Zbyt piękne, żeby było prawdziwe. MacBook Pro 14 zapowiada się spektakularnie
Jeśli myśleliście, że Apple zamierza zwolnić z premierami, lepiej trzymajcie się krzeseł. Nadciąga nowy MacBook Pro 14 i… wygląda aż nazbyt dobrze, by mógł być prawdziwy.
Jeszcze do niedawna spodziewaliśmy się premiery nowych MacBooków Pro dopiero jesienią, ale ostatnie doniesienia wskazują na to, iż nie będziemy musieli czekać aż tak długo. MacBook Pro 14 ma zadebiutować już za dwa tygodnie, podczas konferencji dla programistów WWDC 2021. Dzięki wysiłkom YouTubera Luke’a Mianiego i grafika Renders by Ian, wiemy już, jak może wyglądać, i co będzie potrafił.
MacBook Pro 14 zapowiada się spektakularnie.
Potwierdza się to, o czym pisaliśmy kilka tygodni temu - po latach homogenicznego designu, Apple wprowadza wyraźne rozgraniczenie między sprzętami dla zwykłego użytkownika i profesjonalisty. Dlatego MacBook Pro 14 nie trafi na rynek w tęczowych barwach, lecz klasycznych, stonowanych odcieniach szarości.
Według informacji uzyskanych przez Luke’a Mianiego, MacBook Pro 14 rzeczywiście ma zaoferować pełnowymiarowy slot na karty SD i duże złącze HDMI, nie zaś wyłącznie porty Thunderbolt, jak miało to miejsce w przeszłości. Wielki powrót ma też zaliczyć złączy MagSafe, czyli magnetyczny port ładowania, którego Apple pozbył się ze swoich komputerów w 2016 r.
Oczywiście jak sama nazwa wskazuje ma on mieć 14-calowy wyświetlacz, choć trzeba zaznaczyć, że wszystkie opisywane tu informacje mają rzekomo dotyczyć także 16-calowego MacBooka Pro - ten ma wyglądać identycznie jak 14-calowy, oferować z grubsza tę samą specyfikację, ale nie wiadomo, czy zobaczymy go teraz, czy dopiero jesienią. Obstawiam ten drugi scenariusz. Nie jest też jasne, czy wszystkie warianty nowych MacBooków Pro otrzymają wyświetlacze Mini-LED, jak iPad Pro, czy może będzie to opcja zarezerwowana wyłącznie dla najdroższych konfiguracji.
Trzymając się konstrukcji nowego MacBooka Pro 14, kolejnymi nowościami mają być głośniki obsługujące Dolby Atmos oraz przednia kamerka o rozdzielczości 1080p, zapewne taka sama, jak w iMacu 24”. Co ciekawe, Apple ma też pożegnać dotykowy panel TouchBar, zastępując go klasycznym rzędem klawiszy funkcyjnych.
W środku zaś czeka jeszcze więcej dobra. MacBook Pro 14 ma być pierwszym laptopem Apple’a wyposażonym w nowy, 10-rdzeniowy czip Apple M1X, który nie tylko ma być o połowę wydajniejszy od M1, ale także zaoferować do 25 godzin czasu pracy w 14-calowym MacBooku i nawet 30 godzin w 16-calowym (!).
Niejasne jest, ile RAM-u będzie można dołożyć do tego komputera, wszak jako że jest to zintegrowana platforma, RAM jest połączony z resztą SoC i nie można go po prostu dolutować osobno. To znaczy, że aby dać opcje wyboru RAM-u, Apple musi produkować kilka wersji tego samego czipu.
Luke Miani podaje, iż maksymalną dostępną ilością pamięci operacyjnej będzie 64 GB, ale nie wiadomo, czy w 14-calowym, czy tylko w 16-calowym laptopie Apple’a. Nie jest też jasne, czy najtańszy wariant będzie miał 8 czy 16 GB RAM-u. Osobiście skłaniam się ku tezie, iż dostaniemy do wyboru warianty 16 i 32 GB w modelu 14-calowym, oraz 16/32/64 w 16-calowym. Czas pokaże.
MacBook Pro 14 to nie wszystko. Nadciąga też nowy Mac Mini.
Po blisko dekadzie tkwienia przy tym samym designie, Apple ma rzekomo odświeżyć także Maca Mini. Ten ma być mniejszy od obecnej generacji, ale ma być wyposażony w ten sam czip M1X, co 14-calowy MacBook Pro. Mam nadzieję, że w parze z odświeżeniem podzespołów doczekamy się też odświeżenia portów, bo jak na komputer stacjonarny, obecna generacja Maca Mini jest skrajnie wręcz ograniczona.
Oczywiście wszystkie te doniesienia należy traktować z delikatnym przymrużeniem oka, bo nie są to oficjalne informacje. Coraz więcej źródeł zdaje się jednak potwierdzać, iż rzeczywiście WWDC 2021 będzie pełne nie tylko niespodzianek software’owych, ale także sprzętowych.
Podczas WWDC 2021 Apple ma także zaprezentować oś czasu wprowadzenia na rynek kolejnych czipów, po której w kwaterach głównych Intela i AMD dojdzie do masowych ataków paniki, która pozwoli nam ocenić, kiedy zobaczymy jeszcze szybsze i jeszcze lepiej wyposażone sprzęty, np. nowego Maca Pro.
Zbyt piękne, aby było prawdziwe.
Niczym Fox Mulder chcę wierzyć, że powyższe doniesienia o MacBooku Pro 14 są prawdą, ale chyba łatwiej byłoby zaakceptować fakt istnienia kosmitów niż to, że Apple przyznaje się do błędu. A MacBook Pro 14 jest jednym wielkim przyznaniem się do błędu. Jego konstrukcja zdaje się mówić:
- Zepsuliśmy 13-calowego MacBooka Pro, przepraszamy
- TouchBar był niepotrzebny, przepraszamy
- Usunięcie czytnika kart SD było błędem, przepraszamy
- Pełnowymiarowe złącze HDMI faktycznie jest potrzebne, przepraszamy
- Nasza wizja laptopów z samymi portami Thunderbolt się nie ziściła, przepraszamy
- Mag Safe był najwygodniejszym sposobem ładowania MacBooka, przepraszamy
- Nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina
To zupełnie nie w stylu Apple’a. Mamy uwierzyć, że po 6 latach forsowania idei, że jedynym, czego potrzebujesz do szczęścia, jest port USB-C, zobaczymy MacBooka Pro wyglądającego jak jakiś laptop z Windowsem? Że Apple nagle się zreflektuje, przyjmie do wiadomości feedback klientów i zrobi taki laptop, jakiego naprawdę potrzebują, a nie jaki Apple’owi się wydaje, że potrzebują? Toż to zupełnie nie w stylu Apple’a.
Jest oczywiście możliwość, że to część strategii Apple’a w wyraźnym podziale między sprzętami konsumenckimi i prosumenckimi. Konsumenci dostają komputery z samymi portami USB-C, bo niczego więcej nie potrzebują. Prosumenci dostają więcej portów, bo zrobią z nich użytek.
Chciałbym w to wierzyć, ale na razie podchodzę do tych rewelacji ze sporą dozą sceptycyzmu. Na szczęście nie będziemy długo trzymani w niepewności. WWDC 2021 już 7 czerwca.