Bestcena przemówiła: „wysyłamy zaległe zamówienia albo zwrot pieniędzy”
Klienci, którzy nie otrzymali towaru ze sklepu Bestcena, mają szansę na odebranie opłaconych już produktów. Zaległe zamówienia mają zostać zrealizowane, a w przeciwnym razie można liczyć na zwrot pieniędzy — a przynajmniej tak przekonują teraz konsumentów przedstawiciele tego biznesu.
Bestcena to sklep internetowy, który od kilku lat cieszył się sporą popularnością — przede wszystkim wśród osób poszukujących tanich smartfonów. Bardzo niskie ceny i rekomendacje opłacanych przez sklep youtuberów przekonywały konsumentów, że warto w nim dokonać zakupów. Okazało się, że takie „zakupy” mogły być fatalną decyzją.
Czytaj również:
- Bestcena kontaktuje się z klientami: „nadszedł czas zwrotu smartfonów”. Stefan Durina i Beneko ścigają Polaków
- Bestcena zmienia nazwę. Uważaj na Beneko Mobile
- Bestcena nie sprzedawała telefonów. Wynajmowała je i niewykluczone, że klienci będą musieli je oddać
- Bestcena zapowiada wielki powrót. Polacy zapomnieli o skoku na miliony euro i można znowu szukać frajerów?
Bestcena — problemy z zamówieniami
Nasz siostrzany serwis Bezprawnik ostrzegał przed robieniem zakupów w Bestcenie już w 2017 r. Okazało się, że całkiem słusznie. W styczniu 2020 r. pojawiły się zgłoszenia o problemach z dostawami, a lektura regulaminu obnażyła smutną prawdę: wynika z niego, że klienci nie dokonywali zakupów, a jedynie… wynajmowali sprzęt. Do sieci zaś trafiła informacja, że sklep przechodzi rzekomo kontrolę skarbową.
Rzuciło to na klientów blady strach — czy jeśli firma upadnie, to czy pojawi się konieczność zwrotu „wypożyczonych” telefonów? Do tego nie ma pewności, czy „klienci” takiego sprzedawcy nie będą mieli z tego tytułu innych kłopotów. Siedziba sklepu Bestcena została zaś zamknięta na głucho, a jego przedstawiciele przestali odpowiadać na pytania zaniepokojonych klientów.
Po kilku dniach Bestcena.pl przerywa milczenie: „wysyłamy zaległe zamówienia albo zwrot pieniędzy”.
Odwiedziliśmy siedzibę firmy w Poznaniu, ale chociaż można było odnieść wrażenie, że w środku ktoś się krząta, to drzwi były zamknięte na głucho i nie udało się nam dostać do środka. Z kolei w sieci próżno było szukać w ostatnich dniach oficjalnych komunikatów ws. dziwnie skonstruowanych umów na wynajem smartfonów i opóźnionych dostaw. Aż do teraz.
Na fanpage’u sklepu pojawił się właśnie pierwszy komunikat od wybuchu afery o tytule „Wysyłamy zaległe zamówienia”. Ma mieć to miejsce „w najbliższych dniach”, a „swoje smartfony lub zwrot pieniędzy” mają otrzymać „wszyscy”. Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że w wiadomości Bestceny nie ma informacji o zakupie, a właśnie o „zamówieniach”.
Zastanawiam się przy tym, ile osób faktycznie zdecyduje się na odebranie zamówionego telefonu, a ile poprosi o zwrot gotówki. Nie mamy zresztą pewności, że klienci faktycznie otrzymają swoje pieniądze. Skoro sklep najwyraźniej wynajmował smartfony, zamiast je sprzedawać, to trudno brać jego deklarację na słowo honoru… Czas pokaże, a sprawę będziemy oczywiście monitorować.
Tak samo, jak będziemy się bacznie przyglądać sklepowi Dragonist.
Bestcena to nie jedyny sklep internetowy, który w ostatnim czasie budzi wątpliwości. Naszą uwagę zwrócił również Dragonist, który jest powiązany z Bestceną za sprawą spółek Turbado oraz Kulm i wydaje się działać na podobnych zasadach.
Również i tu pojawiły się doniesienia klientów, że zamówione smartfony przestały być wysyłane i istnieje obawa, że klienci, którzy dokonują w nim „zakupów”, tak naprawdę podpisują jedynie umowę najmu. Sprawa jest na tyle poważna, że sklepami Bestcena i Dragonist zajął się nawet polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.