Przyjemnie jest wrócić do Fortnite. Ósmy sezon to nie tylko piraci, ale też zmiany inspirowane Apex Legends
Epic Games chce odzyskać miejsce na przodzie peletonu. Studio straciło koronę najchętniej oglądanej gry battle royale na rzecz Apex Legends. Fortnite przeprowadza kontratak za pośrednictwem ósmego sezonu rozgrywek. Wielka aktualizacja wprowadza nie tylko nowe skórki czy lokacje, ale również usprawnienia podpatrzone u konkurencji.
Ósmy sezon Fortnite jest już wszędzie: na komputerach, na konsolach oraz na urządzeniach mobilnych. Epic Games zdecydował się na motyw piratów, egzotycznych wysp, wulkanów oraz świątyń pełnych skarbów. Do gry zawitały nowe wyzwania, nowe przedmioty kosmetyczne i wszystko to, czego należy się spodziewać po kolejnym sezonie gry battle royale. Aktualizacja 8.0.0 to jednak coś więcej niż tylko nowe ozdoby.
Producenci Fortnite zainspirowali się świetnym rozwiązaniem w Apex Legends.
Apex Legends został wyposażony w jeden z najlepszych systemów drużynowego wskazywania, jaki pojawił się w grach wideo. Za pomocą tego samego przycisku możemy informować towarzyszy o swoich zamiarach, kierunku podróży, zauważonych wrogach czy cennych przedmiotach w zasięgu wzroku. System nadaje kontekstowy sens naszemu zaznaczeniu, robiąc to bardzo dobrze i bardzo sprawnie. Gracze na całym świecie zachwycają się tym elementem Apex Legends. Sam nie jestem wyjątkiem.
Epic Games ewidentnie pozazdrościło mechaniki wskazywania nowemu rywalowi. Dlatego wraz z aktualizacją 8.0.0 w Fortnite NARESZCIE pojawił się system oznaczania. Dzięki niemu możemy wskazać miejsce lądowania bez otwierania mapy, kierunek marszu, przeciwników, a nawet bronie i gadżety mogące się przydać pozostałym członkom drużyny. No w końcu! Wielu graczy czekało na to rozwiązanie długimi miesiącami. Ciekawe, czy doczekaliby się gdyby nie Apex.
Drugą świetną nowością jest system Party Assist.
Party Assist to ułatwienie, dzięki któremu wszyscy członkowie drużyny będą pracować na rzecz realizacji wyzwania (dziennego lub tygodniowego) swojego towarzysza. Przykładowo: mam na liście 10 trafień w głowę z karabinu wyborowego. Wiem jednak, że snajper ze mnie żaden. Nakładam więc na zadanie Party Assist. Od teraz każdy strzał w głowę celniejszych znajomych będzie wpływał na konto mojego wyzwania.
Aby nie było zbyt łatwo, Party Assist można nałożyć na tylko jedno aktywne wyzwanie. Do tego ułatwienie działa wtedy, gdy gramy ze znajomymi z tej samej drużyny. Jeśli bawimy się solo i na etapie wyszukiwania rozgrywki dorzuciło nas do zupełnie obcych graczy, Party Assist nie zadziała. Ułatwienie nie będzie również zliczać wyzwań podczas walk w trybie 50v50 oraz zabawy w kreatorze. W ten sposób Epic zabezpiecza się przed nadużyciami systemu.
Podoba mi się idea stojąca za Party Assist. Dzięki temu rozwiązaniu gracze mogą sobie nawzajem pomagać. Ktoś jest mistrzem strzelb i bliskiej wymiany ognia. Ktoś inny wyssał gen Wasilija Zajcewa razem z mlekiem matki. Tacy koledzy mogą sobie znacznie ułatwić zadanie, uzupełniając własne słabości oraz wykorzystując indywidualne atuty. Poza tym to tylko jedno wyzwanie na rozgrywkę. Nikt nie powinien czuć, że Epic stawia system na głowie.
Oczywiście największe wrażenie robi gigantyczny wulkan na środku mapy.
W Fortnite doszło do erupcji wulkanu. Po raz pierwszy w grze pojawiła się lawa. Na szczęście ta zabiera raptem punkt życia na sekundę. Na wyspie zaczęły wyrastać świątynie oraz zigurraty. Pirackie wioski i pirackie statki wyrosły na stały element krajobrazu. Nagłe zwiększenie temperatury połączone z wulkaniczną erupcją sprowadziło do powstania wielu gejzerów. Za ich pomocą gracze mogą unosić się w powietrzu i ponownie korzystać z lotni.
Mnie najbardziej urzekła piracka armata. Ta nie tylko zadaje 100 punktów obrażeń przy bezpośrednim trafieniu, ale stanowi także przenośne działo. Armatę można przemieszczać z miejsca na miejsce w oparciu o dokładnie ten sam mechanizm sterowania co wózki sklepowe. Gdyby tego było mało, do armaty może wejść nasz towarzysz. Wtedy wystrzeliwujemy go z hukiem, co pozwala na szybkie pokonywanie znacznych odległości. Takie proste, a tak cieszy.
Cieszy również fakt, że Epic próbuje coś zrobić ze sceną przestrzenną.
Przestrzenna scena dźwiękowa w takich grach jak Overwatch czy Battlefield V to absolutna pierwsza klasa. Niestety, audio w Fortnite jest płaskie, wąskie i nie pozwala w pełni wykorzystać topowych zestawów słuchawkowych. Epic jest tego świadom, próbując naprawić sytuację. Podczas tworzenia aktualizacji 8.0.0 producenci pracowali nad kierunkowym dźwiękiem w osi pionowej. Kroki nad graczem oraz pod nim miały nie brzmieć już tak, jak gdyby przeciwnik znajdował się na naszym piętrze.
Faktycznie jest lepiej. Ale wciąż nie jest dobrze. Scena dźwiękowa dalej pozostawia nieco do życzenia. Zwłaszcza podczas walk w wielkich, zamkniętych obiektach. To jednak element, na który nie każdy gracz zwraca uwagę. Szkoda, bo dobre kierunkowe audio daje realną przewagę na serwerach.
Przyjemnie jest wrócić do Fortnite.
Po tym, jak całkowicie odpuściłem sobie siódmy sezon, hit Epic Games znowu wydaje mi się świeży i ciekawy. Grafika na Nintendo Switchu szczypie w oczy, z kolei oczekiwanie w lobby jest dłuższe niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo tego dwa szybkie meczyki w łóżku na nowo będą moją wieczorną tradycją. Przynajmniej do czasu, aż w Apex Legends nie pojawi się odpowiednik Battle Passa oraz wyzwań społecznościowych.