REKLAMA

2021 będzie dla Canona rokiem bezlusterkowców. Pierwszy będzie Canon EOS R5s z 90 Mpix 

Pokazane w 2020 roku Canony EOS R5 i R6 to dopiero początek bezlusterkowej transformacji, którą przechodzi Canon. 

04.01.2021 08.11
2021 dla Canon będzie rokiem bezlusterkowców. Pierwszy nadchodzi Canon EOS R5s z 90 Mpix 
REKLAMA

Moim zdaniem najciekawszym aparatem mijającego roku był Canon EOS R5 - pełnoklatkowy bezlusterkowiec z matrycą o rozdzielczości aż 45 Mpix, genialnym autofokusem i możliwością nagrywania wideo 8K. Canon nie spoczywa jednak na laurach.

REKLAMA

Nadchodzi Canon EOS R5s z pełnoklatkową matrycą o rozdzielczości aż 90 Mpix.

Gdyby jednak komuś brakowało rozdzielczości, to będzie mógł skorzystać z funkcji typu Pixel Shift, która ma pozwolić osiągnąć rozdzielczość nawet 300 megapikseli. To oznacza, że możemy także liczyć na system stabilizacji matrycy. Według przecieków ma to być 5-osiowa stabilizacja o konstrukcji nieco innej niż w EOS R5. 

Korpus nowego bezlusterkowca ma być niemal identyczny jak w modelu EOS R5, zatem możemy liczyć na wzorową ergonomię i jakość wykonania. Nie zabraknie joysticka zaczerpniętego z modelu EOS-1D X Mark III, podwójnego slotu na karty pamięci (UHS-II, CFexpress type B) czy akumulatora LP-E6NH. Zastosowany wizjer ma oferować rozdzielczość wyższą niż ten stosowany w modelu EOS R. Aparat zostanie wykonany ze stopu magnezu i będzie uszczelniony przed wodą i pyłem. Jak podają źródła, funkcje filmowe nie będą tu najważniejsze. Canon EOS R5s nie będzie nagrywać filmów 8K. 

 class="wp-image-1548050"

Canon EOS R5s ma zostać zaprezentowany w pierwszym kwartale 2021 roku. Źródła podają, że będzie to tylko oficjalna prezentacja albo potwierdzenie pracy nad takim modelem, a nie początek sprzedaży. Ma to sens, ponieważ w przypadku Canona EOS R5 i R6 japoński producent zaliczył spore opóźnienia w dostawach. Do dzisiaj w większości sklepów nie ma obu modeli, a wiele osób od tygodni jest zapisana na listach oczekujących. Ogłaszając prace nad danym modelem producent zostawia sobie furtkę, aby wprowadzić dany sprzęt do sprzedaży dopiero gdy będzie już mieć zapewnioną określoną liczbę egzemplarzy. W czasach pandemii koronawirusa to szczególnie ważne, bowiem dostępność wielu części jest ograniczona. Doświadczamy także sporych problemów z transportem z Azji. 

Na horyzoncie widać także Canona EOS R7 z matrycą APS-C

Kilka dni wcześniej można było przeczytać o kolejnym modelu, który ma się pojawić w 2021 roku. To Canon EOS R7, czyli następca lustrzanki EOS 7D Mark II. Według ostatnich doniesień ma to być pierwszy bezlusterkowiec z bagnetem RF i matrycą APS-C. Podobno aparat jest już w testach u niektórych fotografów związanych z japońską marką. 

Co wiemy o Canonie EOS R7? Ma prawdopodobnie otrzymać sensor o rozdzielczości 32,5 Mpix z systemem Dual Pixel AF CMOS, czyli matrycę z modelu EOS M6 Mark II. Do tego otrzymamy prędkość zdjęć seryjnych na poziomie 12 kl./s, system stabilizacji matrycy, nowy akumulator i 3-calowy, dotykowy i odchylany o 180 stopni ekran LCD. Nie zabraknie także trybu wideo 4K 30 i 25 kl./s bez cropa. 

To przełomowy moment. Canon wymienia całą ofertę z lustrzanek na bezlusterkowce

Canon już jakiś czas temu zapowiedział, że kończy z rozwojem obiektywów EF i EF-S, czyli szkieł do swoich lustrzanek. To był wyraźny sygnał, że moce przerobowe firmy idą w kierunku bezlusterkowców. Potwierdzeniem tej bezusterkowej transformacji są modele EOS R5 i R6 zaprezentowane w lipcu 2020 r. 

 class="wp-image-1548041"
Canon EOS R5
 class="wp-image-1548044"
Canon EOS 5D Mark III z 2012 r.

W takiej zmianie widać głęboką logikę. Oba aparaty są w pewnym sensie odpowiednikami lustrzanek z serii Canon EOS 5D oraz 6D, tylko bez lustra, z dużo bardziej zaawansowanymi technologiami w środku oraz... w praktycznie podwojonej cenie. 

W 2021 roku możemy się zatem spodziewać odpowiedników lustrzanek studyjnych EOS 5Ds / 5DsR oraz reporterskiej serii Canon EOS 7D. Podobno na dalszym horyzoncie widać już zarysy sztandarowego modelu z najwyższej serii, czyli EOS-1DX. Ciekawe, co się stanie z tańszymi modelami, takimi jak 90D, 850D czy 4000D. 

Taka transformacja ma wiele sensu, bo przecież użytkownicy od lat są przyzwyczajeni do pewnej struktury siatki produktów Canona. Podobnie jak są przyzwyczajeni do wyglądu i ergonomii aparatów. Japończycy dobrze o tym wiedzą i starają się, aby nowe bezlusterkowce jak najmocniej nawiązywały do dobrze znanych wzorców. 

 class="wp-image-1477802"
REKLAMA

Z drugiej strony zastanawiam się, jak bardzo takie podejście jest rozwojowe. Branża fotograficzna potrzebuje dużych zmian i mocnych innowacji, aby powstrzymać ogromne spadki sprzedaży i napór ze strony smartfonów. Kiedy Apple, Samsung czy Huawei robią ogromne postępy w kwestii fotografii obliczeniowej, dodają do smartfonów po kilka różnych obiektów, możliwości szybkiej i prostej obróbki, Canon dopiero zaczyna wymieniać ofertę i kończy z lustrzankami.

To trochę tak, jakby w branży motoryzacyjnej Tesla ze swoimi elektrycznymi samochodami opanowywała 3/4 rynku, a Toyota czy Mercedes zaczynali wycofywać z ogromnych silników, które palą po 20 litrów i mocno zanieczyszczają powietrze. A o rozwoju hybryd czy elektryków pomyślą za 10 lat. Nie zrozumcie mnie źle. Nowe Canony to świetne aparaty, ale bardzo brakuje mi w tej branży świeżego spojrzenia na sprawę wdrażania odważnych, innowacyjnych rozwiązań, które sprawią, że aparaty zainteresują nie tylko starszych panów i zawodowych twórców. Taka transformacja jest do tego świetnym momentem, który zarówno Canon jak i Nikon niestety marnują. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA