszu Cyberbezpieczeństwa środkami pochodzącymi z Funduszu Szerokopasmowego. 

To są ważne kwestie, dotyczące sprawności wdrażania sieci 5G, jej bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa także na arenie międzynarodowej, ale także stworzenia dla operatorów jasnych i możliwie komfortowych warunków działania. Są to też kwestie dotyczące ogromnych pieniędzy. Sam wspomniany Fundusz dla Polskiego 5G to miliard złotych. 

REKLAMA

Ale nie są to kwestie prowadzące do budowy państwowego, centralnie sterowanego internetu. Oczywiście trzeba prac nad tymi przepisami bardzo szczegółowo pilnować. Jednakże, używanie argumentu o „internecie pod kontrolą rządu”, jest bardzo niebezpieczne.

Może się skończyć jak w tej opowieści o chłopcu, który ciągle dla żartu krzyczał "wilk". Tak często wołał, gdy nie było zagrożenia, że gdy wilk faktycznie zaatakował, nikt mu nie ruszył na pomoc. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA