Pierwszą misję na Księżyc planowano już w XVII wieku. Na Srebrny Glob mieliśmy dotrzeć skrzydlatym powozem
XVII wiek to wiek pierwszych poważnych odkryć naukowych. Powstał wtedy mikroskop i zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z tego, że istnieje świat istot niewidocznych gołym okiem. Podobnie użycie teleskopu pozwoliło obserwować gwiazdy i planety i również odkryć świat niewidoczny bez instrumentów. Wszystko to rozbudzało wyobraźnię na tyle, że pojawił się nowy zawód: filozof przyrody.
OCENA
Filozof przyrody starał się pogłębić wiedzę na temat otaczającego nas świata, jak również usystematyzować i wypracować lepsze metody jego badania. Przypomina wam to coś? Oczywiście! Filozof przyrody był zaczątkiem naukowca, a jego metody filozoficzne stały się fundamentem metody naukowej.
Jednym z takich filozofów przyrody był John Wilkins. Interesował się wieloma działami ówczesnej wiedzy: teologią, anatomią, matematyką i astronomią. Wierzył również, że możliwe jest dotarcie do Księżyca, który uważał za zamieszkanego przez obce istoty.
Wilkins nie był szaleńcem. Wiele jego zapomnianych pomysłów było świetnych. Proponował na przykład stworzenie języka sygnałów świetlnych, gdzie kombinacje świateł odpowiadałyby poszczególnym literom. Dzięki temu można by przekazywać szybko informacje na odległość, bez wysyłania posłańca z listem. Innym jego pomysłem było stworzenie języka uniwersalnego, którego mogliby się nauczyć wszyscy mieszkańcy Ziemi, dzięki czemu każdy mógłby się dogadać z każdym - coś w rodzaju Esperanto.
Wilkins był zafascynowany Księżycem. Jako człowiek religijny zakładał, że Bóg nie stworzyłby ciała niebieskiego, gdyby ktoś na nim nie miał zamieszkać. W związku z tym wierzył, że na Księżycu mieszkają istoty rozumne.
Wilkins opierał się na współczesnym stanie wiedzy (ale przecież dotyczy to również nas) - więc nie zdawał sobie sprawy, że w przestrzeni kosmicznej, pomiędzy Ziemią a Księżycem, jest próżnia i brak jest atmosfery. Podobnie, nie znał różnicy pomiędzy oddziaływaniem grawitacyjnym i magnetycznym.
Jako pojazd, który Wilkins zaplanował do podróży na Księżyc, miał być użyty „skrzydlaty powóz” z poziomym, obracającym się żaglem oraz kołami, które miały być przydatne podczas startu i lądowania.
Historyk nauki Allen Chapman pisze w swoim artykule, że książka Wilkinsa, w której opisał plany podróży na ziemskiego naturalnego satelitę, brzmią jak... propozycja dla inwestorów. Niewykluczone, że John Wilkins planował zebranie funduszy, aby wypróbować możliwość podróży poza Ziemię.
Doktor Wilkins próbował, bazując na dostępnej mu wiedzy, rozwiązać podstawowe problemy, na jakie mogą natrafić astronauci. Na pytanie, czym będą się karmić w trakcie podróży odpowiedział, że ze względu na to, że na ich ciała nie będzie oddziaływać grawitacja ziemska, nie będą prawie wcale potrzebować jedzenia (całkiem trafnie zgadł - w stanie nieważkości ciało ludzkie zużywa znacząco mniej kalorii). Wspomniał również o hibernacji jako możliwym rozwiązaniu.
Dziś koncepcje Wilkinsa wydają się śmieszne. Sam bronił się, pisząc, że nawet budowa statków morskich przodkom musiała się wydawać niemożliwa. Daje nam to do myślenia. Które z naszych współczesnych pomysłów będą śmieszyć naszych potomków?