Miała lecieć w kosmos - poszła bokiem i spadła do oceanu. Trzecia porażka Astry
W sobotę 28 sierpnia 2021 r. z wyspy Kodiak na Alasce wystartowała rakieta Rocket 3.3. Była to już trzecia próba wysłania jej na orbitę okołoziemską. Także i tym razem misja zakończyła się niepowodzeniem, ale zanim do tego doszło rakieta zafundowała obserwatorom naprawdę nietypowy show.
Od samego początku wczorajszy start nie szedł po myśli inżynierów Astry. Najpierw potrzebowali więcej czasu na zatankowanie rakiety paliwem, a później okazało się, że niezbędna jest aktualizacja oprogramowania. Ostatecznie jednak doszło do startu o godzinie 0:35 polskiego czasu, ponad dwie godziny po otwarciu okna startowego.
Rakieta poszła bokiem
Według planu rakieta miała odpalić pięć silników pierwszego stopnia rakiety i bezpośrednio po starcie rozpocząć wznoszenie. Jak się jednak okazało, ułamek sekundy po starcie jeden z silników zawiódł i rakieta wzniosła się jedynie nieznacznie nad powierzchnię stanowiska startowego i z czterema odpalonymi silnikami zaczęła przesuwać się w bok. Dopiero po 20 sekundach, gdy część paliwa uległa już wypaleniu, a tym samym masa rakiety zmalała, rozpoczęło się wznoszenie.
Choć po pierwszych kilku sekundach wydawało się, że rakieta eksploduje tuż bez wznoszenia, ostatecznie udało jej się rozpocząć wznoszenie, przetrwać punkt maksymalnego ciśnienia dynamicznego (Max-Q), w którym na rakietę oddziałują największe siły i po 150 sekundach niemal dotrzeć do punktu, w którym miały zostać wyłączone silniki pierwszego stopnia. Z uwagi na to, że rakieta i tak znajdowała się na nieprawidłowej trajektorii, podjęto decyzję o wyłączeniu silników. W momencie wykonania tego polecenia rakieta wpadła w silną rotację.
Ostatecznie Rocket 3.3 dotarła na wysokość 50 km, a następnie spadła do oceanu.
Zważając jednak na fakt, że był to lot testowy inżynierowie są zadowoleni z tego co się wydarzyło. Jakby nie patrzeć, okazało się, że system sterowania rakietą działa na tyle dobrze, że był w stanie ją utrzymać w pionie nawet mimo awarii jednego z silników. Co więcej, zanim misja została przerwana, rakieta przesłała na Ziemię mnóstwo danych na temat zachowania rakiety podczas wznoszenia, przechodzenia przez MaxQ i aż do wyłączenia silników.
Analiza tych danych pozwoli dobrze przygotować do lotu kolejną rakietę, która już czeka w hangarze na swoją kolej. Warto jednak przypomnieć, że podczas poprzedniego lotu rakieta dotarła znacznie wyżej, a misja zakończyła się niepowodzeniem tylko dlatego, że wskutek braku paliwa za wcześnie wyłączył się silnik górnego stopnia rakiety.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo prac, kolejnego startu z Alaski możemy spodziewać się w ciągu kilku najbliższych miesięcy.