Edge chce być jak Brave. Przeglądarka powalczy ze szpiegowaniem
Co ma wyróżniać nowego Edge’a z tłumu? Jedną z cech nowej przeglądarki ma być łatwy w konfiguracji, a zarazem bardzo skuteczny mechanizm do ochrony prywatności. Który właśnie został znacząco rozbudowany.
Już w połowie przyszłego miesiąca Microsoft oficjalnie wyda zupełnie nową przeglądarkę na Windowsa i macOS-a. Po starym Edge’u pozostanie tylko nazwa – ten nowy budowany jest na Chromium, zamiast na autorskim fundamencie Spartan. A więc będzie korzystał z tego samego mechanizmu przetwarzania kodu webowego, co Chrome, Opera czy Brave. Choć jego warstwa aplikacyjna – a więc dodatkowe funkcje czy interfejs – pozostaną autorskie. Ten zbudowany od podstaw Edge jest już od pewnego czasu dostępny oficjalnie w wersji na Androida.
Nowego Edge’a na Windowsa i macOS-a można już testować w ramach trzech kanałów: Canary (codzienne aktualizacje o tylko pobieżnie sprawdzony nowy kod, dla największych entuzjastów), Dev (cotygodniowe aktualizacje, dla twórców aplikacji webowych celem testowania ich zgodności z przeglądarką), Beta (cokilkutygodniowe aktualizacje, dla mniej zaawansowanych informatycznie testerów) i Stable (wersja produkcyjna). A przeglądarka właśnie zyskała istotną aktualizację, tuż przed oficjalna premierą.
Jeszcze mocniejsza ochrona prywatności. Nowy Edge z zaawansowanym mechanizmem blokującym szpiegowanie.
Nowy Edge już od pewnego czasu zawiera w sobie bardzo mądrze zaprojektowany moduł do ochrony prywatności. Microsoft czerpie wyraźnie wiele inspiracji od twórców przeglądarki Brave. Jednak zamiast kopiować pomysły jej twórców, zdecydował się na uproszczoną konfigurację i automatyczne mechanizmy. Które ewentualnie co bardziej zaawansowani użytkownicy mogą modyfikować.
Sposób blokowania mechanizmów śledzących przez przeglądarkę Microsoftu bazuje na czarnej liście skryptów śledzących prowadzonej przez Disconnect. Twórcy Edge’a traktują to jednak jako punkt wyjścia, samodzielnie analizując i dodając nowe rodzaje skryptów śledzących do blokowania. Jak twierdzi firma, nowa wersja testowa Edge’a blokuje o 25 proc. więcej skryptów śledzących niż ta niedawno testowana.
Najistotniejszą zmianą jest jednak wprowadzenie nowego mechanizmu automatyzującego ochronę zgodności ze stronami, które są dla nas istotne a które mogłyby zostać niesłusznie zablokowane. Na przykład strony firmowe, które pobierają zasoby z wielu różnych serwerów i domen – a przecież ich twórcy nie mają złych zamiarów.
W pewnym uproszczeniu: wykorzystując zawarty w Chromium mechanizm Site Engagement Edge zapamiętuje domeny, które często odwiedzamy i na których pracujemy. Można go sprawdzić wpisując w pasek adresu edge://site-engagement/ (na Chrome: chrome://site-engagement/). Jeżeli jakaś domena zyskuje 4,1 punktu w 100 punktowej skali jest oceniana jako taka, na której chcemy pracować i z której skrypty nie powinny być blokowane. Mechanizm ten jest wyłączany, gdy ochronę prywatności ustawimy na Ścisłą. Dokładne działanie mechanizmu jest opisane na blogu Microsoftu.
To nie koniec nowości. Poprawek doczekał się Czytnik immersyjny i wygląd aplikacji typu PWA.
W testowej wersji Edge’a mechanizm Czytnika immersyjnego (usuwa wszystkie zbędne elementy z czytanego artykułu, pozostawiając sam tekst i ilustracje, w czytelnej formie) zyskał możliwość dostosowywania go do naszych potrzeb. Możemy zmieniać kolorystykę i stosowane przez mechanizm czcionki.
Nowy Edge nieco poprawia też wygląd PWA zainstalowanych za jego pośrednictwem. Pasek tytułowy aplikacji będzie teraz zmieniał kolor w zależności od konkretnej appki. Działa on albo automatycznie, wybierając kolor wiodący w jej interfejsie, albo zmienia kolor na taki, jaki ściśle zdefiniował twórca aplikacji.
Powyższe nowości na razie dostępne są w kanale rozwojowym Canary. Powinny jednak trafić do wersji Stable do czasu przewidzianej na połowę stycznia premiery.