Polski pub daje darmowego drinka zaszczepionym. Wściekli troglodyci toczą pianę
Sieć Orzo postanowiła sama nagrodzić tych, którzy zdecydowali się zaszczepić. Właściciele restauracji podkreślają, że chodzi im o zdrowie i bezpieczeństwo klientów. Internet już ostro reaguje.
„Każda zaszczepiona osoba – po okazaniu dowodu szczepienia – przy dowolnym zamówieniu otrzyma w prezencie koktajl (alkoholowy lub bezalkoholowy)” – napisano na facebookowym profilu poznańskiej restauracji Orzo.
Na upominek może liczyć nawet ten, kto jest tylko po pierwszej dawce
Restauratorzy zaznaczają, że zależy im na szczepieniach, bo dzięki temu być może uda uniknąć się kolejnego lockdownu. Przedstawiciele gastronomii nie wykluczają scenariusza, że czwarta fala, która spodziewana jest jesienią, znowu doprowadzi do zamknięcia knajp.
Wpis na Facebooku wywołał olbrzymią dyskusję. Nie brakuje osób, które popierają pomysł restauratorów, zauważając, że to żadna dyskryminacja. Inni oburzają się i piszą o „koronanazistowskiej knajpie”, życząc właścicielom upadku.
Cel akcji to okazanie wdzięczności zaszczepionym gościom, dzięki którym jest bezpieczniej i oddala się widmo jesiennych obostrzeń – mówi poznańskiej „Wyborczej” Agnieszka Hexel, kierowniczka marketingu w sieci restauracji Orzo.
Zagranicą podobnych zachęt już kilka było. W Stanach Zjednoczonych zaszczepieni mogli liczyć na darmowe piwo, a nawet… jointa. Bardziej radykalnie jest w Arabii Saudyjskiej, gdzie unikający szczepionki od sierpnia nie wejdą do galerii handlowych.
Kara czy nagroda?
Z niedawnego badania wynika, że prawie jedna trzecia ankietowanych Polaków nie czuje się zachęcona propozycjami rządu. Czyli loterią z nagrodami i przede wszystkim paszportem covidowym, ułatwiającym podróżowanie.
Dlatego upieram się, że powinniśmy wymagać, a nie nagradzać. W szczepieniach chodzi o nasze wspólne dobro. Jako obywatele mamy swoje prawa, ale musimy mieć też obowiązki. O ile od rządzących oczekiwałbym więc stanowczych decyzji, tak rozumiem podejście poznańskiej knajpy.
Rzeczywiście w grę wchodzi walka o to, aby jesienią znowu nie doszło do „dwutygodniowego lockdownu”, który przeciągnie się na kilka miesięcy. Ok. 50 proc. osób w Polsce przyjęło chociaż jedną dawkę lub jest zapisane na szczepienie. To sporo, ale niezaszczepiona reszta jesienią może być narażona na zachorowanie.
Jeśli nie wejdą do sklepów albo barów, to stracą nie tylko oni, ale też właściciele tych miejsc. Można więc cynicznie stwierdzić, że przeciwnicy szczepień szkodzą przede wszystkim sobie, bo narażają się na zachorowanie. Ale wpływają też na całą gospodarkę, skoro znowu będą musiały być wprowadzone pewne ograniczenia dla potencjalnych roznosicieli wirusa.