W Gdańsku wrócą reklamy, ale pod pewnym warunkiem. Na dodatek dzięki nim miasto się zazieleni
Ustawa krajobrazowa miała zrobić porządek z tzw. szyldozą i szpecącymi bilbordami. Nie oznacza to jednak, że wyeliminuje reklamy z miasta, co pokazuje przykład Gdańska. Władze mają solidny argument w rękach i nie zawahają się go użyć.
Celem ustawy krajobrazowej było wyeliminowanie reklamowej samowolki i wolnej amerykanki. W praktyce efekt nie zawsze mógł się podobać. Pisał o tym Maciej Bąk, który w swoim felietonie na Bezprawniku zauważył, że na skutek nowych przepisów doszło wręcz do oszpecenia miasta. A to dlatego, że zniknęły nawet te estetyczne reklamy.
Być może zauważyli to także urzędnicy. Jak pisze serwis trójmiasto.pl, w Gdańsku pojawią się nowe bilbordy. Jeszcze latem przedstawiciele urzędu miasta podkreślali, że „jeśli reklamy wrócą, to wyłącznie w miejscach oraz na zasadach wskazanych przez magistrat”.
Ustawa krajobrazowa jednak zadziała: będzie ładniej i z korzyścią dla mieszkańców
Co więcej, firmy ustawiające bilbordy muszą posadzić drzewa i dbać o nie przez trzy lata (pozostaje mieć nadzieję, że później nie zapomni o nich miasto…). Już teraz oznacza to powstanie nowych 170 drzew. Oby tylko nie w donicach.
Nie zawsze i nie wszędzie wdrażanie ustawy krajobrazowej poszło sprawnie. Na przykład w Poznaniu dopiero w tym roku udało się dopiąć sprawy na ostatni guzik, a np. Warszawa procesowała się z wojewodą, który unieważnił uchwałę. W Malborku problem odwlekano, tłumacząc się pieniędzmi – a konkretnie ich brakiem w budżecie.
Gdańsk znalazł więc ciekawy sposób na porozumienie: owszem, wieszacie reklamy, ale wedle ustalonych zasadach, a przy okazji dokładacie się do zazielenienia miasta. Na dodatek wpływy z reklam pójdą na ochronę środowiska.
zdjęcie główne: Patryk Kosmider/shutterstock.com