Kolejna afera potężnie uderza w Facebooka. Nadchodzi czas uregulowania rynku mediów społecznościowych
Zaledwie na kilkanaście dni przed Nowym Rokiem wybuchła kolejna potężna afera związana z Facebookiem. 2018 rok udowodnił dobitnie: potrzebne są regulacje.
Gdy wczoraj zaczynałem pisać podsumowanie najważniejszych wydarzeń związanych z Facebookiem, byłem przekonany, że mam pełny obraz sytuacji. Kilkanaście godzin później „The New York Times” opublikował artykuł, który znacznie wyostrza obraz skandali i afer wokół Facebooka.
W połowie roku wyszły na jaw informacje, że Facebook hojnie udzielał dostępu do danych swoim partnerom. Na liście znaleźć się miało kilkadziesiąt firm, w tym giganci rynku technologicznego: Apple, Samsung i Microsoft. Kilka dni później listę ujawnionych podmiotów wzbogacili chińscy potentaci: Huawei, Oppo czy Lenovo. Firmy miały między innymi dostęp do listy kontaktów użytkowników. Szczególnie istotny jest w tej sprawie fakt, że po zaostrzeniu w 2014 r. kryteriów dostępu do danych, Facebook wyłączył z własnej polityki partnerów.
Facebook zwolnił partnerów z przestrzegania zasad prywatności - donosi NYT.
150 firm technologicznych miało dostęp do prawdziwej rzeki danych użytkowników. Działo się to przez blisko dekadę - od 2010 r. i wbrew oficjalnej polityce prywatności. Dziennikarze twierdzą, że nadzór nad umowami z partnerami sprawował osobiście Mark Zuckerberg wraz z Sheryl Sandberg. Zyskać na tym miały obie strony. Facebook notował wzrost przychodów z reklam, a firmy otrzymały narzędzia do personalizacji przekazu reklamowego i promocji swoich produktów.
NYT wymienia kilka interesujących przykładów praktycznego zastosowania polityki społecznościowego giganta.
- Wyszukiwarka Bing miała dostęp do listy znajomych i ich danych kontaktowych bez zgody użytkownika.
- Spotify i Netflix mogły czytać prywatne wiadomości użytkowników Facebooka.
- Amazon otrzymał dostęp do nazwisk i danych kontaktowych użytkowników.
- Yahoo jeszcze w bieżącym roku mogło podglądać posty znajomych użytkowników.
Jeżeli zestawimy powyższe ze słowami Steve’a Satterfielda, zajmującego się w firmie prywatnością, obraz będzie wyjątkowo niekorzystny. Stwierdził on mianowicie, że nie znaleziono dowodów na to, że partnerzy nadużywali zaufania, choć przyznał jednocześnie, że Facebook „źle zarządzał” niektórymi relacjami z partnerami.
Facebook tłumaczy się z zarzutów: robiliśmy to dla dobra użytkowników.
Firma opublikowała oświadczenie, w którym tłumaczy, dlaczego udostępniała dane partnerom. Jego ton jest dość typowy, a serwis zapewnia, że wszystkie działania i decyzje podejmowane były... z myślą o użytkownikach.
Ludzie chcą korzystać z funkcji Facebooka na różnych urządzeniach i produktach, wielu z nich nie wspieraliśmy - argumentuje serwis.
Spółka określa tych specyficznych partnerów biznesowych mianem partnerów integracyjnych. Mieli oni - jej zdaniem - zapewnić dostęp do usług serwisu społecznościowego użytkownikom różnych platform. Wymienia w tym kontekście Windows Phone, BlackBerry, Androida, iOS, Amazona.
Facebook jednocześnie zaprzecza, jakoby partnerzy mieli uzyskać dostęp do danych bez zgody użytkowników.
Musieliście się zalogować za pomocą swojego konta na Facebooku, aby korzystać z integracji oferowanej przez Apple'a, Amazona lub innego partnera integracyjnego.
Najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy Spotify i Netflix miały wgląd do prywatnych wiadomości.
Miały - potwierdza Facebook - ale użytkownicy musieli wyrazić na to zgodę.
Weźmy na przykład Spotify. Po zalogowaniu się na swoje konto na Facebooku w aplikacji Spotify, na pulpicie, możesz wysyłać i odbierać wiadomości bez opuszczania aplikacji. Nasze API zapewniło partnerom dostęp do wiadomości danej osoby, aby mogła korzystać z tego typu funkcji.
Jedno jest pewne: czas na regulacje!
Powtarzam to niemal od początku roku, a każda kolejna wpadka utwierdza mnie w przekonaniu, że 2018 r. był najgorszym rokiem w historii Facebooka. Natężenie afer było bezprecedensowe. Cambridge Analytica, luki w zabezpieczeniach - to tylko pojedyncze przykłady tegorocznych skandali. Przy ich ujawnianiu wychodziło na jaw, że polityka firmy niemal od początków jej światowej ekspansji nie brała pod uwagę najmniejszego trybiku, jakim jest poszczególny użytkownik. Przy okazji niedawnej afery dotyczącej nieautoryzowanego dostępu do zdjęć napisałem, że wszystkie dane, które udostępniamy Facebookowi, powinniśmy traktować jako publiczne. Kolejne skandale i ostatnie informacje NYT to potwierdzają.
Mark Zuckerberg zdaje się być odporny na kolejne ciosy, bo ze względu na strukturę własnościową spółki jego pozycja w firmie jest w zasadzie niezagrożona. Zbliża się jednak czas, gdy zarówno instytucje państwowe, jak i ponadnarodowe (np. Unia Europejska) zaczną wdrażać regulacje i stawiać tamy niekontrolowanej powodzi danych, które ciekną z każdej szpary Facebooka. Będzie to też początek końca władzy Zuckerberga. Każdy skandal nas do tego przybliża.
Aktualizacja. Biuro prasowe Netfliksa dementuje informacje, że firma miała dostęp do prywatnych wiadomości użytkowników Facebooka.
Przez lata sprawdzaliśmy różne rozwiązania, by ułatwić poznanie platformy Netflix szerszej społeczności. Jednym z nich była wprowadzona w 2014 roku funkcja, która umożliwiała użytkownikom serwisu rekomendowanie ulubionych seriali i filmów swoim znajomym z Facebooka za pośrednictwem Messengera lub konta Netflix. Ta funkcja nigdy nie zyskała dużej popularności, dlatego zdecydowaliśmy się na jej usunięcie w 2015 roku. W żadnym momencie nie mieliśmy dostępu do prywatnych wiadomości ludzi na Facebooku, ani nie prosiliśmy o możliwość ich otrzymywania - czytamy w oświadczeniu Biura Prasowego Netfliksa przesłanym Spider's Web.