REKLAMA

Clubhouse w końcu ma aplikację na Androida. Lepiej wcale niż późno

Clubhouse na Androida w końcu istnieje. Na razie co prawda tylko dla wybrańców z jednego kraju, ale to i tak lepsze, niż kompletny brak aplikacji. A może jednak nie?

Clubhouse w końcu ma aplikację na Androida. Lepiej wcale niż późno
REKLAMA

Polskie przysłowie mówi „lepiej późno niż wcale”. W przypadku Clubhouse bardziej pasuje „lepiej wcale”. Po grubo ponad roku udawania, że Android - najpopularniejsza platforma mobilna, używana przez blisko 72 proc. scyfryzowanej populacji - nie istnieje, Clubhouse w końcu postanowił wydać aplikację na Zielonego Robota. Pytanie: dla kogo?

REKLAMA

Clubhouse na Androida istnieje, ale nadal nie możesz z niego korzystać jak człowiek.

W chwili pisania tego tekstu aplikacja Clubhouse na Androida dostępna jest w Sklepie Play w wersji beta wyłącznie dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych. W kolejnych etapach aplikacja będzie udostępniona innym krajom anglojęzycznym, by w bliżej nieokreślonej przyszłości trafić do wszystkich.

 class="wp-image-1700052"

Użytkownicy z pozostałych części globu mogą kliknąć „wstępnie zarejestruj”, by otrzymać dostęp do aplikacji, gdy tylko jej twórcy otworzą się na inne kraje. Oczywiście nie wystarczy aplikacji pobrać - Clubhouse nadal z uporem trzyma się iluzji „ekskluzywności” i wymaga zaproszenia od zarejestrowanego użytkownika, by dostać się do „elitarnego” grona gadających o niczym guru produktywności i biznesu użytkowników.

Plik .apk aplikacji można już pobrać z APK Mirror, ale jego pobranie nie gwarantuje możliwości skorzystania z Clubhouse’a.

Clubhouse przegrał wyścig, który sam rozpoczął.

Aplikacja została udostępniona użytkownikom w maju 2020. Do grudnia 2020 r. korzystało z niej 600 tys. użytkowników miesięcznie, a potem temat podchwyciły największe media i popularność Clubhouse’a eksplodowała. W styczniu z aplikacji korzystały 2 mln osób miesięcznie, zaś w lutym już 10 mln.

Jak to zwykle bywa w świecie startupów, zanim aplikacja zdążyła zarobić choćby centa, została wyceniona na ponad miliard dol. i czeka ją świetlana przyszłość… a nie, czekaj.

 class="wp-image-1616735"

W kwietniu 2021 r. liczba pobrań runęła na łeb, na szyję. W marcu aplikację zainstalowało 2,7 mln użytkowników, zaś w kwietniu już tylko 922 tys. Wszystko wskazuje na to, że w maju ta liczba będzie jeszcze mniejsza. I trudno się temu dziwić, bo nim Clubhouse zdążył wydać aplikację na Androida, jego funkcjonalność skopiowała niemal każda licząca się platforma społecznościowa, od Facebooka i Twittera po Spotify.

Do żadnej z tych platform nie trzeba idiotycznych zaproszeń, żadna nie tworzy ułudy ekskluzywności i każdą można pobrać na dowolne urządzenie. Dodajmy do tego przeogromną istniejącą bazę użytkowników i Clubhouse zwyczajnie nie ma szans.

Tym bardziej, że Clubhouse zdążył już zaliczyć kilka potknięć - przede wszystkim na początku roku nadużył zaufania swoich użytkowników, zbierając o nich tonę danych i udostępniając je firmom trzecim, pomimo wcześniejszych zapewnień, iż tego nie zrobi. Gromy na Clubhouse’a spadają też ze względu na horrendalną procedurę usunięcia konta. Tak jak nie da się po prostu wejść na Clubhouse, tak i nie da się po prostu wyjść z Clubhouse’a - trzeba przekopać się przez nieintuicyjną strukturę pomocy technicznej, wysłać maila z prośbą i czekać.

Sam czekałem trzy tygodnie i musiałem wysłać mail z rezygnacją dwa razy, by Clubhouse łaskawie zdezaktywował moje konto.

 class="wp-image-1616726"

Do tego dochodzą niesłabnące problemy z moderacją - Clubhouse nie ma najmniejszego pomysłu, jak skutecznie moderować konwersacje prócz polegania na zgłoszeniach użytkowników.

Clubhouse nie ma dziś nic do zaoferowania.

Płaszczyk wyjątkowości i ekskluzywności działał przez niespełna rok. Gdy przyszły inne platformy i odarły nową aplikację z tej ułudy, okazało się, że… cały ten hałas o jedną funkcję, którą bardzo łatwo można skopiować. A Clubhouse, choć od pół roku dobrze wie, że konkurenci depczą mu po piętach, nie zrobił absolutnie nic, by się rozwinąć i dodać do aplikacji nowe możliwości. Nie wykorzystał też okazji, by uczynić aplikację na Androida lepszą - po zrzutach ekranu w Sklepie Play widać, że jest z grubsza identyczna z tą na iOS.

Clubhouse nie ma nic do zaoferowania na tle ogromu Facebooka czy Twittera ani nawet na tle ścisłej integracji audio, którą lada dzień zaoferuje Spotify.

REKLAMA

I teraz, kiedy Clubhouse otwiera się na Androida (w wersji beta, ograniczonej geolokalizacyjnie) nie widzę ani jednego powodu, by ktokolwiek miał zawracać nim sobie głowę.

To arcyciekawy przypadek, jak można dokumentnie schrzanić rewolucję. Bo Clubhouse na swój sposób okazał się rewolucyjny. Jego „pokoje audio” to pierwszy od lat nowy i świeży format interakcji społecznościowych w Sieci, w dodatku doskonale dopasowany do rzeczywistości pandemicznej i do stale rosnącej konsumpcji audio. Ciekawe tylko, czy za kilka lat ktokolwiek będzie pamiętał, kto tę rewolucję rozpoczął, skoro już dziś, rok od startu, Clubhouse z ledwością utrzymuje się na powerzchni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA