REKLAMA

Ważą się losy Ubera w Polsce. Taksówkarze rozmawiają z rządem o jego tymczasowej blokadzie

Protest taksówkarzy odniósł jak na razie jeden skutek – przedstawiciele rządu obiecali, że zastanowią się nad postulatami zgłaszanymi przez środowisko taksówkarskie. A jednym z ważniejszych punktów jest zablokowanie aplikacji przewozowych takich jak Uber i Bolt. Przedstawiciele tej drugiej nie ukrywają zaskoczenia.

09.04.2019 14.50
Ważą się losy Ubera w Polsce. Taksówkarze rozmawiają z rządem o blokadzie
REKLAMA
REKLAMA

AKTUALIZACJA: Strajk został zawieszony do odwołania. Nowe informacje na końcu publikacji.

Jeszcze kilka dni temu zdawało się, że wszystko idzie po myśli przedstawicieli aplikacji. Uber wyraził wprawdzie lekkie niezadowolenie z najnowszego kształtu projektu ustawy transportowej, ale umówmy się – jej obecny kształt jest najprawdopodobniej najbardziej liberalnym, na jaki może liczyć. Bolt natomiast nie ma z nowym prawem żadnego problemu.

Jeżeli „lex Uber” wejdzie w życie, kierowca do uzyskania licencji będzie potrzebował prawa jazdy i zaświadczenia o niekaralności. Czyli niezbędnego minimum. Jednocześnie zostaną zniesione egzaminy z topografii miasta, obniżeniu ulegną opłaty za uzyskanie licencji, nie trzeba będzie wykazywać zabezpieczenia finansowego na pojazdy, a aplikacje będą mogły zastąpić kosztowne taksometry.

Jednocześnie obowiązki pojawią się też po stronie platform. Na razie Uber i Bolt twierdzą, że tylko łączą kierowcę z pasażerem. Po przegłosowaniu nowych przepisów będą musiały posiadać licencję, tak jak korporacje taksówkarskie, a za brak kontroli nad kierowcami mogą dostać kary finansowe nawet do 40 tys. zł.

Taksówkarze uznali jednak taki kształt projektu za kpinę i za pomocą blokady dróg zmusili wczoraj rząd do negocjacji. Politycy zobowiązali się do podniesienia na spotkaniu takich kwestii, jak „czasowego wyłączenia aplikacji do zamawiania przejazdów”. I tu padają między innymi nazwy „Uber” oraz „Bold” (tak, też mam nadzieję, że to po prostu wynik zmęczenia po całym dniu negocjacji).

Poza tym wśród postulatów środowiska jest też wprowadzenie zasady jednej licencji na podmiot gospodarczy, co wyeliminowałoby pośredników i zmusiło każdego kierowcę do założenia działalności gospodarczej, utrzymania egzaminów z topografii oraz...egzekucji obowiązującego prawa. Co do tego ostatniego, Jadwiga Emilewicz już się zgodziła.

Gotowość do podjęcia rozmów dziwi jednak przedstawicieli Bolta:

Dlaczego rząd po zaakceptowaniu poprzedniej wersji „lex Uber” zdecydował się w ogóle rozważać postulaty związkowców?

Moim zdaniem warianty są dwa. Pierwszy, chyba dość prawdopodobny, to chęć przesunięcia problemu z taksówkarzami w nieodległą przyszłość. Protest zbiegł się w czasie ze strajkiem nauczycieli, a uderzenie dwóch tak dużych i widocznych grup zawodowych to prosty przepis na wizerunkową katastrofę.

Dlatego może się okazać, że taksówkarze dostaną dzisiaj informację o terminie zebrania Rady Dialogu Społecznego i będą mogli spokojnie rozjechać się do domów. To, że taki termin zostanie wyznaczony, jest akurat prawie pewne, bo kierowcy już od 13:00 mają czuwać na parkingu przy Torwarze na rozwój sytuacji. I być może w przypadku fiaska negocjacji nie zawahają się np. zablokować dwóch warszawskich lotnisk.

Czy późniejsze obrady będą przebiegać po ich myśli? Nie muszą – rząd dostanie przecież bezcenny czas na rozwiązanie konfliktu z nauczycielami i do negocjacji nt. „lex Uber” przystąpi z zupełnie innej pozycji wyjściowej.

Może się również okazać, że ministrowie Adamczyk i Emilewicz biorą uwagi taksówkarzy na serio. Wtedy Uber i Bolt miałyby się czego bać, bo zostaną zablokowane w zasadzie bez ostrzeżenia. Co dalej? Pat może trwać miesiącami. Prace nad ustawą transportową trwają przecież od lat, a jej kształt zmieniał się w tym czasie wielokrotnie. A obie aplikacje będą tracić w tym czasie udziały w rynku, które mozolnie zdobywały przepalając budżety marketingowe na promocje dla klientów.

Dla Ubera nie byłaby to jednak całkowita nowość. Na Węgrzech platforma została de facto zmuszona do wycofania się z rynku (co ciekawe, Bolt w Budapeszcie funkcjonuje), we Włoszech w 2017 r. sądownie zablokowana, a w Grecji uznano, że każdy przewoźnik musi zaczynać i kończyć kursy albo w siedzibie firmy, albo w zatokach dla taksówek. Walka z regulacjami przebiegała z różnym skutkiem, do kraju Victora Orbana amerykański startup nie powrócił do dzisiaj.

Polska to jednak co innego.

Uber zakłada nad Wisłą swój hub, Bolt otworzył właśnie w Warszawie duże biuro w jednym z biurowców w centrum. Obie firmy traktują nasz kraj priorytetowo.

Opcja z blokadą aplikacji wydaje mi się jednak mało prawdopodobna. Protest taksówkarzy nie budzi w polskim społeczeństwie zbyt pozytywnych emocji, blokowanie dróg nie przypadło zresztą do gustu niemałej części samego środowiska.

We wczorajszym emocjonalnym wystąpieniu, przewodniczący związkowców Rafał Piotr Jurek przyznał zresztą, że takiej nowoczesności jak Uber to oni nie chcą. I tu, moim zdaniem, protestujący wykładają się po całości. Egzekwowanie prawa egzekwowaniem prawa, ale widać jak na dłoni, że taksówkarzom chodzi o zablokowanie jakichkolwiek zmian. Czyli żeby było po staremu.

Bo skoro taksówkarze musieli uczyć się miasta na pamięć, to dlaczego ktoś może teraz wyręczać się w nawigowaniu aplikacją?

Co gorsza całość podlana jest mocno patriotyczno-ksenofobicznym sosem. W trakcie wczorajszej manifestacji Rafał Piotr Jurek grzmiał o dyktowaniu prawa przez zagraniczne korporacje (tak jakby miejsce ich założenia miało tu jakieś znaczenie), a część transparentów była biało-czerwona. W sieci pojawił się też film z nagrania, na którym taksówkarz atakuje Ukraińca z Ubera wyzywając go przy tym od najgorszych i każąc wracać do domu. Tak jakby walka o interesy taksówkarzy stała się nagle polską racją stanu. Chyba nie tędy droga. Przeciętny Polak, patrząc po komentarzach, też tej wersji nie kupuje.

O komentarz do sytuacji poprosiliśmy również Ubera. Stanowisko poznaliśmy już po publikacji tekstu.

REKLAMA

AKTUALIZACJA

Spotkanie między minister Jadwigą Emilewicz a taksówkarzami już się zakończyło. Związkowcy uzyskali na razie to co chcieli - poznali datę spotkania Rady Dialogu Społecznego (środa godz. 12.00), na której, jak zapewnia Emilewicz, rozmowa będzie się odbywać z „czystą kartą”. W związku z tym strajk został zawieszony do odwołania.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA