Polski Audiodelic chce ci przeczytać każdą gazetę i sprzedawać artykuły w formie audio
Audiodelic to nowa, polska aplikacja, która ma się stać centrum konsumpcji artykułów w formie audio. Młoda firma zatrudnia własnych lektorów i nie chce się skupiać tylko na polskich wydawnictwach.

Pomysł na stworzenie Audiodelic pojawił się w czasie… jazdy samochodem.
Pomyślałem, że zamiast radia posłuchałbym audiobooka, ale on trwa kilkadziesiąt godzin i dopiero po długim czasie dowiadujesz się, że jest słaby - mówi Konrad Pawlus z Benhauera.
- Artykuły są po pierwsze na czasie, po drugie krótkie na tyle, że kilka z nich można w czasie godzinnej jazdy przesłuchać - dopowiada Grzegorz Błażewicz, twórca popularnego narzędzia usprawniającego marketing, Salesmanago. – Zatrybiło z Tygodnikiem Powszechnym i powstał Audiodelic – dodaje.
Audiodelic jest platformą udostępniającą audiobooki z gazet i czasopism.
Aplikacja działa bardzo podobnie do innych serwisów udostępniających treści w formie cyfrowej, jak Spotify czy Netflix. Model biznesowy zakłada jednak oddzielną subskrypcję na każde czasopismo, która daje dostęp do najnowszego wydania, jak i archiwum.
Chcemy pokazać, że udostępniana przez nas treść niesie ze sobą nie tylko edukacyjną wartość. Czasem, można po prostu posłuchać zabawnego felietonu czy chwytającej za serce historii – mówi Jakub Krupa, który zajmuje się rozwojem biznesu.
Obecnie aplikacja ma 3 tys. użytkowników, ale jej twórcy zakładają, że liczba ta szybko wzrośnie, a platforma stanie się biblioteką z dużą liczbą czasopism i portali.
Takiej opcji do tej pory nie było – mówi Krupa. Nie było jednej aplikacji, abonamentu i stałego dostępu do olbrzymiej treści prasowej audio – dodaje.
Audiodelic zaczął od Tygodnika Powszechnego, ale już teraz rozmawia także z innymi wydawcami. Jakimi? Nie ujawnia. Co ciekawe, startup nie chce wykluczać tych, którzy nie chcą samodzielnie inwestować we współpracę z lektorem.
Audiodelic nagrywa artykuły za wydawcę. Zatrudnia 20 lektorów.
Początki były jednak zupełnie inne, bo młoda firma nie dysponowała jeszcze własnym studiem nagraniowym.
Na początku nie mieliśmy pojęcia, gdzie nagrania wypadają najlepiej, więc nagrywaliśmy wszędzie. Stworzyliśmy ruchome studio, które zawitało nawet do męskiej szatni. Wtedy było nas mniej, ale mimo wszystko widok 7 osób ganiających po budynku ze sprzętem do nagrań był zapewne niecodzienny - wspomina Krupa.
Tryb nagrań musiał się zmienić w momencie rozpoczęcia współpracy z Tygodnikiem Powszechnym.
Nagrania musiały być o wiele poważniejsze, ale i tak mieliśmy wiele śmiesznych perypetii – zaczyna Krupa. - Siedzimy w kabinie i chłopaki czytają wywiad z ks. Kaczkowskim. Szło zadziwiająco gładko do momentu, w którym w tekście padło zdanie „Otwieram kopertę, patrzę, ja pierdolę, glejak”. Jeden z lektorów idealnie zaakcentował „ja pierdolę”, ale pomylił się w glejaku. Próbowaliśmy to odtworzyć, co okazało się niełatwym zadaniem. W efekcie półtorej godziny spędziliśmy na powtarzaniu „ja pierdolę” – śmieje się Krupa.
Dziś Audiodelic prowadzi rozmowy z wieloma wydawcami, każdego z nich zapewniając, że chce stworzyć nowe miejsce dotarcia do ludzi.
Z oczywistych względów wyłączamy tabloidy i magazyny plotkarskie. Rozmawiamy z kilkoma dużymi magazynami opinii. Chcemy, aby niebawem w Audiodelic pojawiły się również czasopisma tematyczne i popularnonaukowe – opisuje Krupa.
Konkurencja agregatorów treści.
Biznes, w którym każdy artykuł „fizycznie” musi zostać przeczytany przez lektora nie skaluje się zapewne tak dobrze jak sprzedawanie licencji na korzystanie z oprogramowania. Z drugiej strony, jeśli Audiodelic będzie jedynym miejscem w polskim internecie z artykułami do słuchania, to może stworzyć sobie własną niszę, korzystając z bycia pierwszym.
Zachodnie media o wiele wcześniej zaczęły dostrzegać potencjał drzemiący w materiałach do odsłuchania. Sam umilam sobie podróże rowerem słuchając The Wired czy The Economist. Modele obu wydawców różnią się jednak dość znacznie. Pierwszy udostępnia po prostu swoje treści w przeczytanej formie, drugi natomiast stawia na podcasty. Choć zgrywają się one pod względem tematu z zawartością papierowego magazynu, to często polegają na dialogu prowadzącego z dziennikarzem.
Co łączy oba typy treści? Są darmowe i dostępne na wielu platformach.
Pytam więc Kubę Krupę czy nie obawia się, że wydawcy będą chcieli samodzielnie przygotowywać swoje audio-artykuły i wrzucać je na różne platformy celem pozyskania dodatkowych odsłuchań. Tak przecież robi teraz Puls Biznesu.
Ryzyko biznesu – odpowiada krótko Kuba. – Obecnie nie ma platformy, która kompleksowo dostarczałaby kilkanaście czasopism czy portali internetowych w formie audio. Wchodzimy na pole jeszcze nie eksploatowane dzięki czemu możemy dać ludziom coś nowego i nie wchodzimy nikomu w szkodę – dodaje.
Co jest darmowe w Audiodelic? Czasopisma z XIX wieku.
Aplikacja udostępnia za darmo archiwalne artykuły, które, kiedyś ukazały się w Zdroju czy Przeglądzie Współczesnym.
Takie treści cieszą się u nas dużą popularnością, a na ich trop wpadliśmy zupełnie przypadkiem — opisuje Kuba. - W czasie burzy mózgów jeden z lektorów rzucił: „a jakby tak nagrywać czasopisma z zeszłych stuleci". No właśnie, dlaczego nie? Promujemy wartościowe teksty, a przecież Tadeusz Boy-Żeleński, Juliusz Słowacki czy Adam Mickiewicz też na to zasługują. Dopięliśmy formalności i zaczęliśmy nagrywać. Okazało się to niemałym sukcesem, co bardzo cieszy — dodaje.