Finał Ligi Mistrzów w liczbach. Czego spodziewać się po meczu Chelsea - City?
W tegorocznej edycji Ligi Mistrzów pewne jest jedno. Puchar na pewno trafi do Anglii. Chyba że w ciągu tygodnia Londyn ogłosi niepodległość.
Wciąż jednak zostaje sporo rzeczy, których aż tak pewni nie jesteśmy. Zaczynając od tego, w którym mieście uszate trofeum wyląduje, po to, kto zostanie bohaterem finałowego spotkania. Jest tylko jeden sposób, żeby to przewidzieć i wytypować - spojrzenie na liczby. One, tak jak w przypadku zwycięskiego kraju, nie kłamią i pomogą nam przewidzieć najbardziej prawdopodobny scenariusz meczu Chelsea z Manchesterem City.
Faworyt bukmachera? Jeśli masz na ławce Pepa Guardiolę, a w pomocy Kevin de Bruyne, to jest on oczywisty. Z drugiej strony jednak „The Blues” nie znaleźli się w finale drogą losowania (pozdrawiamy byłą minister sportu). Na ławce Chelsea siedzi gość, który w ostatnich pięciu latach zaliczył więcej finałów Ligi Mistrzów niż Guardiola.
Fakt, nie opinia.
Dlatego, jak mawiają Anglicy: hold your horses. Bo jeśli mówimy o procentach, to Thomas Tuchel wygrał 100% swoich spotkań z City. Fakt, oba odbyły się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, ale jednak przewaga psychologiczna jest. A jak wiemy w sytuacji, w której o sukcesie rozstrzyga jeden mecz, taka przewaga może być bezcenna.
Zakłady na finał Ligi Mistrzów
Zostawmy jednak kwestię wygranej i zajmijmy się tym, co się na nią składa. Na przykład bramkami. Skoro już wspomnieliśmy o niedawnych konfrontacjach Chelsea z Manchesterem City, to warto dodać, że w obydwu przypadkach „The Blues” wygrali jednym golem (2:1 i 1:0). Pierwszy z wyników jest dobrym punktem wyjścia do wytypowania wyniku finału. „The Citizens” i londyńczycy zwykle się w tańcu nie pitolą. W pięciu ostatnich meczach bezpośrednich tych drużyn czterokrotnie udawało się spełnić wymogi typu +2,5 gola w meczu.
Warto przy tym dodać, że we wszystkich siedmiu finałach europejskich pucharów z udziałem Chelsea bramki strzelały obydwie strony. Dzięki temu pięciokrotnie spełniał się typ +2,5 gola w meczu.
A Manchester City? W trzech z sześciu spotkań fazy pucharowej odnotowaliśmy +2,5 gola. Ciekawe jest też to, że ekipa Pepa Guardioli w ostatnich latach stoczyła cztery starcia z rodakami w Lidze Mistrzów. W trzech z nich padały minimum trzy bramki, co tylko umacnia nas w przekonaniu, że warto taki typ rozważyć. Zwłaszcza że patrząc na historię finałów w ostatniej dekadzie, 6/10 przypadków to mecze z +2.5 bramkami.
Zakłady na mecz Chelsea - Manchester City
Analizując zakłady bukmacherskie na Ligę Mistrzów, warto spojrzeć na garść statystyk. Estymując szanse na bramki w finale LM w oczy rzucił nam się pewien fakt. Mianowicie City w tym sezonie to sprawna… dubeltówka. Spokojnie, już wyjaśniamy. Otóż chodzi o to, że w fazie pucharowej obecnych rozgrywek zespół Pepa Guardioli był niezwykle powtarzalny i za każdym razem strzelał dokładnie dwa gole.
- Borussia Moenchengladbach - 2:0, 2:0
- Borussia Dortmund - 2:1, 2:1
- PSG - 2:0, 2:1
I nie jest to odosobniony przypadek. Weźmy poprzedni sezon. Ok, City dostało w łeb od Lyonu i wtedy akurat dwóch bramek rywalom nie wbiło. Ale już dwumecz z Realem Madryt? 2:1 i 2:1. Rok wcześniej? Trzy na cztery mecze fazy pucharowej z minimum dwoma golami na koncie. Nawet rozszerzając te statystyki na grupę, czyli łatwiejszy etap rozgrywek, wciąż wychodzi nam, że tylko pięciokrotnie (na 21 spotkań) „The Citizens” nie wystrzelili minimum dwa razy. Nawet średnia xG City w Lidze Mistrzów 2020/2021 sugeruje, że dwie bramki jak najbardziej paść mogą. 1,76 - to sporo, bo dziewięciokrotnie Manchester pakował rywalom więcej goli, niż wskazywał współczynnik xG dla danego meczu.
Co ciekawe, Pep Guardiola trzykrotnie mierzył się z londyńczykami we wszelkiego rodzaju finałach i za każdym razem pakował im do bagażnika minimum dwie bramki. A jak było w tym sezonie?
Obydwa ligowe spotkania City z Chelsea skończyły się tak, że zespół Guardioli stworzył sobie tyle okazji, że bez problemu przekroczył próg 2.0 w xG. Zakładamy więc, że i tym razem „The Blues” nie zatrzymają rywala, a o wszystkim zadecyduje skuteczność „Obywateli”. Dla formalności możemy jeszcze dodać, że aż 40 spotkań Manchesteru w tym sezonie kończyło się minimum dwoma golami z ich strony.
Ofensywna bestia.
Kartki w finale Ligi Mistrzów? Polowania na kości nie będzie
A może wejdziemy głębiej w statystyki? W Fuksiarz.pl możecie obstawiać także kartki, a nawet stworzyć swój własny zakład, łącząc typ na mecz, rzuty rożne i właśnie kartki, dzięki promocji Fuks Kreator. Ale żeby wiedzieć, co z czym połączyć, warto w ogóle wiedzieć, co warto obstawiać.
Czy finały Ligi Mistrzów są bardzo brutalne? Nie, są raczej brutalne jak małe kotki. W najważniejszym spotkaniu rozgrywek „kiery” wyłapało dotychczas tylko trzech graczy: Jens Lehmann (2006), Didier Drogba (2008) i Juan Cuadrado (2017). Na wstępie więc odradzamy granie na czerwoną kartkę w finale. A jak to było z „żółtkami”? Na dziesięć ostatnich finałów tylko cztery razy obejrzeliśmy więcej niż pięć żółtych kartek. Zdarzył się nawet finał bez kartek i - co ciekawe - akurat zagrały w nim dwa angielskie zespoły. Natomiast mimo wszystko napomnień spodziewać się trzeba. Rozkładają się one raczej równo: w dziesięciu ostatnich finałach pokazano 26 żółtych kartek dla gospodarzy i 27 dla gości. Dlatego najlepiej będzie przyjrzeć się temu, jak wyglądają statystyki napomnień dla obydwu finalistów.
- Chelsea Londyn w Lidze Mistrzów 2020/2021 - 19 żółtych kartek (0 czerwonych) w 12 meczach
- Manchester City w Lidze Mistrzów (2020/2021) - 16 żółtych kartek (0 czerwonych) w 12 meczach
W przypadku „The Blues” mówimy o siedmiu kartkach w fazie pucharowej, a jeśli chodzi o City, było to jedno „żółtko” mniej. Są więc spore szanse, że nawet jeśli w finale obie strony trochę zaostrzą walkę, to któraś z nich zatrzyma się maksymalnie na trzech, czterech kartkach. W te typy z pewnością można celować. Zwłaszcza że w pięciu ostatnich starciach Chelsea z „The Citizens” tylko dwa razy któraś ze stron miała w protokole aż trzy napomnienia. Ostatnie pięć gier pod względem żółtych kartek wyglądało tak:
- 2, 5, 4, 2, 2
Rozsądnie byłoby więc szukać kartkowych underów i taki właśnie typ wam polecimy.
Rzuty rożne - groźna broń obu stron
Tak jak wspomnieliśmy - Fuks Kreator to możliwość dorzucenia do typu na mecz kartek i rogów. Pierwszy punkt mamy odhaczony, więc spójrzmy na rogi. Stały fragment gry w meczu o stawkę to rzecz bezcenna. Wie o tym każdy, przecież nawet Franz Smuda tłumaczył, że trzeba zajmować się rzutyma rożnami. Zresztą tyczy się to nie tylko meczów o stawkę, bo oba zespoły chętnie korzystały z tego atutu w Premier League. 36,2% bramek „The Blues” w lidze angielskiej padło po stałych fragmentach gry, z czego 10 z 21 po rzutach rożnych. City? 21,5% bramek po SFG, przy czym 9 z 17 to gole z kornerów. Czyli mówimy o dwóch ekipach, które bardzo chętnie z tego atutu korzystają.
Potwierdzają to także statystyki meczów bezpośrednich obydwu drużyn. W pięciu ostatnich starciach rogi rozkładały się tak, że Manchester City tylko raz zszedł poniżej sześciu rogów. Chelsea szło trochę słabiej - tylko dwukrotnie wyskoczyła ponad „trójkę” kornerów. Niemniej suma rogów to:
- 8, 9, 8, 12, 10
Coś już nam to mówi, a jeszcze więcej mówi nam to, ile kornerów oglądaliśmy w ostatnich 10 finałach Ligi Mistrzów. Tylko trzy razy zdarzyło się bowiem tak, żeby ich liczba była jednocyfrowa. Raz sięgnęła ona nawet 21 wrzutek z narożnika, ale lepiej wyciągnąć średnią. A ta wynosi 12,7 rogów. Jeśli zagramy minimum 12 rogów w meczu, to będziemy nieźle zarobieni. Ale nawet zakład na jeden korner mniej przyniesie spore zyski, a średnia za ostatnie pięć finałów to właśnie 10,7. Z której strony nie spojrzymy, widzimy więc, że warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Minimum sześć rogów Manchesteru City i ok. 10 kornerów w meczu. Np. 9-11, a dokładnie taki zakład oferuje nam Fuksiarz.pl.
Timo Werner bohaterem finału Ligi Mistrzów?
Jeśli zapytacie kibiców Chelsea o to, kto budzi najbardziej skrajne emocje w ich zespole, na pewno rzucą wam jedno nazwisko. Timo Werner. Niemiecki napastnik to gość, który potrafi strzelić ważnego gola czy zaliczyć cenną asystę. Ale potrafi także spartolić taką patelnię, że w okienku transferowym nie chciałby go nawet LZS Chrząstawa. Żeby była jasność - spójrzmy na liczby.
- 5/12 bramek Wernera dawało Chelsea prowadzenie, kolejne trzy to gole na 2:0
- 8/14 asyst Wernera dawało Chelsea prowadzenie
Z drugiej strony mamy wspomniane już fatum, czyli masowo marnowane „setki”. Nawet Thomas Tuchel, który początkowo tłumaczył rodaka i wykazywał się cierpliwością, z czasem ją stracił. Biorąc pod uwagę jedynie rozgrywki ligowe, w pięciu topowych ligach w Europie znajdziemy tylko dwóch zawodników, którzy mają gorszy współczynnik non-penalty xGoals względem strzelonych bramek niż Timo Werner.
Niemiecki napastnik według liczb powinien mieć dziś minimum pięć goli więcej na koncie (xG - 11,5; bramki - 6).
Jak to wygląda w samej Lidze Mistrzów? Tu Timo Wernerowi przypada pierwsze miejsce. I żaden to zaszczyt. Chłop powinien mieć trzy bramki więcej na koncie - trafiał tylko z rzutów karnych, a jego non-penalty xGoals wskazuje na „niedobór” w wysokości 2,7 bramek. Z drugiej strony musimy jednak pamiętać, że napastnik Chelsea to także ten gość, który oddał w obecnej edycji Ligi Mistrzów więcej celnych strzałów niż Robert Lewandowski. To także ten snajper, który jest w czołówce Premier League pod względem celnych uderzeń.
Co więcej - w dwóch z trzech meczów z City notował asysty przesądzające o wygranej „The Blues”. Może w finale znów przypomni sobie o tej wersji Wernera?
Riyad Mahrez z golem w finale Ligi Mistrzów?
Po przeciwnej stronie na próby Timo Wernera odpowiadał będzie cały zestaw ofensywnych asów Manchesteru City. W fazie pucharowej tercet Phil Foden - Kevin de Bruyne - Riyad Mahrez strzelił aż dziewięć bramek. Najjaśniejszy punkt tego gwiazdozbioru jest jednak jeden. To algierski skrzydłowy. Riyad Mahrez w fazie pucharowej Ligi Mistrzów to prawdziwa bestia:
- 8 celnych strzałów, 4 gole
- 26 stworzonych sytuacji do oddania strzału
- 2 asysty
To właśnie Algierczyk ma najlepsze statystyki spośród piłkarzy City. W decydującej części rozgrywek oddał 17 strzałów (najwięcej), zaliczył także 16 udanych dryblingów (najlepszy w Manchesterze, 4. w całej fazie pucharowej Ligi Mistrzów). Wszystkie oczy zwrócone będą na Kevina de Bruyne, jednak to Mahrez w ostatnich trzech spotkaniach za każdym razem trafiał do siatki. Jeśli tę passę przedłużymy o asysty, wyjdzie na to, że Algierczyk nie miał udziału przy bramce City w zaledwie jednym spotkaniu po wyjściu z grupy - z Borussią Moenchengladbach, kiedy wszedł na boisko z ławki rezerwowych.
Mahrez w przeszłości dawał już show w meczach z Chelsea. Potrafił przesądzić o wygranej Manchesteru, ustrzelił także gola i asystę w starciu “The Blues” z Leicester City.
Idealny kandydat na bohatera finału.
* Materiał powstał we współpracy z Bukmacherska Sp. z o.o
Bukmacherska Sp. z o.o posiada zezwolenie Ministra Finansów. Hazard wiąże się z ryzykiem. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. 18+