Metro Exodus tylko w Epic Games Store. Steam twierdzi, że to nie fair. Ja twierdzę, że to deal przeciw graczom
Valve - firma stojąca za najpopularniejszym cyfrowym sklepem z grami komputerowymi - twierdzi, że wycofanie Metro Exodus z platformy Steam jest niesprawiedliwe. Survival na licencji Głuchowskiego pojawi się wyłącznie w nowym Epic Games Store od twórców Fortnite’a. Nie podobają mi się takie praktyki.
To już oficjalne. Metro Exodus zwija się ze sklepu Steam. Nadchodząca gra w wersji na komputery osobiste będzie dostępna wyłącznie na platformie Epic Games Store. Wszystkie dotychczasowe zamówienia przedpremierowe złożone na Steam będą honorowane, ale już w nowym sklepie. Jeśli rozważasz kupno edycji pudełkowej, to w środku również znajdziesz kod do pobrania gry z Epic Games Store.
Widać jak na dłoni, że deal został dopięty na ostatnią chwilę.
Jeszcze wczoraj każdy zainteresowany mógł złożyć zamówienie przedpremierowe na Metro Exodus w sklepie Steam. Produkcja posiada swoją kartę produktu, zakładkę społecznościową oraz wszystkie inne elementy charakteryzujące programy na platformie Valve. Nagłe wycofanie gry z tego sklepu pokazuje, że wydawca Metro Exodus dogadał się z Epic Games później niż sugeruje etyka biznesowa. Wszakże zamówienia przedpremierowe zostały już złożone.
Teraz wydawca gry odkręca całą sytuację, skazując fanów na Epic Games Store. To niepoważna i nieprofesjonalna praktyka. Został wykonany ordynarny skok w bok po kasę. Nie mam żadnych dowodów na to, że wydawca Deep Silver wziął dodatkowe pieniądze od Epic Games za taki ruch. Trudno jednak przypuszczać, iż za nagłą i radykalną decyzją stoi wyłącznie korzystny rozdział zysków ze sprzedaży, mający wyróżniać Epic Games Store na tle konkurencji. Musiało dojść do dodatkowego porozumienia.
Monopoliści ze Steam twierdzą, że to niesprawiedliwe.
Zabawna sprawa, czytać oficjalny komentarz Valve dotyczący całej sytuacji. To trochę jak narzekanie jedynego rzeźnika w powiecie, że rolnik sam zeżarł świnię zamiast przywieźć ją pod tasak. Steam przez lata był (w zasadzie wciąż jest) monopolistą w obszarze cyfrowej dystrybucji gier wideo. Chociaż istniały inne podmioty (GOG.com), te nie stanowiły dla Valve realnej konkurencji.
Steam był jak pan życia i śmierci. Dosłownie. Od cenzorów tej platformy zależało, czy dana gra pojawi się w ofercie sklepu. Dla producentów niezależnych, których nie stać na fizyczną dystrybucję oraz wersje konsolowe, było to najprawdziwsze być albo nie być. Jedną odmowną decyzją Steam skazywał na finansową porażkę czyjś kilkuletni projekt. Zasady akceptowania gier były rozmyte, a każdy przypadek zależał od indywidualnego humoru konkretnego cenzora.
Teraz Valve jest poruszone. Martwi się o klientów. Monopolista pochylający się nad losem maluczkich. Coś wspaniałego. Nie mam żadnej wątpliwości, że Metro Exodus jest dla administratorów Steama pierwszym wyraźnym sygnałem, że coś drgnęło. Coś się zmienia. Pozycja Steama została nadszarpnięta, z kolei Epic Games ma wszelkie środki aby dokonywać kolejnych aktów sabotażu. Gracze kupujący skórki do Fortnite’a już się o to postarali.
Konkurencja powinna być dobra dla klienta. Ta między Steam oraz Epic Games nie jest.
Nie mam zamiaru bronić monopolisty. Uważam jednak, że praktyka wydawcy Deep Silvera oraz negocjatorów Epica jest godna krytyki. Gdyby osoby odpowiedzialne za Metro Exodus od razu komunikowały, że gra pojawi się wyłącznie w nowym sklepie, nie miałbym nic przeciwko. Jednak takie podkradanie oferty na ostatni moment, pomimo złożonych zamówień przedpremierowych, nie jest niczym dobrym. Nie ma w tym niczego pożytecznego dla gracza. Ba - gracz na tym pospiesznym dealu wręcz traci.
Steam to obiektywnie lepsza platforma dystrybucji. Ma wsparcie dla modyfikacji, rozbudowaną pomoc techniczną, fora dyskusyjne, elementy społecznościowe, wbudowane czaty, nakładki na grę i masę innych elementów dodawanych na przestrzeni wielu lat działalności platformy. Epic Games Store jest z kolei golutki. Platforma znajduje się w wieku niemowlęcym, a jej funkcjonalność pozostawia wiele do życzenia.
Gdyby Epic Games oraz Valve chciało podjąć zdrową rywalizację, byłaby to rywalizacja cenowa. Gracze mieliby wolny wybór między platformami. Kupowaliby produkt tam, gdzie jest on tańszy bądź posiada lepsze wsparcie. Zamiast tego mamy deale pod stołem, zawierane na ostatnią chwilę i dotyczące niczym nieuzasadnionej czasowej wyłączności.