Niespodzianka. Galaxy Note wyprzedza Pixela w tempie aktualizacji Androida
Mówi się, że jeśli aktualizacje w świecie Androida, to najszybciej z Pixelem. Czas jednak zrewidować ten pogląd, bo Samsung pokazuje, że potrafi być szybszy od Google’a.
Aktualizacje smartfonów z systemem Android to temat niekończących się drwin, szczególnie ze strony użytkowników iOS. U Apple'a nawet pięcioletnie sprzęty mają udostępniony najnowszy system w momencie jego premiery, na całym świecie jednocześnie. Po stronie Androida wygląda to znacznie gorzej, ale taka jest cena otwartego standardu i szerokiej kompatybilności.
Są chlubne wyjątki po stronie Androida. Jednym z nich jest Samsung, który przyspieszył tempo.
Styczniowe poprawki bezpieczeństwa systemu Android trafiają już do pierwszych użytkowników. Wbrew pozorom, nie są to użytkownicy Google Pixela, a Samsunga Galaxy Note 10.
Aktualizacja Note’ów jest już dostępna na kilku rynkach - w tym na rynku Niemieckim - a niebawem trafi na kolejne. Tym razem Note 10 nie dostanie żadnych nowych funkcji, ale poprawa bezpieczeństwa jest warta aktualizacji. Jednocześnie jest to pierwsza aktualizacja odkąd Note 10 otrzymał Androida 10.
Co ciekawe, Note 10 nie jest jedynym smartfonem Samsunga, w którym już ruszył proces styczniowej aktualizacji. Poprawki bezpieczeństwa Androida spływają już na Samsungi Galaxy A10, A10s, A20, A30, A50 oraz na tablet Galaxy Tab S5e. Widać więc wyraźne podkręcenie tempa u Samsunga, co się chwali.
A co z Pixelem? Aktualizacja oczywiście będzie, ale dopiero za kilka dni.
Google planuje wypuszczenie styczniowej aktualizacji Pixeli na poniedziałek, 6.01.2020 r. To zaledwie trzy dni, więc nie ma o co drzeć szat, ale opóźnienie prezentuje się nie najlepiej pod kątem wizerunkowym. Pamiętajmy, że Pixele były reklamowane jako smartfony namaszczone przez Google’a. Miał to być „androidowy iPhone”, więc oczekiwania są wysokie.
Kilka dni różnicy to niewiele, ale ta sytuacja pokazuje, że Google nie jest numerem jeden na swoim własnym polu.
Czy to początek dewaluacji Pixela?
Jeden incydent to za wcześnie by mówić o dewaluacji marki Google Pixel, ale obecna generacja smartfonów nie wyszła Google’owi najlepiej. Nie chcę być źle zrozumiany: Pixel 4 i 4 XL to bardzo dobre smartfony, ale nie są najlepsze.
Dwiema największymi przewagami linii Pixel od początku było aktualne oprogramowanie i kapitalny aparat. W kwestii oprogramowania konkurencja pokazuje, że może być szybsza od Google’a, a w kwestii aparatu najnowszy Pixel również musi uznać wyższość rywali. Jeśli dodamy do tego bardzo przeciętne wzornictwo (niesymetryczne ramki!), tworzy się obraz smartfona odstającego od topowych modeli.
Widzę tu sporą zadyszkę Google’a i duże pole do poprawy. Pamiętam jak wielkie wrażenie robił na mnie Pixel 1 i Pixel 2. Przy Pixelu 4 nie czułem nawet ułamka tej ekscytacji. Liczę, że piąta generacja przyniesie serii duże odświeżenie, szczególnie w kwestii aparatu. Konkurencja coraz mocniej pręży muskuły i eksperymentuje z pięcioma obiektywami i rozdzielczościami powyżej 100 megapikseli. Co ważniejsze, te eksperymenty przynoszą świetne rezultaty.
Google może mieć najlepsze sztuczki software’owe w swojej aplikacji aparatu, ale czas na odważniejsze ruchy sprzętowe.