Koniec z kiepskiej jakości opałem. Wreszcie będziesz wiedział, co wrzucasz do pieca
Właśnie zaczęły obowiązywać przepisy dotyczące monitorowania i kontroli jakości paliw stałych. Wreszcie będziesz wiedział, co wrzucasz do pieca.
Nieuchronnie zbliża się sezon grzewczy. Wraz z nim palenie najtańszym możliwym węglem zmieszanym z czym popadnie oraz z domieszką tego, co jest akurat pod ręką. Przepisy, które właśnie weszły w życie, mają pomóc w poprawieniu jakości tego, co ląduje w piecach i czym w efekcie oddychamy.
Nie kupimy już niskiej jakości węgla i koksu do gospodarstw domowych.
W niedzielę weszły w życie normy dotyczące węgla sprzedawanego do gospodarstw domowych oraz instalacji o maksymalnej mocy 1 MW. Już od września obowiązuje zakaz sprzedaży mułów i flotokoncentratów, czyli paliw najgorszej jakości. Teraz do tej listy dochodzą niespełniające wyznaczonych przez ministerstwo norm różne rodzaje węgla, w tym węgiel kamienny, brykiet, koks i półkoks. Jeżeli sprzedawca mimo zakazu wprowadzi do obrotu niespełniający norm opał, może zapłacić karę od 10 tys. do 1 mln zł, a nawet zostać pozbawionym wolności do 5 lat.
Węgiel niskiej jakości może być sprzedawany tylko do palenia w instalacjach o mocy wynoszącej co najmniej 1 MW. Sprzedać go będzie można jednak tylko klientowi, który dostarczy zaświadczenie, że posiada on odpowiednią instalację opalaną paliwem stałym.
Sprzedawca ma obowiązek dać nam kopię świadectwa, że jego produkt spełnia normy jakości węgla.
Na sprzedawców węgla nałożono także obowiązek wystawiania świadectw jakości swojego asortymentu. Dzięki nim klient sprawdzi, jakie są normy jakościowe kupowanego przez niego opału i gdzie mieści się to, za co właśnie chce zapłacić. Kopię świadectwa zachowuje kupujący, sprzedawca ma obowiązek przechowywać oryginał przez dwa lata. Kary za podanie błędnych informacji na świadectwie lub niewystawienie go mają wynosić od 10 tys. do 100 tys., zł.
Wprowadzenia świadectw postawi w lepszej sytuacji świadomego konsumenta, który będzie wiedział, co kupuje i nie da się nabić w butelkę. Niestety wystarczy przejść się zimą po przedmieściach, żeby wyniuchać, że w piecach lądują rzeczy, o których filozofom, nie wspominając o politykach, się nie śniło. Dopóki nie dotrzemy do głów tych, którzy do pieców wrzucają byle co, dopóty będziemy co roku czytać raporty o tym, ile ludzi z powodu smogu na problemy zdrowotne i ile od niego ginie. Pomóc może tylko edukacja albo dotkliwe kary dla trucicieli.