REKLAMA

Foto-środa: co aparat Huawei P30 Pro mówi nam o fotografii mobilnej?

Cztery współpracujące obiektywy, zupełnie nowy rodzaj matrycy i AI pozwalające na zrobienie ostrego zdjęcia z ręki na czasie naświetlania 30 sekund. Czy możemy już uznać, że największe innowacje na rynku fotograficznym zachodzą właśnie w smartfonach?

Co aparat Huawei P30 Pro mówi nam o fotografii mobilnej?
REKLAMA
REKLAMA

Od wielu lat fotografuję przy użyciu dedykowanych aparatów z dość wysokiej półki. Podczas pracy na Spider’s Web przetestowałem bardzo wiele nowych aparatów z różnych systemów, w tym sporo profesjonalnych korpusów i obiektywów.

I wiecie co? Mimo że fotografię mobilną nadal traktuję jako drugi wybór, to jednocześnie jestem zdania, że to właśnie na polu tych miniaturowych aparatów zachodzą największe innowacje w skali całego rynku foto.

„Fizyki nie oszukasz, nie da się zrobić dobrego zdjęcia z matrycy wielkości paznokcia”.

 class="wp-image-911358"

Ten argument pada chyba pod każdym wpisem na temat aparatu mobilnego w nowym smartfonie. Zawsze wyobrażam sobie, że pisze go podstarzały fotograf, który zasiedział się na forach fotograficznych, gdzie całymi dniami debatuje, czy lepiej kupić starszą lustrzankę z wyższej półki, czy nowszą z niższej.

Trudno nie zgodzić się z faktem, że cały czas za dobrą jakość obrazka odpowiada duża matryca i jasny obiektyw dobrej jakości. Ta zasada działa niezmiennie od samych początków fotografii cyfrowej, a nawet analogowej. Trzeba być fotograficzną łamagą, by nie zrobić ładnego zdjęcia dysponując pełnoklatkowym aparatem z obiektywem o jasności f/1.4. Może taka fotka będzie wtórna i nieprzemyślana, ale raczej na pewno będzie miała świetną jakość obrazu.

 class="wp-image-911463"

Ten fakt nie zmieni się nigdy, ale żyjemy w czasach, kiedy nie trzeba już „oszukiwać fizyki”, ponieważ można ją obejść za pomocą oprogramowania.

Jaki aparat pozwala na zrobienie ostrego zdjęcia z ręki przy naświetlaniu przez 30 sekund?

 class="wp-image-911646"
Zdjęcie zrobione w niemal całkowitej ciemności.

Do niedawna: żaden. Dziś: smartfon. To jedna z przewag potężnej mocy obliczeniowej i algorytmów o szumnej nazwie „AI”. Przykładowo, tryb nocny wspomnianego Huawei P30 Pro wydłuża ekspozycję do kilku, kilkunastu, albo wręcz kilkudziesięciu sekund, żeby zebrać więcej światła.

Szkopuł polega na tym, że jakimś cudem oprogramowanie umożliwia tak wydajną stabilizację, że zdjęcie jest nieporuszone. Taki zabieg na każdym tradycyjnym aparacie wymagałby użycia statywu.

Kolejny przykład to HDR.

Można twierdzić, że malutkie matryce smartfonów nigdy nie zapewnią rozpiętości tonalnej znanej z tradycyjnych aparatów. Zawsze będzie wybór pomiędzy przepalonym niebem, albo zbyt ciemnym pierwszym planem. Ale czy to na pewno prawda?

 class="wp-image-813902"

Smart HDR z iPhone’a XS to nowa jakość zdjęć w obozie Apple. Dawno nie było tak dużego przeskoku jakościowego w kolejnej generacji iPhone’a, jak po premierze XS. Odwiecznym problemem iPhone’a było przepalania jasnych obszarów, a teraz wreszcie się to skończyło. Za sprawą oprogramowania. Nie była potrzebna żadna nowa generacja matryc, ani nawet powiększenie rozmiaru obecnych sensorów. Wystarczyła praca nad kodem aparatu.

To samo widać też w świecie Androida. Huawei zapowiada, że P30 Pro ma tryb HDR, jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Dema producenta robią potężne wrażenie swoją naturalnością, a także sposobem oddania tonów w jasnych i ciemnych partiach obrazu. W najbliższych tygodniach przetestuję tę funkcję.

A co powiecie na zdjęcie z długą ekspozycję wykonywane z ręki?

 class="wp-image-912672"
Takie efekty obiecuje Huawei.

Na prezentacji Huawei P30 Pro duże wrażenie zrobił na mnie tryb zdjęć „nocnych” robionych za dnia. Pomysł polega na tym, by zastosować długą ekspozycję i wykorzystać ją do rozmywania ruchu, np. do tworzenia malowniczych zdjęć płynącej wody z wodospadu. Oprogramowanie dba o to, by rozmyć ruch i nie przepalić zdjęcia. Efekty wyglądają obłędnie.

Do zrobienia takiego zdjęcia dedykowanym aparatem potrzebny byłby statyw i dobry filtr ND. Można zapomnieć o takim zdjęciu robionym z ręki. Tymczasem smartfon ma to umożliwić.

A rozdzielczość? Okazuje się, że nie trzeba wybitnej optyki do pokrycia rozdzielczości 40 czy 48 megapikseli.

Niedawno testowałem aparat w Honorze View 20. Ma on aż 48 megapikseli, co brzmi wręcz absurdalnie, biorąc pod uwagę mały rozmiar matrycy. W świecie „dużej” fotografii 48 megapikseli oznacza potrzebę stosowania obiektywów z najwyższej półki. Jak mogą z nimi konkurować miniaturowe szkiełka smartfonów? Do tego w sytuacji, gdy piksele na matrycy Honora są tak gęsto upakowane?

Honor View 20 test aparatu class="wp-image-885580"
Powiększenie do 100%. Po lewej standardowe zdjęcie 48 Mpix, po prawej zdjęcie w trybie 48 Mpix Zwiększona Przejrzystość AI. Zauważcie różnice w poziomie detali na ogrodzeniu.

Tutaj ponownie pomaga tryb AI. Aparat robi serię zdjęć i łączy je w jedno. Każdy kadr lekko różni się od poprzedniego z uwagi na drgania naszych rąk. Te dane są łączone do jednego finalnego zdjęcia, które ma znacznie wyższy poziom detali niż w standardowym trybie.

Nie znaczy to jednak, że mamy wyrzucić nasze aparaty.

Sony A7 III vs Sony A6300 class="wp-image-867172"

Każdy z wyżej wymienionych trybów ma swoje ograniczenia. Przy składaniu wielu ekspozycji do jednego zdjęcia problemem staje się ruch w kadrze. Jeśli jakiś obiekt mocno się przemieszcza, pojawia się problem z zachowaniem ostrości.

To jeden z powodów, dla których smartfon nie może zastąpić aparatu. Pytanie tylko, czy musi to robić. Wolę myśleć o smartfonie nie jak o alternatywie dla aparatu, ale jak o kolejnym narzędziu w ekwipunku. Narzędziu, które cały czas jest przy mnie i mieści się w kieszeni, a do tego z roku na rok jest coraz potężniejsze.

Niestety jest też bardziej skomplikowane.

Mam wrażenie, że aparaty mobilne stały się tak skomplikowane, że zwykły użytkownik gubi się w ich funkcjach, albo po prostu z nich nie korzysta. Wielokrotnie pokazywałem starszym osobom, jak przełączyć widok na inny obiektyw w smartfonie. Po tygodniu większość zapominała o dodatkowym szkiełku.

Poza tym skomplikowana technologia generuje dużą dozę niepewności. Czy przełączanie na inny obiektyw nie pogorszy jakości? Jeden obiektyw był lepszy w dzień, a drugi w nocy, ale który to który? A jak to było z powiększeniem, lepiej stosować zoom x2, czy x3?

Nie dziwię się takim wątpliwościom, bo nawet w branży technologicznej nie wszyscy rozumieją aparaty we współczesnych smartfonach.

Pomijam już nieśmiertelne opisy „obiektywów z rozdzielczością 12 megapikseli”, ale ostatnio ubolewam nad niewłaściwym użyciem zwrotu „zoom optyczny”. Dla wielu recenzentów wszystko jest zoomem optycznym, zarówno konstrukcja aparatu w smartfonach Oppo, gdzie faktycznie mamy ruchome soczewki, jak i teleobiektyw o stałym kącie widzenia w nowym Huawei P30 Pro.

REKLAMA

Jestem pewien, że takich problemów z nomenklaturą będzie przybywać wraz z rozwojem fotografii mobilnej. Aparaty w smartfonach stają się coraz bardziej skomplikowane i zaawansowane, a przecież taki trend będzie postępował.

Do tego algorytmy sztucznej inteligencji, które tak dobrze sprawdzają się na rynku mobilnym, dopiero teraz zaczynają trafiać do segmentu klasycznych aparatów. To kolejny przykład na to, że powoli wkraczamy w czasy, kiedy to dedykowane aparaty będą czerpać z technologii użytej w smartfonach, a nie odwrotnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA