Facebook wspierający lokalne media jest jak myśliwy dokarmiający zwierzynę
Giganci technologiczni nie są najlepszymi aniołami stróżami mediów, ale to nie znaczy, że nie starają się na nich pozować.
![Facebook wspiera lokalne media](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2019%2F01%2Ffake-news-i-lokalne-dziennikarstwo.jpg&w=1200&q=75)
Facebook ogłaszając, że w ciągu najbliższych trzech lat przeznaczy 300 mln dol. na rozwój lokalnego dziennikarstwa, złapał wszystkich za nasze zbiorowe lokalne serce. Decyzja taka została ponoć podyktowana na zasadzie vox populi, vox dei. Z badań firmy wynika, że my, użytkownicy niebieskiego ef, łakniemy wiadomości lokalnych jak nastolatki serduszka pod selfie.
Pożądam faktów. Tylko poważne oferty.
Trudno nie uśmiechać się z przekąsem czytając tę wiadomość. Poprzedni rok Facebook zaczął od rewolucjonizowania tego, jakie treści są nam wyświetlane. Miało być wartościowo, osobiście i lokalnie. Jakość naszych tablic miała poszybować w górę, relacje z bliskimi zacieśnić, a czas spędzany na platformie stać się nagle wartościowy. Jest początek 2019 r. i wszystkie te zapowiedzi wydają się równie śmieszne jak przed rokiem. A może nawet śmieszniejsze.
To, co udało się zrobić Facebookowi dzięki zmianie algorytmu, to przede wszystkim wybić kilku mniejszych wydawców. Zmieniając z dnia na dzień zasady gry na platformie, na której oparli się niektórzy z nich, efektywnie ich z niej wyciął. Firma zachowuje się trochę jak myśliwy, który w zimie dokarmia zwierzęta, a potem wychodzi na łowy ze strzelbą, żeby podregulować trochę ich populację. Nikt nie ma zresztą tak wielkich możliwości dokarmiania małych wydawców jak Facebook i Google. To oni mają w swojej kieszeni dużą część rynku reklamowego w internecie. To te firmy podsuwają codziennie setki artykułów spragnionym informacji internautom. Kontrolują, co czytamy i za co płacimy, patrząc na reklamy.
Fake Newsy jak były w 2018 r., tak są na początku 2019 r.
Rok temu Google także ogłaszał wielkie wspieranie lokalnych mediów. Coś jest z tymi technologicznymi firmami, że lubią pokazywać, jak bardzo wspierają lokalne dziennikarstwo i stoją na jego straży. Może dlatego, że ono się dobrze kojarzy i mniej polaryzuje niż wspieranie dużych koncernów.
Lokalne dziennikarstwo jest na tyle mniej narażone na rozpowszechnianie fake newsów, że wiadomości dotyczące naszych najbliższych ulic, radnych i ich inicjatyw łatwiej jest zweryfikować. Fałszywe informacje o lokalnym polityku będą też miały mniejszy zasięg niż wiadomość dotycząca osoby z pierwszych stron Pudelka, więc niewiele osób się o nich dowie.
Większość z pieniędzy zaoferowanych przez Facebooka pozostanie w Stanach Zjednoczonych, jednak część trafi do Europy na przykład w ramach dofinansowania realizowanego też w Polsce Facebook Journalism Project.