Potężne dziwadło. Spędziłem tydzień z laptopem Asus ROG Zephyrus Duo 15 i chcę o tym opowiedzieć
Nigdy jeszcze nie miałem na biurku urządzenia tak dziwacznego, tak nieprawdopodobnego, tak… na pierwszy rzut oka pozbawionego sensu. A jednak z każdą minutą uwielbiałem Asusa ROG Zephyrus Duo 15 coraz bardziej.
Zacznę tę recenzję od małego wyznania: laptopy dawno już przestały mnie ekscytować. Trudno się bowiem jakkolwiek „podjarać” kategorią sprzętów, w której od tylu lat nic się nie dzieje.
Obudowy szczupleją, podzespoły stają się coraz bardziej mocarne, czas pracy na jednym ładowaniu się wydłuża, ale de facto jak położymy obok siebie laptop z 2010 i z 2020 r., od razu widać, że należą do tej samej kategorii produktów. Nihil novi.
Gdy otwierałem pokrywę nowego laptopa Asus ROG Zephyrus Duo 15 za każdym jednym razem cieszyła mi się mordka. Za każdym razem! Żona, a nawet koty i pies z czasem zaczęły się na mnie dziwnie patrzeć z tego tytułu, ale nie mogłem się powstrzymać - to, co widzimy po otworzeniu tego komputera jest tak cudownie niepodobne do niczego, że trudno się nie ucieszyć.
Już w zeszłym roku Asus wywołał u mnie podobną reakcję znakomitymi ZenBookami: Duo oraz ProDuo.
W tym roku koncept dwóch ekranów trafił do komputera stricte dedykowanego graczom, a chociaż pozornie wydaje się on być pozbawiony sensu, to naprawdę nie trzeba długo używać Zephyrusa Duo 15, by przekonać się, że ma on cały sens tego świata.
Asus ROG Zephyrus Duo 15 jest dziwadłem.
Zacznijmy od tego, jak Zephyrus Duo 15 wygląda. Z zewnątrz, przy zamkniętej klapie, trudno powiedzieć, byśmy mieli do czynienia z czymś wyjątkowym.
Obudowa jest bardzo smukła, jak na laptop gamingowy: mierzy 36 x 26,8 x 2 cm i waży 2,4 kg. Niewiele, jak na komputer o takich podzespołach.
Pierwszą oznaką tego, że coś jest „nie tak”, jest rozmieszczenie złącz.
Po lewej stronie mamy tylko port do ładowania i złącza audio.
Po prawej stronie: gniazdo Thunderbolt 3 oraz dwa złącza USB-A 3.2 gen. 1.
Jednak trzy złącza, które najbardziej mogłyby przeszkadzać po zadokowaniu, znajdują się nie z boku, a z tyłu obudowy. Mamy tu pełnowymiarowy port HDMI, gniazdo RJ-45 oraz super-szybkie złącze USB-A 3.2 gen. 2.
Po samym umiejscowieniu tych złącz można mniemać, że ten komputer częściej będzie pracował na biurku niż na kolanach.
O ile jednak przy zamkniętej klapie Zephyrus Duo 15 wygląda dość niewinnie, tak po jej otworzeniu naszym oczom ukazuje się widok rodem ze Star Treka.
Dolną część pulpitu roboczego okupuje podświetlana klawiatura, z typowo ROG-owską spacją. Spoglądamy w górę, a tam oprócz 15-calowego wyświetlacza głównego wyłania się jeszcze jeden ekran - 14,1-calowy.
Dosłownie „wyłania się”, bo w przeciwieństwie do Asusa ZenBook ProDuo, gdzie ekran dodatkowy był na stałe wmontowany w obudowę, tutaj ekran pomocniczy unosi się ponad nią, co czyni go o wiele bardziej widocznym podczas pracy na laptopie.
I zanim ktoś krzyknie „o Boże, co za paskudny wielki podbródek pod głównym ekranem!”, uspokajam - jego obecność ma zastosowanie praktycznie. Po uniesieniu dolnego ekranu niejako „zlewa” się on z dolną krawędzią głównego panelu. Gdyby nie ten „paskudny podbródek”, ekran dodatkowy zasłaniałby część głównego wyświetlacza.
Nie ma się co oszukiwać - po otwarciu klapy Zephyrus Duo 15 wygląda jak dziwadło. Jak koncept. Jak prototyp, który nigdy nie powinien był opuścić działu badań i rozwoju.
A jednak pomimo prototypowego wyglądu, ten laptop nie działa jak prototyp, lecz jak dopracowana w najmniejszych detalach stacja robocza.
Asus ROG Zephyrus Duo 15 - jak w praktyce działają dwa ekrany?
Słowem: rewelacyjnie.
Ale jedno słowo to za mało, by opisać, jak wiele zmienia obecność drugiego ekranu w laptopie.
Zacznijmy jednak od głównego ekranu, bo o nim też można wiele powiedzieć. W moim egzemplarzu testowym 15,6-calowy wyświetlacz był panelem o częstotliwości odświeżania 60 Hz i rozdzielczości 3840 x 2160 px, z pełnym pokryciem przestrzeni barw Adobe RGB. Raj dla fotografa.
Dostępny jest też wariant z matrycą stricte gamingową, o częstotliwości odświeżania 300 Hz, 3-ms czasie reakcji i rozdzielczości Full HD, ale pokryciem przestrzeni barw sRGB, co i tak powinno wystarczyć do pracy nad treściami przeznaczonymi do Internetu.
W obydwu wersjach główny wyświetlacz ma matową powłokę i nie jest dotykowy - to zmiana względem Asusa ZenBook ProDuo, który miał błyszczący, dotykowy ekran.
Osobiście żałuję również, że Asus nie pokusił się o poszerzenie przestrzeni roboczej w pionie, przynajmniej do proporcji 16:10 (idealne byłoby 3:2, ale cóż, nie można mieć wszystkiego).
Wyświetlacz nad klawiaturą ma natomiast rozdzielczość 3840 x 1100 px i choć on również pokryty jest matową powłoką, jest on panelem dotykowym.
Co możemy zrobić z drugim wyświetlaczem? Co tylko zechcemy.
System Windows 10 rozpoznaje go w ustawianiach jako drugi monitor podłączony do komputera. Możemy więc przenosić okna między jednym a drugim wyświetlaczem i przypinać je do krawędzi przy użyciu windowsowego zarządzania oknami.
Możemy też oczywiście skorzystać z aplikacji Asusa. Domyślnie dzieli ona dolny wyświetlacz na trzy segmenty, więc możemy jednocześnie zadokować tam trzy okna. Możemy też jednym dotknięciem ekranu (lub klawisza nad płytką dotykową) zamienić zawartość obydwu wyświetlaczy.
Osobiście najcześciej korzystałem z drugiego ekranu, by umieścić na nim okna Slacka i Spotify w czasie pracy, uwalniając tym samym przestrzeń roboczą na głównym pulpicie.
W czasie zabawy natomiast uruchamiałem aplikację Armoury Crate, która w czasie rzeczywistym pozwala kontrolować tryb pracy komputera i monitoruje jego parametry.
Streamerzy powinni zaś docenić obecność drugiego ekranu, bo to doskonałe miejsce, by „zrzucić” tam chat czy podgląd nagrywania.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Zephyrusa Duo 15, obawiałem się, że podnoszony ekran będzie delikatnym, podatnym na uszkodzenie elementem. Myliłem się. Zawiasy, na których osadzony jest ekran, są bardzo solidne i przy normalnym użytkowaniu panel ani ociupinkę nie ugina się podczas dotyku.
Asus wykorzystał też unoszony wyświetlacz w celu poprawy przepływu powietrza. Tak jak w ZenBooku ProDuo i wielu innych laptopach Asusa tę funkcję pełni zawias ekranu, unoszący pulpit roboczy nad blat, tak tutaj dodatkową wentylację zapewnia uniesiony ekran pomocniczy.
Trzeba tylko uważać, żeby przypadkiem nic nie wpadło nam w szparę między obudową a ekranem, aby nie uszkodzić go podczas zamykania pokrywy.
Dziwadło, ale za to jakie potężne!
Asus ROG Zephyrus 15 Duo to prawdziwe monstrum.
Do testów otrzymałem najmocniejszą konfigurację - z procesorem Intel Core i9-10980HK, 32 GB RAM, 2 TB SSD i grafiką Nvidia GeForce RTX 2080 Super Max-Q.
Ale tak naprawdę nie da się kupić „słabej” wersji tego laptopa, taka po prostu nie istnieje. Najsłabszy wariant napędza procesor Intel Core i7-10875H wespół z grafiką GeForce RTX 2070 Super Max-Q. Nie da się też kupić Zephyrusa Duo 15 z mniejszą ilością pamięci operacyjnej niż 16 GB. Szkoda tylko, że 32 GB to maksimum - przy tej klasie sprzętu oczekiwałbym możliwości doposażenia do 64 GB RAM.
Dość powiedzieć, że przy takiej konfiguracji jak ta testowa, trudno o jakąkolwiek zadyszkę w czasie pracy czy zabawy.
Ten laptop nic sobie nie robi z takich zadań jak montaż wideo 4K z efektami i pełną koloryzacją. Nie stanowi dla niego najmniejszego problemu praca na bibliotece kilkuset zdjęć po 100+ MB każde, odpalanych jednocześnie w Lightroomie i Photoshopie.
Nie było też problemu, żeby zrobić te dwie rzeczy na raz, nawet przy podłączeniu dodatkowego monitora 4K. Laptop zaczął wtedy co prawda bardzo usilnie wentylować podzespoły, ale nie zwolnił choćby na moment.
Skoro o wentylacji mowa, to muszę przyznać, że pod obciążeniem robi się dość głośno, o wiele głośniej niż w ZenBooku ProDuo. Smukła obudowa i dwa ustawicznie napędzane wyświetlacze robią swoje. Na szczęście w niewymagającym scenariuszu użytkowym (przeglądarka + edytor tekstu) Asus ROG Zephyrus Duo 15 pozostaje bardzo cichy, choć nigdy nie jest bezgłośny.
Bezgłośne za to nie są głośniki. ROG Zephyrus Duo 15 ma dwa przetworniki o mocy 4W, z technologią Smart AMP. Grają bardzo czysto, bardzo wyraźnie i nie brakuje im niskich częstotliwości.
Nie jest to poziom MacBooka Pro 16, ale i tak robi wrażenie. Szczególnie w grach, gdzie separacja kanałów audio jest naprawdę wzorowa i bez trudu odróżnimy od siebie np. od huki wystrzału, kroki bohatera na podłożu i muzykę w tle.
Ogromnie pozytywnie oceniam też działanie klawiatury i gładzika. Ten drugi umieszczony jest co prawda w niestandardowym miejscu, ale pracuje się na nim bardzo przyjemnie, i po kilku dniach przyzwyczajenia nie ma problemu z płynną obsługą.
Klawiatura natomiast ma idealny skok, jest bardzo stabilna, podświetlana wszystkimi kolorami tęczy i z przyjemnością wystukałem na niej kilkanaście tysięcy słów w czasie testów.
Trzeba tylko zaznaczyć, że do należytej pozycji w czasie pisania potrzebny jest dołączony do zestawu podnadgarstnik. W innym wypadku pisze się dość niewygodnie.
W grach, jak można się spodziewać, również nie doświadczymy cienia problemów.
Każda gra, jaką odpaliłem na tym laptopie - od Dying Light, poprzez Red Dead Redemption 2 aż po Gears 5 ze wszystkimi fajerwerkami graficznymi - śmigała w rozdzielczości Full HD powyżej 60 FPS, na maksymalnych ustawieniach.
Po obniżeniu detali do średnich/wysokich podobną płynność osiągałem przy rozdzielczości 2560 x 1440 px, choć tu występowały okazjonalne spadki klatkażu.
Oczywiście zasilenie takich podzespołów wymaga zasilacza o adekwatnej mocy. Co za tym idzie, do masy komputera musimy doliczyć też masę potężnego klocka, dostarczającego 240 W do podzespołów komputera.
A to poniekąd prowadzi mnie do kwestii, które mi się w Asusie ROG Zephyrus Duo 15 nie spodobały.
Mobilny tylko z nazwy.
Do targania ze sobą zasilacza trzeba się niestety przyzwyczaić w przypadku tego laptopa. Choćbym nie wiem jak się starał, to przy obydwu ekranach włączonych nie udało mi się wycisnąć z niego więcej niż 2,5 - 3 godziny z dala od gniazdka. Ufam jednak, że da się z niego wycisnąć więcej po stosownej aktualizacji firmware'u, wszak laptop wyposażono w ogniwa o pojemności 90 Wh. Bez trudu powinien działać z dala od gniazdka drugie tyle.
Do tego, jak to zwykle bywa w przypadku laptopów z Windowsem, wyposażonych w dedykowane GPU, bez podłączonego zasilania Zephyrus nie jest w stanie osiągnąć nawet połowy wydajności. Karcie graficznej zwyczajnie brakuje prądu i to nawet wtedy, gdy ładujemy laptop złączem Thunderbolt 3. 65W, które możemy w ten sposób dostarczyć, to stanowczo za mało dla karty graficznej.
Trzeba więc pogodzić się z myślą, że o ile Zephyrusa Duo 15 bez trudu przeniesiemy z miejsca na miejsce (i zmieści się on do większości plecaków mieszczących 15-calowe laptopy), tak korzystać będziemy z niego raczej stacjonarnie. Wielogodzinna praca z komputerem na kolanach w czasie podróży zasadniczo odpada.
Odpada też z tego względu, że aby komfortowo pisać na klawiaturze, naprawdę trzeba mieć ze sobą tę podkładkę. Ta zaś, z przykrością to mówię, jest krokiem wstecz względem podkładki w ZenBooku ProDuo. Zamiast solidnego, plastikowego elementu, dostajemy kawał gumy, który może i jest miękki i przyjemny w dotyku, ale jest dość krótki, a ponadto zbiera kurz i brud z obrzydliwą łatwością.
Nie mówiąc o tym, że sporo waży. Chyba że zamysłem inżynierów Asusa było wyposażenie posiadacza Zephyrusa Duo 15 w dodatkowy środek ochrony osobistej, wtedy nie mam uwag - podnadgarstnik świetnie sprawdzi się w tej roli.
Kolejny minus, który trzeba wytknąć, to brak wbudowanej kamerki internetowej. Z całym szacunkiem do działu R&D, ale ramki dookoła ekranu nie są aż tak smukłe, by kamerka się tam nie zmieściła. A jeśli z jakiegoś powodu było to niemożliwe, to wypadałoby dołączyć do zestawu zewnętrzny moduł.
Tego jednak brakuje i w laptopie za takie pieniądze uważam ten brak za zupełnie irracjonalny.
A skoro o pieniądzach mowa…
Dla większości nabywców przeszkodą nie do przeskoczenia będzie cena.
Porozmawiajmy przez chwilę jak dorośli. Tzn na siedząco i ze szklankami whisky w dłoniach, bo na trzeźwo i stojąco trudno będzie przełknąć następne akapity.
Testowany przeze mnie egzemplarz Asusa ROG Zephyrus Duo 15, który dziś trafił do sprzedaży w Polsce, kosztuje… 17799 zł
Wariant z tymi samymi podzespołami, ale matrycą 300 Hz to koszt 18499 zł.
Model ze słabszym procesorem i kartą graficzną, oraz ekranem 300 Hz kosztuje 14999 zł.
Najtańszy zaś wariant Asusa ROG Zephyrus Duo 15 kosztował będzie w polskich sklepach 13899 zł.
No, to do dna.
Ta cena, oczywiście, nie bierze się znikąd. Powiem więcej - osobiście nie potrafię z czystym sumieniem napisać, by ROG Zephyrus Duo 15 był za drogi, bo za drogi nie jest.
Jest wyceniony adekwatnie do możliwości - a te ma przeogromne. Samo zastosowanie drugiego wyświetlacza daje mu funkcjonalność, jakiej nie ma 99 proc. laptopów. Innowacyjna konstrukcja znakomicie sprawdza się w codziennej pracy. Potężne podzespoły w połączeniu w z dwoma wyświetlaczami i relatywnie lekką obudową czynią z Zephyrusa Duo 15 fenomenalną mobilną stację roboczą.
Może faktycznie część ceny to „podatek od nowości” i dopłata do ogólnej „fajności” urządzenia, ale zważywszy na to, o jakiej kombinacji podzespołów i możliwości mówimy, naprawdę nie mogę nazwać tego komputera źle wycenionym.
Co nie zmienia faktu, że trzeba na niego wydać obiektywnie ogromną sumę pieniędzy. Sumę, której wielu potencjalnych nabywców nie będzie w stanie przełknąć.
Ci jednak, którzy zdecydowaliby się na zakup tego cudnego dziwactwa, nie pożałują.
Od czasu testów laptopów ZenBook z dwoma wyświetlaczami nie czułem takiej dziecięcej, geekowskiej radości, otwierając pokrywę laptopa. Tutaj ta radość była tym większa, że obcowałem z maszyną zdolną sobie poradzić z absolutnie każdym wyzwaniem i każdą grą, do tego wyglądającą jak mobilne centrum sterowania wszechświatem.
Mój wewnętrzny 14-latek piszczał z radości, a cyniczny 29-latek przed ekranem nie mógł posiadać się ze zdumienia.
Zdumienia, że ktoś w Asusie uznał, że dobrym pomysłem będzie wypuszczenie w świat laptopa, którego śmiało można pomylić z prototypem, zagrzebanym w podziemnych laboratoriach firmy.
I że wyszedł im on aż tak dobrze.