Elektryczne hulajnogi opanowały centrum Wrocławia. Sprawdziliśmy, jak z nich skorzystać
Jeszcze wczoraj na mapie Wrocławia można było odnaleźć tylko dwie smutne ikonki reprezentujące elektryczne hulajnogi dostępne do wypożyczenia na minutę. Dziś spora część stolicy Dolnego Śląska mieni się kolorem limonkowym. Czym właściwie są i jak skorzystać z elektrycznych hulajnóg?
Wczorajsze dane dotyczące dostępności hulajnóg były zresztą... mylące. Sprawdziłem oba punkty, w których miały stać i poza stertą pożółkłych liści niestety nie znalazłem niczego. Dzisiaj było już jednak trochę inaczej. Ale po kolei.
Kto dostarcza elektryczne hulajnogi dla Wrocławia?
Amerykański startup Lime, współpracujący m.in. z Uberem. Do tej pory hulajnogi wypożyczane przez Lime dostępne były m.in. w Stanach Zjednoczonych i pojedynczych miastach Europy. Wrocław jest pierwszym - ale prawdopodobnie nie ostatnim - miastem w Polsce, gdzie taka usługa debiutuje.
Tak więc nie - nie jest to ani usługa świadczona przez miasto, ani - a usłyszałem dzisiaj taką opinię - nie jest to poboczny projekt Vozilli (a miałoby to sens). To zupełnie nowy podmiot i nowa usługa nie tylko we Wrocławiu, ale i w skali całego naszego kraju.
Czego trzeba, żeby wypożyczyć elektryczną hulajnogę?
Aplikacji i pieniędzy. Tę pierwszą można pobrać na Androida oraz iOS (bezpłatnie), z tym drugim natomiast musicie sobie poradzić już sami.
Przejazdy można przy tym opłacać na dwa sposoby. Możemy albo podpiąć pod usługę kartę płatniczą/kredytową, z której pobierane będą pieniądze po zakończeniu jazdy. Możemy też doładować nasze konto Lime z góry, ale tutaj ktoś chyba popełnił drobny błąd. Do wyboru są bowiem 3 wartości doładowań - 50, 100 albo 250 zł, gdzie przy doładowaniu za 100 zł dostajemy gratis 5 zł, natomiast przy 250 zł - 15 zł.
Teraz pytanie - kto chce zamrozić w aplikacji do wypożyczania elektrycznych hulajnóg 250 zł? Albo 100 zł? Nawet 50 zł wydaje się być kwotą mocno przesadzoną - jeśli ktoś chce po prostu spróbować, jak to działa, a nie chce podpinać karty (i wcale mu się nie dziwie), to żal jest pakować w wirtualny portfel całe 50 zł. Dziwna decyzja, tym bardziej, że wrocławska Vozilla, która wypożycza nie hulajnogi, ale samochody, pozwala doładować konto - uwaga Lime, ucz się - dowolną kwotą.
Ile to kosztuje?
2 zł na start i 50 gr za każdą kolejną minutę. Nieprzesadnie tanio, biorąc pod uwagę fakt, że wypożyczenie auta to we Wrocławiu 1 zł za minutę, wypożyczenie roweru miejskiego - 0 zł, o ile dojedziemy do celu w 20 minut (i nie liczymy wpisowego w wysokości 10 zł), a wypożyczenie elektrycznego skutera - 69 gr za minutę.
Oba te rozwiązania mają jednak wady, których nie ma hulajnoga. W przypadku samochodu trudno jest nawet myśleć o podjechaniu pod same drzwi np. sklepu, nie mówiąc już o przejazdach przez niektóre rejony. W przypadku roweru natomiast jesteśmy ograniczeni punktami oddawania rowerów. Nie możemy porzucić ich byle gdzie.
Jak znaleźć hulajnogę, czyli nie wierz mapce (przynajmniej chwilowo).
Najpierw trzeba je znaleźć, co jest zadaniem jednocześnie łatwym i trudnym.
Łatwym, bo wbrew pozorom hulajnogi te wcale nie są przesadnie małe, a do tego pomalowano je na biało-zielono, więc da się je zauważyć z łatwością. Do tego lokalizacja każdej naniesiona jest na mapę, która jest jednocześnie głównym ekranem aplikacji. Od razu można sprawdzić, czy w naszej okolicy stoi jakaś hulajnoga, a jeśli mimo wszystko jej nie widzimy, możemy zdalnie aktywować dzwonek.
Z poziomu aplikacji możemy też bez trudu sprawdzić poziom naładowania i prognozowany zasięg elektrycznej hulajnogi. Dla przypomnienia, zasięg takiego pojazdu wynosi około 20-30 km, a maksymalna prędkość to 25 km/h.
Gdzie więc jest problem? Póki co nie w każdym punkcie, który oznaczony jest na mapce wewnętrz aplikacji jako hulajnoga, faktycznie znajduje się hulajnoga. Tak, usługa ma wystartować w tym tygodniu, a nie dokładnie dzisiaj jak Barycki szuka hulajnogi, ale mimo wszystko dobrze byłoby nie zrażać do siebie użytkowników. A tak dziś przed południem znów pojechałem do punktu, w którym powinna być hulajnoga i zastałem pusty stojak na rowery.
Na szczęście pokolorowane na mapie na limonkowo okolice rynku okazały się lepszym strzałem. Tutaj już o elektryczną hulajnogę Lime było łatwo.
Jak wypożyczyć elektryczną hulajnogę Lime?
Na początek warto pamiętać o jednym - hulajnogi Lime, w przeciwieństwie do np. Vozilli, nie da się - przynajmniej w obecnej wersji aplikacji - zarezerwować. Żeby ją wypożyczyć, musimy być faktycznie przy niej.
Klikamy na przycisk skanowania w dolnej części aplikacji i szukamy kodu QR umieszczonego na kierownicy:
Jeśli nie da się go zeskanować, możemy wpisać go ręcznie. Jeśli jest natomiast zbyt ciemno, możemy skorzystać z latarki.
Obudzona do życia hulajnoga sygnalizuje swoją gotowość zaświeceniem się czerwonych światełek z tyłu.
A także uruchomieniem prędkościomierza, który pokazuje również stan naładowania akumulatora.
Jak się tym jeździ? Teoretycznie to dość proste - po zeskanowaniu kodu i nawiązaniu połączenia wskakujemy na hulajnogę, odpychamy się i...
Za przyspieszenie odpowiada manetka pod prawą ręką:
Hamujemy natomiast podobną manetką po lewej stronie kierownicy. Tak, jest też dzwonek.
Przed rozpoczęciem jazdy możemy natomiast zapoznać się z dwoma nie do końca prawdziwymi informacjami. Raz, że cena to wcale nie 1 euro ani 1 frank za start:
A dwa, że w Polsce nie ma obowiązku jeżdżenia w kasku.
Inna sprawa, że przydałoby się trochę uregulować prawne kwestie samej jazdy na elektrycznej hulajnodze. Według naklejki na zestawie akumulatorów, oprócz noszenia kasku, trzeba jeszcze:
- unikać jazdy po chodnikach
- w razie pytań dzwonić na amerykański numer, podany dodatkowo w formacie totalnie nieprzyjęty w Polsce
W tej pierwszej kwestii pojawia się więc pytanie - gdzie jeździć taką hulajnogą? Po chodniku nie można (według Lime), po drodze rowerowej nie można (według prawa), po ulicy... już widzę ludzi pchających się z elektrycznymi hulajnogami na ulicę. Byłoby wesoło.
Cieszy natomiast fakt, że hulajnogę można porzucić gdziekolwiek.
Nie trzeba szukać specjalnych stacji czy punktów. A dzięki specjalnym nóżkom nie trzeba nawet szukać stojaków rowerowych.
Po zakończeniu jazdy natomiast po prostu wybieramy opcję blokady w aplikacji i już - gotowe.
Dlaczego pisałem o jeździe teoretycznej?
Bo mimo szczerych chęci i poświęconego czasu nie udało mi się jeszcze skorzystać z Lime. Pierwszą kartę płatniczą, pomimo skutecznego dodania, aplikacja odrzucała z niewyjaśnionego powodu. Eksperymenty z drugą kartą (z innego banku) kończyły się natomiast informację o niewystarczającej ilości środków na koncie - pomimo tego, że środki na tej karcie były i bez większego problemu płacę nią w internecie.
Być może system po prostu jeszcze nie wystartował i nie chciał pokazać mi swoich możliwości, natomiast do końca tygodnia faktycznie z elektrycznych hulajnóg będzie mógł skorzystać każdy zainteresowany. A pewnie trochę ich będzie - stojące luzem na rynku hulajnogi wzbudzały spore zainteresowanie i pewnie ktoś będzie chciał je albo przetestować, albo po prostu nie będzie mu się chciało maszerować na ciut odległy przystanek...