Wychodzisz na ulicę, a tam nie ma reklam. Jest miasto, które ich zakaże
Jeśli zastanowić by się, co trapi polskie miasta, zapewne obok betonozy to reklamoza byłaby najczęściej wymienianą cechą. Okazuje się, że to nie jest tylko nasz problem. Za to Genewa potrafi podejść do niego naprawdę radykalnie.
Takie przemyślenia nie biorą się znikąd:
Wolna Amerykanka w temacie reklam odbija nam się czkawką, bo ulice pełne są bilbordów, banerów i tym podobnych ogłoszeń szpecących i tak niezbyt piękne okolice. Nie trzeba się jednak przesadnie uderzać w pierś, bo to nie tylko nasz problem. Choć gdzie indziej walczą z nim na poważnie, bez kompromisów.
Genewa zakazuje ulicznych reklam
Szwajcarskie miasto stanie się więc ojczyzną dla miłośników adblocka – i to w rzeczywistości (choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że banery w sieci, a na ulicy to dwie różne kwestie). W Genewie reklam nie będzie do 2024, a od 2025 promować za pomocą plakatów czy innych form graficznych będzie można wyłącznie kulturalne wydarzenia.
Pomysł ma swoich przeciwników. Jak pisze k-mag.pl, krytycznie nastawieni zwracają uwagę, że w ten sposób Genewa straci w przeliczeniu ok. 18 mln zł rocznie. Właśnie tyle do budżetu wpadało od reklamodawców.
Z jednej strony trudno nie spojrzeć na pomysł z zachwytem. Czasami internet obiegają wizualizacje, jak wyglądałyby polskie miasta, gdyby nie było w nich reklam. Z drugiej strony może problemem nie są same bilbordy, ale to, że reklamodawcom pozwalano na zbyt wiele?
Właśnie tak stwierdzono w Gdańsku, gdzie reklamy powrócą. Jak zwracały uwagę władze miasta, ustawa krajobrazowa nie miała sprawić, że Polska wyprzedzi Genewę pod względem radykalizmu. Chodziło o to, aby trzymać się określonych zasadach. Można się promować, ale nie tak, by niekorzystnie wpływać na okolicę.
Zresztą Gdańsk chce, żeby reklamy przydały się wszystkim. Pieniądze ze sprzedanych powierzchni zostaną przeznaczone na pielęgnację zieleni i nowe nasadzenia w pasach drogowych. Sami reklamodawcy mają też posadzić drzewa i dbać o nie przez trzy lata.
Nie wszędzie jednak ustawa krajobrazowa działa. A właściwie to mało gdzie działa
Sporo polskich miast ma problem z jej wprowadzeniem u siebie. Według raportu „Pięć lat ustawy krajobrazowej”, który przygotowało stowarzyszenie Miasto Moje a w Nim, 81 proc. gmin nie przystąpiło nawet do prac nad wdrożeniem zmian. Dobrze pokazuje to mapa, będąca dowodem na to, że ustawa krajobrazowa de facto mało gdzie obowiązuje. Większość to czarne kropki, czyli właśnie gminy, gdzie nie podjęto żadnych kroków.
Dlatego nawet jeżeli komuś marzy się druga Japonia Irlandia stolica Węgier Genewa, to pewna opieszałość władz przy uchwale krajobrazowej może ostudzić entuzjazm. U nas problemem jest ograniczenie reklam, a co dopiero ich całkowite usunięcie.
zdjęcie ilustracyjne: fot. Sean Pavone