Samsung, Apple czy Xiaomi? Wybieramy najlepszy fotograficzny telefon
Samsung Galaxy S21 Ultra, Xiaomi Mi 11 Ultra i iPhone 12 Pro Max to trzy topowe telefony, które porównałem w teście fotograficznym. Zobaczmy, który wypadł najlepiej i czy różnice pomiędzy nimi są zauważalne.
3 telefony, 10 obiektywów. Zacznijmy od porównania specyfikacji.
Zanim przejdziemy do praktycznego porównania możliwości aparatów, warto prześledzić specyfikację wszystkich modeli, bo już na papierze widać, że każdy producent proponuje zupełnie inne podejście do tematu fotografii mobilnej.
Samsung Galaxy S21 Ultra 5G
- główny aparat: 108 MP (domyślnie 12 MP), matryca 1/1.33”, piksel rozmiaru 0.8 µm, obiektyw f/1.8, 24 mm, stabilizacja OIS
- aparat ultraszerokokątny: 12 MP, matryca 1/2.55”, piksel rozmiaru 1,4 µm, obiektyw f/2.2, 13 mm, kąt 120 stopni
- aparat telefoto nr 1: 10 MP, matryca 1/3.24”, piksel rozmiaru 1,22 µm), obiektyw f/2.4, 70 mm (powiększenie 3x), stabilizacja OIS
- aparat telefoto nr 2: 10 MP, matryca 1/3.24”, piksel rozmiaru 1,22 µm, obiektyw peryskopowy f/4.9, 240 mm (powiększenie 10x) stabilizacja OIS.
Najlepszy fotograficzny Samsung ma kilka rozwiązań niedostępnych u konkurencji. Samsung postawił na cztery aparaty, w tym aż dwa teleobiektywy, z których jeden ma standardową krotność zoomu 3x (70 mm), a drugi sięga kosmicznych wartości 10x (aż 240 mm). Do tego dochodzi bardzo wysoka rozdzielczość głównej matrycy wynosząca aż 108 megapikseli. Główny aparat wyróżnia też duża przekątna głównej matrycy. Niepokojąco wypada natomiast mały rozmiar matryc w pozostałych aparatach.
Xiaomi Mi 11 Ultra
- główny aparat: 50 MP, matryca 1/1.12”, wielkość piksela 1.4 µm, obiektyw 24 mm f/2.0, stabilizacja OIS
- aparat telefoto: 48 MP, matryca 1/2”, wielkość piksela 0,8 µm, obiektyw peryskopowy 120 mm, f/4.1, stabilizacja OIS (powiększenie 5x)
- aparat ultraszerokokątny: 48 MP, matryca 1/2”, wielkość piksela 0,8 µm, obiektyw 12 mm, 128 stopni, f/2.2.
Xiaomi wybrało układ trzech klasycznych obiektywów. W oczy rzucają się przede wszystkim bardzo duże przekątne matryc w każdym z trzech aparatów, co zapowiada dobrą jakość w gorszym oświetleniu. Sensor głównego aparatu sięga już niemal poziomu tradycyjnych aparatów pokroju Sony RX100. Do tego za każdym aparatem stoi matryca o wysokiej rozdzielczości oscylującej w okolicach 50 MP. Brakuje natomiast większej krotności zoomu na tle rekordowego obiektywu telefoto Samsunga. W Xiaomi Mi 11 Ultra dużym wyróżnikiem jest ekranik do podglądu znajdujący się na dużej wyspie aparatów.
iPhone 12 Pro Max
- główny aparat ze stabilizowaną matrycą 12 MP (piksel 1,7 µm) i obiektywem 26 mm, f./1.6,
- aparat ultraszerokokątny: 12 MP, matryca 1/3.6”, wielkość piksela 1.0 µm, obiektyw o polu widzenia 120 stopni, 13 mm, f/2.4, bez autofocusu
- aparat telefoto: 12 MP, matryca 1/3.4", wielkość piksela 1.0 µm, obiektyw 65 mm (krotność 2,5x), f/2.2, stabilizacja OIS
- Lidar do dostarczania danych o głębi obrazu.
Specyfikacja iPhone’a wygląda na tle rywali bardzo blado. Apple idzie w rozwiązania znane na rynku od lat, bez stosowania najnowszych rozwiązań technologicznych takich jak zoom peryskopowy o dużej krotności. Ba, Apple jako jedyny oszczędził nawet na autofocusie w ultraszerokokątnym obiektywie. Brakuje też wysokiej rozdzielczości głównej matrycy, a przekątne matryc w aparatach tele i ultraszerokokątnym są bardzo małe. Jedyną ekstrawagancją jest stabilizowana matryca głównego aparatu, ale w praktyce wnosi ona niewiele. Pamiętajmy jednak, że Apple świetnie nadrabia braki sprzętowe poprzez swoje oprogramowanie.
Podejrzewam, że większość osób nie zauważy różnicy w codziennych zdjęciach z iPhone’a, Samsunga i Xiaomi.
Na wstępie trzeba jasno zaznaczyć, że każdy z trzech telefonów sprawdza się rewelacyjnie w kwestii zdjęć. Każdy telefon daje zakres dynamiczny obrazka dalece wykraczający poza poziom matrycy użytej w aparacie. Nowoczesne tryby HDR działające w locie sprawiają, że zdjęcia wyglądają fenomenalnie. Nabywcy każdego z tych smartfonów z pewnością będą zadowoleni i będą przekonani, że dokonali najlepszego wyboru. Każdy smartfon pozwoli łapać rewelacyjne kadry o bardzo wysokiej jakości.
Poniżej ten sam kadr wykonany trzema różnymi telefonami. Czy ktokolwiek bez sprawdzania danych EXIF będzie w stanie powiedzieć, którym telefonem został zrobiony dany kadr?
Dla porządku wyjaśnię, że kolejność to: Samsung, Apple, Xiaomi.
Owszem, na zdjęciach jest nieco inny balans bieli, nieco inne podejście do tematu rozjaśniania cieni, czy przetwarzania koloru zieleni i nieba. Te różnice wypadają jednak zupełnie inaczej przy innych kadrach. Nie ma tu ogólnych reguł typu „iPhone zawsze zażółca zdjęcia, a Samsung za mocno wyciąga cienie”. Wszystko zależy od konkretnej sceny. Opis wszystkich tych niuansów wystarczyłby na pracę magisterską, ale wszyscy zasnęlibyśmy już w pierwszym rozdziale.
Zamiast analizować przypadkowe kadry i wyciągać wnioski adekwatne tylko do tych konkretnych ujęć, postanowiłem skupić się na faktycznych różnicach pomiędzy telefonami, widocznymi w każdych warunkach.
Prawdziwą słabością iPhone’a jest temat zoomu optycznego. Samsung i Xiaomi wyprzedzają Apple o całe lata.
Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że ostatnią przewagą aparatów kompaktowych ponad telefonami jest zoom optyczny. Duże obiektywy z zoomem nie mieściły się i nadal nie mieszczą się w telefonach, ale Samsung, Xiaomi i kilku innych producentów znalazło rozwiązanie. Zamiast zoomu optycznego stosują peryskopowy obiektyw tele o stałej krotności powiększenia, a pośrednie wartości są realizowane zoomem cyfrowym.
Samsung Galaxy S21 Ultra
Samsung Galaxy S21 Ultra: natywne powiększenie kolejnych obiektywów.
Powyżej zdęcia z czterech obiektywów Samsunga w natywnych kątach widzenia, bez żadnych cyfrowych powiększeń. Samsung oferuje powiększenie optyczne 3x i 10x. Z tego pierwszego będzie korzystać znacznie częściej, ale drugi będzie nieocenione przy próbie sfotografowania czegoś z naprawdę dużej odległości. Samsung umożliwia więc optyczne przejście z ogniskowej z 13 mm na 24 mm, a następnie na 70 mm i na 240 mm.
Xiaomi Mi 11 Ultra
Xiaomi Mi 11 Ultra: natywne powiększenie kolejnych obiektywów.
Xiaomi stosuje jeden teleobiektyw o krotności 5x. Na co dzień sprawdza się gorzej, bo krotność 5x to już nieco za dużo względem bazowego obiektywu i takie powiększenie wymaga odsunięcia się od obiektu na znaczną odległość (w kwestii ogniskowych to przeskok z 24 na 120 mm). Jest to więc pewien kompromis w kwestii użyteczności, ale Xiaomi mocno nadrabia to samą jakością zdjęć z teleobiektywu, które prezentują się zdecydowanie najlepiej wśród całej stawki.
iPhone 12 Pro Max
iPhone 12 Pro Max: natywne powiększenie kolejnych obiektywów.
iPhone ze swoją krotnością teleobiektyw 2,5x gra w zupełnie innej lidze. Oczywiście niższej, bo większe powiększenia obrazu trzeba tu realizować cyfrowo. Dochodzi do absurdów, bo powiększenie cyfrowe x12 z iPhone’a wygląda iście tragicznie i zdecydowanie gorzej niż powiększenia rzędu 20x - 30x z Samsunga i Xiaomi. Pod kątem możliwości teleobiektywu iPhone’a i konkurentów dzieli przepaść. To właśnie na tym polu widać największe różnice. Z kolei najlepiej z powiększeniami radzi sobie Samsung.
108 i 50 megapikseli. Czy takie rozdzielczości w Samsungu i Xiaomi dają przewagę nad iPhone’em?
Wszystkie testowane telefony domyślnie robią zdjęcia o rozdzielczości 12 megapikseli, ale w Samsungu można wymusić tryb 108 MP, a w Xiaomi 50 MP. I rzeczywiście, nie jest to żadna sztuczka. W przypadku Xiaomi zdjęcie 50 MP ma rozdzielczość 8160 x 6120 pikseli i waży ok. 24 MB. W Samsungu w trybie 108 MP dostajemy obrazek o rozdzielczości 12000 x 9000 pikseli i wadze często dobijającej do 35 MB.
Pamiętajmy jednak, że ograniczeniem rozdzielczości matrycy jest optyczna rozdzielczość malutkich obiektywów. Jak więc wysokiej rozdzielczości wypadają w praktyce i czy dają realną przewagę nad standardowym obrazem 12 MP?
Kiedy oglądam materiały na monitorze 27”, 4K różnice są subtelne ale zauważalne. Zdjęcia w wysokiej rozdzielczości są wyraźnie mniej przetworzone, a przez to są mniej „telefonowe”. Różnica rośnie jeszcze bardziej na telewizorze. W rozmiarze internetowym nie widać natomiast żadnych różnic, co nie jest niespodzianką. Tryb wysokiej rozdzielczości pozwala natomiast mocno powiększyć obraz bez straty jakości. Takie powiększenie zobaczycie na porównaniu.
Pojawia się moment, w którym iPhone generuje rozpikselowany obraz, a konkurenci nadal dobrze trzymają rozdzielczość. A jak wypada różnica między Samsungiem (108 MP) a Xiaomi (50 MP)? W praktyce jest ona bardzo nieznaczna, zdecydowanie mniejsze niż przy porównaniu do iPhone’a z rozdzielczością 12 MP.
Fotografia nocna jest obszarem, na którym w ostatnich latach zmieniło się najwięcej. Czy między topowymi telefonami są różnice?
Samsung Galaxy S21 Ultra
W Samsungu aparat rozróżnia scenę jako noc, ale uwaga: nie jest to pełnoprawny tryb nocny. Dopiero po ręcznym wybraniu trybu nocnego uzyskamy najlepsze efekty. Różnica potrafi być ogromna, co jest szczególnie widoczne w przypadku ultraszerokokątnego obiektywu. Po lewej tryb domyślny, po prawej wymuszony tryb nocny.
Samsung Galaxy S21 Ultra: domyślny tryb i wymuszony tryb nocny. Ten drugi daje o wiele lepsze efekty.
A tak prezentują się zdjęcia w wymuszonym trybie nocnym ze wszystkich obiektywów. Warto docenić, że Samsung nie stosuje sztuczek i rzeczywiście przełącza nocą obiektywy. iPhone nadal ma z tym problemy.
Samsung Galaxy S21 Ultra: tryb nocny ze wszystkich obiektywów.
Zdjęcia mają naprawdę wysoką jakość, ale słabym punktem programu jest długi teleobiektyw 10x. Większość zdjęć zrobiona nim w trybie nocnym jest po prostu rozmazana. Obiektyw jest bardzo ciemny (zaledwie f/4.9), przez co wpuszcza mało światła, więc czas naświetlania mocno rośnie.
Xiaomi Mi 11 Ultra
Tutaj ponownie uzyskamy lepszą jakość, wymuszając tryb nocny. Zdjęcia wyglądają bardzo dobrze i porównywalnie do Samsunga. Najbardziej zaskakuje jednak teleobiektyw dający rewelacyjną jakość obrazu. Jest ona tak dobra, że praktycznie nie ustępuje pozostałym obiektywom, najpewniej z uwagi na dużą przekątną matrycy.
Xiaomi Mi 11 Ultra: tryb nocny ze wszystkich obiektywów.
Nie jest jednak idealnie, bo teleobiektyw Xiaomi Mi 11 Ultra ma ewidentny problem z odbiciami światła wynikającymi z wewnętrznej peryskopowej konstrukcji. Wokół mocnych źródeł światła pojawiają się bardzo brzydkie odbicia, których w żaden sposób nie da się usunąć. Nie jest to kwestia zabrudzonego obiektywu, ale wewnętrznych odbić w soczewkach.
iPhone 12 Pro Max
W iPhonie 12 Pro Max tryb nocny włącza się automatycznie. Mamy tu jednak zdecydowanie najmniej jednolite efekty pomiędzy obiektywami. Bardzo często jakość z obiektywu ultraszerokokątnego i tele jest dużo gorsza od głównego aparatu.
iPhone 12 Pro Max: tryb nocny ze wszystkich obiektywów.
Niestety w przypadku powiększenia 2,5x telefon często nie przełącza się fizycznie na teleobiektyw, ale stosuje docięcie kadru z głównego obiektywu, co mocno wpływa na pogorszenie rozdzielczości i ostrości. Działałby to dużo lepiej gdyby matryca miała więcej niż 12 megapikseli. Jeśli więc fotografujemy głównym obiektywem, wszystkie telefony radzą sobie podobnie. iPhone radzi sobie jednak gorzej na ultraszerokokątnym obiektywie.
A jak wypada portret?
Kolejność to: Samsung, Apple, Xiaomi.
Każdy ze telefonów radzi sobie naprawdę dobrze z separacją tła od postaci, choć iPhone myli się zdecydowanie najrzadziej, a Samsung najczęściej. W każdym można też dobrać poziom rozmycia tła. Różnicą jest natomiast to, jakimi obiektywami możemy fotografować w trybie portretowym.
iPhone pozwala na wybór obiektywu 1x lub 2,5x, dzięki czemu mamy do wyboru dwa kąty widzenia w portrecie. Podobny wybór mamy w Samsungu, choć tutaj przybliżenie jest realizowane cyfrowo, poprzez docięcie kadru z głównej matrycy. Jest z czego docinać, bo ma ona 108 megapikseli. Xiaomi jako jedyne nie daje wyboru kąta widzenia. Jedyna dostępna opcja to nieco docięty kadr z głównej matrycy, do powiększenia ok. 2x.
Warto jednak zauważyć, że w trybie portretowym Xiaomi Mi 11 Ultra daje najostrzejszy obraz. Konkurenci mają tendencję do rozmiękczania zdjęcia, nawet kiedy tryby „upiększania twarzy” są wyłączone. Cera być może wygląda dzięki temu lepiej, ale za to zarost staje się dziwnie rozmyty.
Tryb portretowy. Po lewej Xiaomi, po prawej Samsung. Ten drugi źle rozpoznał liny huśtawki.
Przy portrecie w ruchu Samsung ma największe tendencje do gubienia się w rozpoznawaniu pierwszego planu. Widać to na linach huśtawki po prawej. Jest to jednak najbardziej wymagający test i w praktyce raczej rzadko będziemy wykonywać takie ujęcia.
Najmocniejsze i najsłabsze strony Samsunga Galaxy S21 Ultra
W kwestii powiększeń i uniwersalności Samsung zdecydowanie wygrywa.
Aparat Samsunga robi naprawdę dużo, a ze wszystkiego wywiązuje się bardzo dobrze. Pomysł z dwoma teleobiektywami jest bardzo ciekawym zagraniem, choć widać, że peryskopowy teleobiektyw o krotności 10x wyraźnie odstaje jakością od pozostałych szkieł, szczególnie po zmroku. Za dnia daje jednak zdecydowanie najostrzejszy obraz na powiększeniach. Nawet krotności 30x z Samsunga są użyteczne, a do wartości 20x wręcz trudno doszukać się spadków jakości.
Trudno mi wskazać obiektywne wady Samsunga, bo słabych stron tutaj po prostu nie ma. Galaxy S21 Ultra radzi sobie w każdych warunkach i jest rewelacyjnym telefonem foto. Trzeba jednak zauważyć, że Samsung nie jest już jedynym graczem na topie fotograficznej stawki, a konkurencja — zwłaszcza Xiaomi — oferuje kilka świetnych rozwiązań, których Samsung póki co nie ma.
Najmocniejsze i najsłabsze strony Xiaomi Mi 11 Ultra
Selfie wykonane ultraszerokokątnym obiektywem, z podglądem na małym tylnym ekranie. Kliknij, aby powiększyć.
Xiaomi w ostatnim czasie zrobiło na mnie największe wrażenie w kwestii aparatu. telefon zachwycił mnie tym, że każdy z obiektywów ma bardzo mocne strony. Ultraszeroki kąt jest najszerszy z całej stawki, co bardzo się przydaje. Główny obiektyw ma największą matrycę, co sprawia, że telefon łatwo rozmywa tło samą optyką. Z kolei teleobiektyw również ma dużą matrycę i sporą krotność 5x, dzięki czemu generuje obraz, który wygląda, jakby pochodził z dedykowanego aparatu, a nie z telefonu.
Bardzo doceniam też ekranik mieszczący się na wysepce aparatów, bo dzięki niemu można robić zdjęcia selfie z podglądem kadru przy użyciu głównego zestawu obiektywów. Mamy więc nie tylko nieporównywalnie lepszą jakość zdjęć selfie, ale też możliwość stosowania obiektywu ultraszerokokątnego.
Wraz z dużymi matrycami idzie jednak duża odpowiedzialność duże rozmycie tła. Tylko spójrzcie na powyższe zdjęcie. Zrobiłem je teleobiektywem BEZ trybu portretowego. Aparat naturalnie rozmywa tło z uwagi na dużą matrycę i jasny obiektyw. W wielu przypadkach daje to bardziej malownicze, lepiej wyglądające zdjęcie, ale w kadrze powyżej sprawiło, że żyrafy są już rozmyte. I nie ma żadnej możliwości wymuszenia ostrego tła, ponieważ telefony nie umożliwiają kontroli nad przysłoną.
Najmocniejsze i najsłabsze strony iPhone'a 12 Pro Max
iPhone jaki jest, każdy widzi. Technicznie to telefon wręcz przestarzały, ale Apple wyciska z matryc i obiektywów ostatnie soki swoim oprogramowaniem. Dzięki temu iPhone 12 Pro Max walczy jak równy z równym ze znacznie bardziej zaawansowanymi Androidami.
iPhone jest telefonem bardzo prostym w obsłudze, z aplikacją uproszczoną do granic możliwości. Nie ma tu ani trybu manualnego ani możliwości włączenia lub wyłączenia trybu nocnego. Zdajemy się na pełną automatykę i musimy liczyć, że poradzi ona sobie z zadaniem. Na szczęście na ogół tak właśnie jest.
iPhone ma zdecydowanie najlepszy tryb portretowy. Odcięcie pierwszego planu od tła jest tu najdokładniejsze, najpewniej z uwagi na wykorzystanie Lidaru. W kolei największą bolączką iPhone’a jest brak sensownych przybliżeń obrazu. Fizyczna krotność 2,5x wypada bardzo blado na tle rywali, a cyfrowe powiększenie nawet rzędu 5x jest słabe. Powyżej 10x obraz jest nieużywalny, podczas gdy w Xiaomi i (zwłaszcza!) w Samsungu krotność 10x generuje bardzo ostry obraz.
Podsumowując, diabeł tkwi w szczegółach.
W typowych codziennych zdjęciach różnice między telefonami są na tyle małe, że stają się wręcz nieistotne. Zarówno Samsung Galaxy S21 Ultra, jak i Xiaomi Mi 11 Ultra, jak i iPhone 12 Pro Max oferują rewelacyjne i bardzo uniwersalne aparaty, które radzą sobie nie tylko w dzień, ale także w pomieszczeniach, po zmroku i w nocy. Zdjęcia z każdego z tych telefonów wyglądają świetnie i nabywcy na pewno będą zadowoleni.
Największe różnice pomiędzy telefonami widać w bardziej niszowych zastosowaniach, w tym głównie w kwestii zoomu optycznego. Samsung i Xiaomi pozwalają wykonać zaskakująco duże przybliżenia o świetnej jakości, podczas gdy iPhone jest kilka lat w tyle. To sprawia, że Samsung i Xiaomi są znacznie bardziej uniwersalnymi telefonami, które lepiej sprawdzą się np. na wakacjach czy choćby w czasie rodzinnego wypadu do zoo.
Jak zwykle okazuje się też, że za wyścigiem na cyferki w kwestii szalonych rozdzielczości idzie w praktyce niewiele. Co z tego, że Samsung i Xiaomi poprawiają jakość łącząc 9 pikseli w 1, skoro finalnie trudno dopatrzeć się różnic względem iPhone’a? Wysokie rozdzielczości to aspekt, którego nie warto brać pod uwagę przy wyborze telefonu. 12, 50, czy 108 megapikseli - w praktyce ma to marginalne znaczenie, a fotografowanie w trybie wysokich rozdzielczości jest upierdliwe, więc korzysta się z niego rzadko. Od rozdzielczości znacznie ważniejszy jest zoom, a w tej kwestii Androidy w ostatnich latach dokonały potężnego postępu.
Podtrzymuję zdanie z recenzji Xiaomi Mi 11 Ultra: w moim rankingu fotografii mobilnej ten telefon wygrywa. Problem polega na tym, że Samsung jest w mojej opinii lepszym telefonem jako całość, więc wybór pomiędzy tymi modelami byłby ekstremalnie trudny. iPhone leży niejako obok, bo jeśli ktoś wsiąkł w ekosystem Apple, nawet nie spojrzy na Androidy. Jeśli jednak nie siedzisz głęboko w Apple’u, w kwestii zdjęć zdecydowanie lepiej sprawdzi się najnowszy Samsung bądź Xiaomi.