Ok, Legimi. Macie już ofertę, której każdy może wam zazdrościć - teraz czas na równie dobrą aplikację
„Netflix dla książek”, czyli polskie Legimi, właśnie ogłosiło ogromne poszerzenie swojej oferty abonamentowej. Za tę samą cenę dostaniemy teraz dostęp do pięciokrotnie większego księgozbioru!
Na przestrzeni ostatnich 6 lat polski katalog Legimi urósł potężnie. Z początku wydawcy podchodzili sceptycznie do idei subskrypcji na książki, więc wyjściowo katalog miał ledwie dolne kilka tysięcy pozycji. Dziś z usługą współpracują praktycznie wszyscy wydawcy beletrystyki i wielu wydawców literatury faktu, co przekłada się na katalog obejmujący ponad 25 tys. książek. Do tego trzeba też doliczyć darmowy dostęp do lektur szkolnych w ramach programu serwisu lektury.gov.pl.
Firma jakiś czas temu rozpoczęła również ekspansję zagraniczną, otwierając serwis m.in. w Niemczech. Dzięki udostępnieniu licencji z niemieckiego katalogu, oferta polskiego Legimi od listopada poszerzy się o ponad 100 tys. książek w języku angielskim i niemieckim!
Pomimo tak ogromnego poszerzenia oferty nie zmieni się jednak cena usługi, a to się chwali.
Sporo się dzieje w Legimi.
W ostatnim czasie twórcy usługi dwoją się i troją, by zaoferować jakość niespotykaną nie tylko na polskim rynku, ale także na rynkach zagranicznych. Oprócz wspomnianego wyżej poszerzenia katalogu, Legimi poszerzyło również dostępność czytników dodawanych do abonamentu za złotówkę o nowe modele: PocketBook Touch Lux 4, PocketBook inkPad 3, PocketBook Aqua 2 oraz nowego inkBooka Lumos i Prime HD.
Jakby tego było mało, uruchomiony rok temu abonament Legimi na Kindle również doczekał się usprawnień. Po pierwsze, dzięki włączeniu nowych wydawców do oferty katalog e-booków dostępnych na Kindle'a drastycznie się powiększył (z ok. 7 tys. do 21 tys. pozycji), zaś użytkownicy komputerów z macOS w końcu otrzymali swoją wersję aplikacji do synchronizowania Kindle’a z Legimi – początkowo była ona dostępna wyłącznie na komputerach z Windowsem.
Legimi sukcesywnie rozszerza też swoją ofertę audiobooków. Już teraz dostępnych jest kilka tysięcy pozycji audio czytanych przez lektora, a te książki, które jeszcze nie doczekały się profesjonalnie nagranej wersji, może nam przeczytać syntezator. Dzięki mechanizmowi synchrobooków, postępy w e-booku i audiobooku synchronizują się między sobą, niczym w usłudze whispersync od Amazonu (synchronizacja e-booków na Kindle’u z audiobookami Audible). Twórcy usługi zapewnili mnie też, że pracują nad poszerzeniem katalogu profesjonalnie nagranych książek audio.
Osobiście czekam na inne nowości.
Przyznaję, że oferta Legimi jest niebywale kusząca. Abonament bez limitu tak obszerny katalog e-booków za 33 zł bez czytnika lub 53 zł z czytnikiem? Brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe. Gdzie jest więc haczyk?
Jeśli o mnie chodzi, tym haczykiem, który przez ostatnie lata skutecznie odstraszał mnie od usługi, jest… jakość aplikacji. Legimi ma potężny katalog, znakomicie wycenioną ofertę, ale jakość aplikacji klienckich potrafi skutecznie odstraszyć.
Aplikacja na smartfony z Androidem wygląda – mówiąc wprost – archaicznie, działa zresztą też niezbyt nowocześnie, potrafiąc regularnie dostać solidnej czkawki, nawet przy tak prozaicznych czynnościach, jak przewracanie stron książki. Na czytnikach, szczególnie inkBookach, apka Legimi nie tylko działa okrutnie wolno, ale też drenuje akumulator czytnika do tego stopnia, że wyposażony w ekran e-ink czytnik rozładowuje się po dwóch, trzech dniach.
Co gorsza, ilekroć testuję jakiś czytnik i aktywuję sobie usługę Legimi, widzę, że… nic się nie zmienia. Aplikacja uruchomiona dziś jest równie zła, jak była dwa lata temu.
Zapytałem Legimi, czy mają plany w końcu coś z tym zrobić i widzę światełko w tunelu.
Nowa wersja aplikacji planowana jest na początek przyszłego roku i naprawdę mam nadzieję, że jej jakość zrówna się z jakością samej oferty.
Bo na tym etapie Legimi ma naprawdę wszystko, by zaskarbić sobie sympatię (i pieniądze) użytkowników. Potężną ofertę na e-booki, szeroką dostępność książek audio, bardzo rozsądną cenę, czytniki w abonamencie…
Szkoda by było, żeby tak dobrą ofertę ciągnęły w dół mocno przeciętne wrażenia z użytkowania niedopracowanej aplikacji.
Mam więc nadzieję, że teraz, gdy katalogowi Legimi trudno już cokolwiek zarzucić, twórcy poświęcą jak najwięcej energii i zasobów na stworzenie oprogramowania godnego przepastnej biblioteki.