REKLAMA

Wścieklizna zagraża zwierzętom w kolejnych miejscach w kraju. Eksperci: tak źle nie było od dawna

W walce ze wścieklizną pomóc mają szczepionki, którymi kuszone będą między innymi lisy. Ale choroba dotyczy nie tylko dziko żyjących zwierząt, bo nosicielami bywają też domowe koty.

wścieklizna
REKLAMA

Wzrosła liczba przypadków wścieklizny w Warszawie – poinformowała strona urzędu miasta. Od początku roku na terenie województwa mazowieckiego wykryto już 84 przypadki wścieklizny u zwierząt wolno żyjących. Osiem z nich to te żyjące w stolicy. Od 15 listopada trwa akcja szczepienia lisów.

REKLAMA

Właśnie dlatego właściciele psów muszą szczególnie uważać, aby ich zwierzęta nie biegały po tych terenach bez smyczy. Każdy kontakt ze szczepionką na wściekliznę, która występuje w formie brunatno-zielonej tabletki powinien zostać zgłoszony weterynarzowi. Preparatu o zapachu rybnym nie powinien dotykać też człowiek. Przez to lisy wyczują jego zapach i nie chwycą „przynęty”.

Mazowsze nie jest jedynym regionem, gdzie wścieklizna może występować

Pod koniec października Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu wydał rozporządzenie, w którym wyznaczył dwa obszary zagrożone wirusem.

Od 12 listopada zaś rozpoczęto szczepienie lisów na Podkarpaciu. Jak mówił tamtejszy podkarpacki lekarz weterynarii Janusz Ciołek, "powodem są częstsze w ostatnich 2 latach przypadki wścieklizny".

Głównym nosicielem wirusa są właśnie lisy, dlatego to one mają zażyć szczepionkę. Żyją coraz bliżej człowieka, na dodatek często żywią się z tych samych misek co psy i koty. O przeniesienie choroby jest więc łatwo.

Ale walka ze wścieklizną ma swoje konsekwencje

Jak tłumaczył warszawskiej „Wyborczej” prof. Robert Kamieniarz z Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, szczepionka na wściekliznę doprowadziła do czterokrotnego zwiększenia populacji lisów w ciągu 12 lat. - To odbiło się na populacji ich ofiar, które nie potrafiły tak szybko zareagować skutecznymi mechanizmami obronnymi – wyjaśniał ekspert.

REKLAMA

W efekcie spadła liczebność kuropatw czy zajęcy. "Jedna decyzja, która miała spowodować ochronę zdrowia człowieka, spowodowała mnóstwo strat w przyrodzie" – dodał. Zdaniem eksperta wielkiej różnicy dla nas szczepionki nie mają. Ostatnie śmiertelne przypadki to te z 2000 i 2002 roku. A na przykład w Norwegii dwa lata temu odnotowano pierwszą od ponad 200 lat śmiertelną ofiarę.

Zagrożenia wścieklizną nie wolno jednak lekceważyć, szczególnie w przypadku psów i kotów. Zaleca się szczepienia tych zwierząt. Niestety, o ile te pierwsze czworonogi bywają zabezpieczone, tak liczba szczepień kotów jest mniejsza. Z tego powodu koty na obszarach zagrożonych nie powinny być wypuszczane z domów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA