REKLAMA

Powiedzmy to otwarcie: Huawei ma bardzo niewiele opcji na przetrwanie

Na skutek amerykańskich sankcji Huawei nie tylko jest już odcięty od lukratywnego rynku amerykańskiego, ale również od amerykańskich partnerów i technologii. A z tych korzysta przecież nawet na rodzimym rynku.

Powiedzmy to otwarcie: Huawei ma bardzo niewiele opcji na przetrwanie
REKLAMA
REKLAMA

Huawei niezmiennie robi dobrą minę do złej gry. Prezes firmy, na łamach przeróżnych zachodnich mediów, utrzymuje, że jego firma szykowała się na kryzys związany ze współpracą z rynkiem amerykańskim i że to on w efekcie będzie bardziej stratny na całym zamieszaniu. Ren Zhengfei, bo o nim mowa, z pewnością jest wielkim autorytetem. Założył firmę, która stała się gigantem w niemal wszystkich branżach, do jakich się dotknęła. Lub jest na dobrej ku temu drodze.

Nie mogę jednak nie podchodzić do zapewnień pana Zhengfei z rezerwą. Kolejni zachodni partnerzy zawieszają relację biznesowe z Huaweiem, nie tylko odcinając firmę od dostawców sprzętu i oprogramowania, ale również uniemożliwiając jej dalszy rozwój własnych rozwiązań. Bo te, w mniejszej lub większej części, oparte są o własność intelektualną zachodnich firm.

Zacznijmy od układów scalonych. Zawieszenie współpracy z Intelem i ARM-em uderza w niemal wszystkie istotne biznesowo działy Huaweia.

Przed paroma chwilami dowiedzieliśmy się, że ARM zawiesza współpracę z Huaweiem. To oznacza, że chiński koncern musi zacząć projektować swoje procesory w zasadzie niemal od zera. Znaczna większość układów Huawei – w tym montowane w urządzeniach konsumenckich układy Kirin czy w produktach serwerowych i telekomunikacyjnych układy Kunpeng – wykorzystują architekturę licencjonowaną od ARM-a.

Kirin 980 class="wp-image-795238"

Huawei może produkować w dowolnych ilościach wszystkie procesory, jakie już zostały zgłoszone ARM-owi. Nie może jednak projektować nowych. Znaczy się, może. Ale nie mogą one wykorzystywać własności intelektualnej ARM-a. Jest skrajnie wątpliwe by Huawei miał gotowe tak na wszelki wypadek zbudowane całkowicie od podstaw układy scalone.

Problemy są też z Intelem, który podobnież zawiesił współpracę z chińskim koncernem. Huawei nie będzie mógł pozyskiwać jego procesorów do swojej linii laptopów, a przede wszystkim do swoich serwerów.

Nie jest jasne jak wyglądać będzie dalsza współpraca z Microsoftem – choć usunięcie z witryn Microsoft Store odnośników do laptopów Matebook może być wskazówką – ale jeżeli Huawei straci dostęp również do Windowsa, a przede wszystkim Windowsa Server i microsoftowych produktów serwerowo-sieciowych, to ma kolejny problem. Nieprędko zastąpi go oprogramowaniem zbudowanym chociażby na Linuksie – z uwagi na wymagania jego klientów – a także nie może w sprawie układów scalonych zwrócić się do AMD po pomoc. Wszak AMD wykorzystuje amerykańską własność intelektualną.

Załóżmy jednak, czysto teoretycznie, że Huawei rozwiąże problem sprzętu i rozwiązań serwerowych. Ale i tak jest na rynku konsumenckim bez szans.

Nie licząc rodzimego – i trzeba przyznać, ogromnego – rynku zbytu, brak możliwości kontynuowania współpracy z Google’em skazuje Huaweia na banicję. Na nic korzystanie z Android Open Source Project, na nic autorski system operacyjny Hongmeng. To o aplikacje chodzi. A te w znacznej mierze wykorzystują usługi Google’a. I nie, nie da rady zrobić szybkiej podmianki na Microsoft czy Amazon, to przecież również amerykańskie firmy.

Usługi Google’a są całkowicie obce chińskim obywatelom, którzy od dawna wychowywani są na takich usługach, jak WeChat czy Baidu. Huawei ze swoim AOSP czy Hongmengiem będzie w stanie sprostać potrzebom tamtejszego klienta. Nam, Europejczykom, tak jak reszcie świata, Baidu i WeChat w niczym nie pomogą. Bez Google’a czy Microsoftu czy innej zachodniej firmy, sprzęty Huaweia staną się dla nas absolutnie nieciekawe. Bo nie będzie działać na nich niemal żadna popularna apka.

Co to oznacza dla klientów biznesowych i korporacyjnych Huaweia?

Na to pytanie na razie nie ma odpowiedzi, gdyż nadal dysponujemy zbyt małą ilością informacji. Niejasna przyszłość z Microsoftem oraz zerwanie współpracy z ARM-em to dotkliwe ciosy, a nie zapominajmy, że z listy partnerów Huaweia zniknęli tacy dostawcy podzespołów, jak Intel, Qualcomm, Broadcom, Infineon Technologies, Micron Technology i Western Digital.

Niestety nie wiemy jeszcze, jak bardzo wpłynie to na ofertę i usługi telekomunikacyjne firmy. Możemy być jednak pewni, że to właśnie ten pion Huaweia będzie szczególnie istotny podczas negocjacji nałożonych sankcji. Jest on istotniejszy komercyjnie dla Huaweia, a także polega na nim spora część infrastruktury telekomunikacyjnej zachodniego świata.

Co to oznacza dla tych z nas, którzy kupili telefon, tablet lub notebook marki Huawei lub Honor?

Posiadacze pecetów Huaweia mogą spać spokojnie. Każde uaktualnienie rozwojowe Windowsa 10 wiąże się z automatycznym przeniesieniem licencji na nową wersję i to nie ulegnie zmianie. Rewelacyjne Matebooki będą się niezmiennie doskonale spisywać i będą nadal aktualizowane i serwisowane. Choć niestety w sprzedaży już nie pojawią się ich odświeżone wersje, przynajmniej dopóki kryzys nie zostanie zażegnany.

 class="wp-image-911397"
REKLAMA

Nieco inaczej wygląda sytuacja z telefonami i tabletami Huaweia i Honora. Te będą nadal serwisowane, a więc będą otrzymywać poprawki związane z bezpieczeństwem. Usługi Play również zachowają pełną funkcjonalność, w tym moduł aktualizacji w Sklepie Play. Huawei nie będzie mógł jednak już oferować aktualizacji rozwojowych dla swoich produktów, takich jak aktualizacja do Androida Q.

Firma ma co prawda niecałe 90 dni na skompilowanie aktualizacji pod wszystkie planowane dla niej telefony i w teorii ma szansę to zrobić. Wystarczy stworzyć wersję beta nowego EMUI dla chętnych pod te urządzenia – aktualizacje do stabilnej wersji są już serwisowe, a nie rozwojowe. Jest to jednak bardzo trudne zadanie, biorąc pod uwagę różnorodność sprzętów i presję czasu. A dodatkowo nie jest jasne czy opłacalne. Firma dbająca o klientów - mimo iż w zasadzie zwija manatki? To by było coś unikatowego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA