Nie czekaj na Olympusa z pełną klatką. Firma nie pozostawia żadnych złudzeń
Olympus to jedyna z czołowych firm z branży foto, która nie ma systemu z pełnoklatkowymi lub większymi matrycami. Wiele osób zastanawia się zatem, czy także Olympus wejdzie do świata pełnej klatki. Tylko czy rzeczywiście tego potrzebuje?
Aki Murata, wiceprezes ds. sprzedaży i marketingu w firmie Olympus America, udzielił wywiadu serwisowi dpreview.com, w którym jasno daje do zrozumienia, czy Olympus planuje budowę drugiego systemu opartego na pełnej klatce.
Dalej Murata rozwija wątek:
To niecodzienne, mocne i zdecydowane stwierdzenie.
Niezbyt często słyszy się takie stwierdzenia od wysokich szczeblem przedstawicieli firm. Zazwyczaj osoby takie odpowiadają wymijająco albo zostawiają sobie furtkę na przyszłość, mówiąc coś w stylu „wszystko jest możliwe” czy „teraz tego nie planujemy, ale czas pokaże, jak zmieni się rynek”. Tu widać jasny sygnał, wyraźny komunikat. Olympus to jeden z założycieli systemu Mikro Cztery Trzecie i w tym systemie zostanie.
To dobre wieści dla klientów marki. Nie powinni się obawiać, że firma nagle skupi swoją uwagę i środki finansowe na rozwoju innego systemu, z czasem porzucając osoby, które zainwestowały w Mikro Cztery Trzecie. Aparaty z tego typu matrycami mają szereg zalet i cieszę się, że będą cały czas dostępne i rozwijane na rynku.
Po premierze Olympus OM-D E-M1X nie mogę nadziwić się fali hejtu, jaki spadła na firmę.
Olympus obchodzi 100. rocznicę istnienia i już na samym początku roku zaprezentował swój sztandarowy, najbardziej zaawansowany aparat w historii: Olympus OM-D E-M1X. Pisałem o nim całkiem sporo tuż po wizycie na polskiej premierze i napiszę jeszcze trochę, ponieważ sprzęt właśnie trafił na moje biurko do testów. Nie mogę wyjść z podziwu, jak ogromne, głównie negatywne emocje, wywołał ten sprzęt.
Wiele osób jest bardzo negatywnie nastawionych zarówno do samego aparatu, jak i do wszelkich pochwał na jego temat. Znaczenia nie ma nawet, co dziwi mnie chyba najbadziej, że E-M1X kosztuje niemal dwukrotnie mniej od swojej bezpośredniej konkurencji, czyli Nikona D5 i Canona EOS-1DX Mark II. „Za te pieniądze mogę mieć tanią pełną klatkę z lustrem” - czytałem przez lata pod tekstami opisującymi nowe bezlusterkowce z matrycami APS-C i M 4/3. Dzisiaj, gdy mamy dużo tańszego bezluterkowca, to hejterzy wynajdują inne argumenty.
Nie mam nic do krytykowania aparatów, jeśli na to zasługują. Problem jednak w tym, kiedy oceny takie są wystawiane na podstawie specyfikacji oraz opisów innych. A osoby, które nie zgadzają się z tymi ocenami, są obrażane. Wiele osób ma przekonanie o swojej nieomylności i całkowitej trafności oceny, co tylko świadczy o braku pokory, a w wielu wypadkach także wiedzy.
Pełna klatka to nie Święty Graal świata fotografii.
Osobiście jestem fanem pełnej klatki. Na co dzień korzystam z Sony A7R III, którym realizuję sesje dla klientów. Potrafię jednak docenić aparaty z innymi matrycami. Każdy ma swoje określone zalety i wady. Plastyka i szczegółowość zdjęć średnioformatowego Hasselblada X1D jest fenomenalna. Gdybym mógł, korzystałbym z pełnoklatkowych aparatów Leica, ale jestem zachwycony stosunkiem możliwości, wagi i wymiarów do ceny testowanego ostatnio Fujifilm X-T3 (APS-C). Bardzo dobre wrażenie robi na mnie technologiczne zaawansowanie i świetna ergonomia Olympusa OM-D E-M1X (M 4/3).
Wielu znajomym nie raz polecałem aparaty kompaktowe z 1-calową matrycą. A tak naprawdę większości z nas w zupełności wystarczą dobrze oprogramowane sensory wielkości małego paznokcia na palcu małej dłoni, czyli aparaty w smartfonach. Ciesze się, że mamy duży wybór i nie jesteśmy skazani na jeden najbardziej słuszny system. Na tym polega wolność wyboru.