REKLAMA

Leshy - Polacy tworzą grę, w której przepędzisz z lasów myśliwych i chciwych deweloperów

Leshy to nie symulator aktywisty przypinającego się do drzewa, ale coś znacznie, znacznie lepszego. W grze wcielimy się w słowiańskie monstrum broniące puszczy przed zakusami ludzi.

13.09.2021 10.42
leshy gra
REKLAMA

Nawet mimo strzelby pan ubrany od stóp do głów w moro miał nietęgą minę. Strzelanie do niewinnych zwierząt, mylenie ludzi z dzikiem – to pewnie jego codzienność, ale teraz to on zamienił się w bezbronną ofiarę. Przedziwne, pradawne monstrum zmusiło go do ucieczki, chociaż równie dobrze mogło rozszarpać go na kawałki. Cóż – powinno to zrobić. W końcu myśliwy wtargnął do lasu i chciał skrzywdzić jego mieszkańców.

REKLAMA

Tak wygląda początek zwiastuna Leshy, nowej polskiej gry od Glivi Games S.A., kolejnego studia mieszczącego się pod rozległym dachem PlayWay. To „osadzona w niedalekiej przyszłości gra z gatunku hack’n’slash, w której gracz wcieli się w strażnika lasu rodem z mitologii słowiańskiej”.

Gdybym przeczytał sam suchy opis, pewnie odpowiedziałbym „meh”, wzruszył ramionami i zajął się czymś innym. Ale obejrzałem zwiastun oraz fragmenty rozgrywki, co sprawiło, że Leshy zaintrygowało mnie bardziej, niż podejrzewałem.

Nie będę ukrywał – to kwestia tematyki i podejścia twórców

Słowiańskość i jej mitologia to jakby pretekst, żeby rozliczyć się z bolączkami naszej rzeczywistości: nielegalną wycinką lasów czy bezkarnymi myśliwymi, którzy w lasach mogą wszystko, w odróżnieniu od zwykłych ludzi. Mogą wchodzić na grunty bez pozwolenia, a ich obecność odstrasza spacerowiczów w promieniu kilku dobrych kilometrów. Nie przesadzam – dźwięk tej watahy naganiającej zwierzęta jest naprawdę nieprzyjemny.  

W Leshy wcielimy się więc w pradawne monstrum, by choć tam sprawić, że świat będzie trochę lepszym miejscem. W bardzo brutalny sposób, bo obrońca puszczy się nie patyczkuje. Zamienia się w niedźwiedzia, żeby rozprawić się z myśliwymi. A i bez tego jest piekielnie silny i nie boi się starcia z transforerem broniącym terenu wycinki.

Twórcy Leshy zapowiadają satysfakcjonującą, dynamiczną walkę, która przy tym będzie różnorodna – bo ma wymagać innego podejścia do przeciwników. Oprócz tego liczyć ma się fabuła.

Całość brzmi intrygująco, ale zanim zaczniecie się nieco bardziej ekscytować, to muszę ostudzić entuzjazm – premiera w 2023 roku.

Pro-ekologicznych gier zaczyna przybywać

Jeśli chcecie coś w tym klimatach, ale niekoniecznie w takiej formie, to gorąco polecam wam Werewolf: The Apocalypse — Heart of the Forest, które inspirowane było protestami w Białowieży z 2016 roku.

Tam wątek ochrony ekologii i pradawnej puszczy też ma olbrzymie znacznie. Autorzy wymieszali polskie wątki ze znanym na świecie uniwersum o wilkołakach. Chcący historii o legendarnych stworzeniach też będą zachwyceni, ale dla mnie największym plusem gry był jej przekaz. Rzadko kiedy twórcy decydują się na tak otwarty i bezpośredni komentarz, w którym dostaje się ślepym na ekologię rządzącym czy wręcz społeczeństwu odrzucającemu przeszłość narodu.

Werewolf: The Apocalypse — Heart of the Forest nie jest tępą propagandą, ale łatwo wyczuć, po której stronie sporu stoją twórcy. Tym bardziej dla niektórych może to być ciekawe doświadczenie, by zmierzyć się z innymi niż swoje poglądami.

Mniej bezpośrednie, ale również bardzo zaangażowane jest Terra Nil. Czyli, jak to nazwałem, odwrócona strategia. A przy okazji antyprzemysłowa – tutaj buduje się nie po to, by zwiększać budżet miasta albo szykować się do wojny, lecz po to, żeby uratować planetę.

Kiedy pisałem o Terra Nil, wspomniałem o innej przyjemnej strategii, jaką jest Dorfromantik. Niedawno grałem w kolejną podobną produkcję, Islanders na Nintendo Switch. Wszystkie te strategie łączy jedno: z jednej strony mamy rozwój, ale taki, który jest powrotem do korzeni. Stawia na naturę, prostotę, sielankowość. Zupełne przeciwieństwo miejskiego zgiełku.

REKLAMA

Mnie ten ekologiczny trend w grach bardzo się podoba, bo produkcje pokazują, co jest ważne: kontakt z naturą, spokój, romantyzowanie przyrody. Takie tytuły jak Dorfromantik czy Islanders nie są może specjalnie wymagające, ale nie o wyzwanie w nich chodzi. Mają zrelaksować jak każda inna gra logiczna, ale przy tym zmuszają do myślenia. Zaczynamy zastanawiać się, dlaczego świat właśnie nie może wyglądać tak, jak tutaj.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA