REKLAMA

Poszli wypożyczyć książki, skończyli z kredytami. Cwana bibliotekarka nabrała kredytów na 300 tys. zł

A przynajmniej tak się jej wydawało, że jest cwana. Kobieta została zatrzymana, ale znowu rodzi się pytanie, jak dbać o bezpieczeństwo swoich danych.

oszuści
REKLAMA

Sąd Rejonowy w Rykach wydał wyrok w sprawie Beaty K., bibliotekarki z Dęblina (Lubelskie), która zaciągała m.in. kredyty na dane czytelników biblioteki – informuje Bankier.

REKLAMA

W sumie zatrzymana wyłudziła w ten sposób 315 tys. zł. Przez to spędzi 18 miesięcy w więzieniu. Proces trwał od 2018 roku, a sam proceder miał miejsce w latach 2014-2015.

Kobieta kserowała dowody zapisujących się do biblioteki. Jej ofiarami było 96 osób. Beata K. na ich dane zaciągała kredyty, pożyczki oraz umowy z operatorami. Na początku chciała dobrowolnie poddać się karze, ale w trakcie procesu zmieniła taktykę.

Co dzieje się z naszymi dowodami osobistymi?

Przechowywanie bądź też kserowanie dowodów jest niestety dość częstą praktyką – choćby w hotelach czy bankach. O tym, że problem jest ciągle aktualny, świadczy komunikat wydany przez Urząd Ochrony Danych Osobowych.

(…) w niektórych sytuacjach kopiowanie np. dowodów osobistych jest legalne. Podstawę do sporządzania kopii dokumentów tożsamości stanowią przepisy ustawy z dnia 1 marca 2018 r. o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmowi. Z tym, że jest to możliwe w określonych w tej ustawie przypadkach takich jak np. przeprowadzanie transakcji okazjonalnej o równowartości 15 tys. euro lub większej albo przypadkach, gdy zachodzi podejrzenie prania pieniędzy lub finansowania terroryzmu.

Co oznacza, że podawanie do spisania czy skserowania dowodu przy każdej sprawie w banku jest pewnym nadużyciem. I UODO stoi po stronie konsumentów.

W ostatnich tygodniach głośno było o interwencji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów

Jej "celem" był portal Vinted m.in. z powodu tego, że użytkownicy nie byli informowani o konieczności podania danych ze swojego dowodu.

REKLAMA

Gdyby konsumenci wiedzieli, że w pewnym momencie spółka może uniemożliwić im wypłatę pieniędzy w sytuacji braku przekazania zdjęcia dowodu osobistego czy wyciągu z konta bankowego, a zatem sensytywnych informacji, to mogliby nie zdecydować się na sprzedawanie rzeczy za pośrednictwem Vinted.

To najlepiej pokazuje, że pokazywanie dowodu, także w formie zdjęciowej, jest powszechną praktyką. Niestety nie zawsze mamy gwarancję, że dane nie wyciekną lub nie trafią w niepowołane ręce, więc teoretycznie lepiej unikać takich sytuacji. Przykład zatrzymanej Beaty K. jest skrajny, ale dowodzi, że lepiej te „ściśle tajne” dane chronić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA